Pisarka i poetka, ale też historyczka sztuki, malarka i autorka instalacji – Ewa Kuryluk, artystka totalna, to dziewiąta laureatka łódzkiej Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima. Z powodu pandemii Ewa Kuryluk nie przyjechała do Łodzi. Organizatorzy festiwalu Puls Literatury nagrali jej wypowiedź – pisarka nadawała z paryskiej pracowni. Rozpoczęła od wspomnienia z dzieciństwa. – „Ewusia umie na pamięć całego Słonia Trąbalskiego”, tak mnie przedstawił ojciec Julianowi Tuwimowi w jadalni zakopiańskiego pensjonatu „Halama”. Parę dni potem szliśmy w dół Krupówek w kondukcie żałobnym. Był siarczysty mróz, śnieg skrzypiał pod nogami. Nagła śmierć Tuwima nie mieściła mi się w głowie. Czy to nie jakaś pomyłka? Czy nie jest mu zimno w tym czarnym pudle? – opowiadała.

Pisarka postanowiła przekazać 50 tys. zł na konto Fundacji Ocalenie.

– Pomagającej uchodźcom, czyli ofiarom przemocy, głodu i dwóch bezsensownych wojen: wojny w Iraku i wojny w Afganistanie, prowadzonych przez USA i NATO przy współudziale Polski – doprecyzowała.

– Pomoc drugiemu w potrzebie należy do obowiązków człowieka, lecz w tym wypadku chodzi także o odpowiedzialność, polityczną i obywatelską, jaką za te wojny ponosimy.

Ewa Kuryluk nie po raz pierwszy angażuje się w działalność charytatywną. W 2016 roku oddała Polskiej Akcji Humanitarnej sto wykonanych przez siebie litografii, żeby pomóc poszkodowanym w konflikcie na wschodzie Ukrainy.

Więcej w Wyborczej