Z niedowierzaniem podszytym oburzeniem i grozą, ale także gorzkim humorem przyjęliśmy wiadomość o prokuratorskim postępowaniu w sprawie satyrycznego widowiska „Neomonachomachia”, który odbyło się w październiku 2015 r. na Rynku Głównym w Krakowie. W związku z oskarżeniami o obrazę uczuć religijnych i patriotycznych wysuniętymi przez grupę osób, m.in. krakowskiego radnego Ryszarda Kapuścińskiego, przesłuchiwani byli ostatnio twórcy spektaklu – autor scenariusza, znakomity  poeta Bronisław Maj, oraz reżyser Jerzy Zoń, wybitny inscenizator widowisk plenerowych, współzałożyciel i dyrektor krakowskiego teatru KTO. Wśród zarzutów wysuniętych przez składających doniesienie, którzy powołują się na art. 257 kodeksu karnego (Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby,  podlega karze pozbawienia wolności do lat 3), znalazły się oskarżenia o rzekomo obrażające patriotyzm i wiarę sparafrazowanie pieśni „My, Pierwsza Brygada” oraz hymnu „Boże, coś Polskę…”.

Oburza nas ta kolejna próba wprowadzenia cenzury, a zwłaszcza niemające żadnych rzetelnych prawnych podstaw działania aparatu ścigania. Oburza nas to tym bardziej, że Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita nieustannie zwraca uwagę organów wymiaru sprawiedliwości na wypowiedzi rzeczywiście naruszające artykuł 257 kk. Nie są to żartobliwe satyryczne piosenki, ale wezwania do fizycznej eksterminacji, do realnych prześladowań konkretnych osób czy też apele o wprowadzenie zakazu wyznawania własnej wiary wysuwane wobec grup i jednostek ze względu na ich narodową lub etniczną przynależność albo religię. Bardzo rzadko kończy się to postawieniem autorów nienawistnych wypowiedzi przed sądem. W tym kontekście poważne potraktowanie skargi grupki pozbawionych poczucia humoru obskurantów, którzy najwyraźniej szukają poklasku u podobnych sobie, musi rodzić niepokój o przestrzeganie  prawa w naszym kraju.

Humorystyczny zaś jest fakt, że Ignacy Krasicki – autor Monachomachii, która przede wszystkim dostarczyła inspiracji twórcom spektaklu – postąpił dokładnie tak samo, jak oni. W swoim poemacie umieścił parafrazę własnego patriotycznego wiersza „Święta miłości kochanej ojczyzny”, który stał się hymnem Szkoły Rycerskiej, zmieniając go w sławiącą  uroki pijaństwa pieśń „Wdzięczna miłości kochanej szklenice”. Miał szczęście, że w roku 1778 nie było dzisiejszych obrońców uczuć narodowych i patriotycznych…

Zarząd Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita