Bart Staszewski gościł na antenie TVP w czasach PiS równie często jak prezydent i premier. Z tą różnicą, że on był przedstawiany jako wróg Polski, dewiant i kłamca. Tak sąd uzasadnił wyrok, w którym zobowiązał TVP do wypłaty aktywiście 40 tys. zł zadośćuczynienia i przeproszenia go przed głównym wydaniem „Wiadomości”.
Z września 2020 r. Bart Staszewski, aktywista na rzecz społeczności LGBT, pamięta tyle, że ilekroć włącza telewizor i ustawia kanał TVP, słyszy na swój temat najgorsze kalumnie. Najbardziej obrywa mu się za akcję „Strefy wolne od LGBT”, którą zorganizował latem w proteście przeciwko homofobicznym uchwałom przyjmowanym przez niektóre samorządy. Trudno mu wyjść ze zdumienia, kiedy od Danuty Holeckiej – twarzy propagandy TVP – dowiaduje się, że to przez niego Polska nie dostanie pieniędzy z Unii Europejskiej.
– Potem ta sama informacja jest powtarzana non stop, zmieniają się tylko twarze, które ją przekazują. Czułem się jak w jakimś filmie science fiction – opowiada „Wyborczej” aktywista.
Maraton nienawiści zaczynał się od porannego „Jedziemy” Michała Rachonia, potem był kontynuowany m.in. w głównym wydaniu „Wiadomości”, a kończył się na wieczornym „W tyle wizji”. Staszewski był przedstawiany w publicznej telewizji jako oszust, kłamca, twórca fake newsów, a także wróg Polski psujący jej wizerunek za granicą. Społeczność LGBT była zaś pokazywana jako synonim dewiacji, demoralizacji i upadku tradycyjnych wartości.
Materiałów z taką narracją Bart Staszewski naliczył – z pomocą agencji Press Service – 134. A mowa tylko o tych wyemitowanych w okresie od stycznia 2020 r. do lipca 2021 r., bo w sumie było ich więcej.
Kulminację propagandy Staszewski obserwuje we wrześniu 2020 r. Efekt? Rusza karuzela gróźb i wyzwisk pod jego adresem. Aktywista ogranicza wyjścia z domu, boi się, że zostanie pobity.
– Tępa propaganda znalazła swoich odbiorców, którzy rozwścieczeni pisali do mnie obrzydliwe komentarze, np. że jestem „tęczową, nazistowską k…” albo że mi „wyjeb… w ryj, jak mnie spotkają”. Słyszę, że „doły z wapnem już na mnie czekają” – wspomina.
Po niemal dwuletniej batalii 16 października 2024 r. Staszewski usłyszał w warszawskim sądzie okręgowym wyrok. Sędzia zobowiązał Telewizję Polską do wypłacenia aktywiście zadośćuczynienia – 40 tys. zł.
TVP ma go też przeprosić, emitując treść przeprosin trzy razy (w różnych dniach) przed głównymi wydaniami „Wiadomości” i „Panoramy”. Komunikat ma trwać minimum 50 sekund. Przeprosiny mają też zawisnąć w widocznym miejscu na portalu tvp.info. Wyrok jest nieprawomocny. Przeprosiny mają się ukazać 30 dni od uprawomocnienia się wyroku.
Sędzia uzasadniał, że doszło tu do „zmasowanej nagonki na jednego obywatela”, a Telewizja Polska wykorzystała do tego „całość swoich możliwości infrastrukturalnych i organizacyjnych”. Zauważył, że TVP mówiła o Staszewskim z taką samą częstotliwością jak o najważniejszych osobach w państwie (tu wylicza prezydenta i premiera). Zwrócił uwagę, że „powód był nie tylko zniesławiany, ale i znieważony”. A działania TVP uznał za „sprzeczne z interesem publicznym”.
Staszewski wciąż czuje niedosyt. Komentuje: – Wyrok to tylko promil w całym poczuciu niesprawiedliwości. Ludziom takim jak Holecka, Magdalena Ogórek czy Samuel Pereira nic się nie dzieje. Trzeba ich rozliczyć, bo niszczyli innym życia. To zło jest zakorzenione.
Więcej w Wyborczej
STOWARZYSZENIE
OTWARTA RZECZPOSPOLITA
Biuro czynne dla interesantów:
poniedziałek-piątek: 10.00 - 14.00
Chcesz być na bieżąco?