Komentując stanowisko władz Uniwersytetu Warszawskiego wobec akcji „Tęsknię za Tobą, Żydzie!”, trzeba przede wszystkim odnotować z uznaniem i satysfakcją, że uległo ono zmianie. Warto docenić, że uległo zmianie mimo napastliwego i potępiającego tonu wielu komentarzy.

 

Zobacz, co wcześniej pisaliśmy o akcji „Tęsknię za Tobą, Żydzie!”

 

Każdy, komu zdarzyło się mylić, zapewne dobrze wie, że dużo trudniej wycofać się ze złej decyzji w efekcie napaści adwersarza niż pod wpływem rzeczowych argumentów.

Istotnym walorem inicjatywy Rafała Betlejewskiego jest to, że trafia w głębokie pokłady uprzedzeń i stereotypów tkwiące, jak się okazuje i ku naszemu zaskoczeniu, w nas, ludziach, którzy mogą się uważać za tolerancyjnych i otwartych. Żeby przejść do konkretu: jestem aktywną członkinią Otwartej Rzeczpospolitej, stowarzyszenia przeciwko antysemityzmowi i ksenofobii, a pierwsze zetknięcie z tytułem akcji przykro mnie poruszyło, sprawiło, że poczułam się niekomfortowo. I wiem, że nie jestem w tym wyjątkowa. Potrzebowałam namysłu, żeby wbrew własnej emocji zaakceptować zdanie: „Tęsknię za Tobą, Żydzie”. Dlatego nie jestem równie surowa, jak niektórzy krytycy podjętej w pierwszym odruchu decyzji władz UW.

To ważna akcja i ważne jest jej popularyzowanie, bo tym, którzy potrafią dzięki niej odkryć w sobie stereotyp związany ze słowem „Żyd”, pozwoli też się go pozbyć. Jak słusznie powiedział profesor Jerzy Bralczyk, powinniśmy to słowo dla naszego słownika „ocalić, przywrócić mu normalne znaczenie, odczarować”. Akcja raczej nie zmieni tych, którzy na stereotypie Żyda budują swój światopogląd, ale pozbawi ich broni, jaką jest przyzwolenie na obelżywe znaczenie słowa.

Niektórzy proponują w miejsce słowa „Żyd” wprowadzić Izraelita, starozakonny lub Izraelczyk – to byłoby nieporozumienie, ponieważ dwa pierwsze wskazują na wyznanie, a ostatnie na obywateli państwa, którymi żydowscy Polacy czy też polscy Żydzi zdecydowanie nie są.

 

Paula Sawicka

 

Źródło: Gazeta Wyborcza