Napisaliśmy list do wydawcy Gazety Wrocławskiej w sprawie sposobu
ujmowania tematu romskiego przez jej dziennikarzy.

Poniżej fragment.

 

(grafika: van Gogh, obóz cygański niedaleko Arles)

 

 

„Już przegląd nagłówków i leadów (zob. http://i.imgur.com/dsCBNXW.jpg)
przekonuje, że w większości wypadków nie chodzi o wszechstronne
przedstawienie tego trudnego problemu i zaproponowanie takich sposobów
jego rozwiązania, który byłyby zgodne ze standardami obowiązującymi w
demokratycznym kraju i społeczeństwie obywatelskim. Wręcz przeciwnie,
cytując na ogół wypowiedzi anonimowych rozmówców i korespondentów,
teksty te utrwalają i wzmacniają najbardziej ksenofobiczne poglądy, a
czasami powtarzają hasła, które trudno nazwać inaczej niż pogromowymi.
Nie spotkaliśmy się w tych artykułach ani z próbą wyjaśnienia, skąd w
Polsce wzięli się rumuńscy Romowie (np. że wielu z nich została
bezprawnie usuniętych z miejsc, w których mieszkali w Rumunii), ani z
przybliżoną choćby oceną rozmiarów zjawiska (chwilami można odnieść
wrażenie, że miasto przeżywa jakiś apokaliptyczny najazd), ani
wreszcie z jakąkolwiek weryfikacją powtarzanych oskarżeń – choć
wydawałoby się, że właśnie taka weryfikacja należy do elementarnych
obowiązków dziennikarskich. Nie ma co nawet wspominać o kształtowaniu
ludzkiej wrażliwości i poruszaniu sumień, co kiedyś także uznawano za
społeczną misję publicystyki. (…)

Na stronie internetowej Grupy Wydawniczej Polskapresse można znaleźć
m.in. następującą deklarację: „Media Grupy Polskapresse, angażując się
społecznie realizują swoją misję, są blisko spraw swoich Czytelników i
rozwiązują ważne społecznie problemy z zakresu edukacji, ekologii,
kultury i praw obywatelskich. Redakcje mediów Polskapresse jako te,
które są najbliżej spraw lokalnych, podejmują szereg inicjatyw
prospołecznych o charakterze lokalnym i ogólnopolskim”.

Warto przeczytać ze zrozumieniem te słowa.

Oczekujemy, że „Gazeta Wrocławska” będzie usuwała ze swego portalu
nienawistne, rasistowskie i pogromowe posty i komentarze.  Apelujemy,
by jej wydawcy i redaktorzy zastanowili się, na czym ma polegać ich
misja i czy bycie „blisko spraw Czytelników” rzeczywiście oznacza
bezrefleksyjne powtarzanie najbardziej prymitywnych, przenikniętych
ksenofobią sądów i opinii”.