List Otwartej Rzeczpospolitej do redaktora naczelnego dziennika Rzeczpospolita z prośbą o zamieszczenie sprostowania w związku z artykułem red. Moniki Kuc (Systematyczne ludobójstwo widziane oczami Niemców, Rzeczpospolita, 31 lipca 2007, s. 13), w którym można przeczytać informację: „Niemcy w ciągu kilku dni powstania wymordowali 40 tysięcy mieszkańców Woli. To liczba porównywalna z ofiarami Treblinki w ciągu całego 1942 roku. Na Woli były to w większości ofiary totalitarnej inżynierii. Systematycznego ludobójstwa”.

 

Warszawa, 1 sierpnia  2007 roku
Szanowny Panie Redaktorze!

We wczorajszym artykule pani redaktor Moniki Kuc (Systematyczne ludobójstwo widziane oczami Niemców, „Rzeczpospolita”, 31 lipca 2007, s. 13) z największym zdumieniem przeczytaliśmy informację:

„Niemcy w ciągu kilku dni powstania wymordowali 40 tysięcy mieszkańców Woli. To liczba porównywalna z ofiarami Treblinki w ciągu całego 1942 roku. Na Woli były to w większości ofiary totalitarnej inżynierii. Systematycznego ludobójstwa”.


Rok 1942 to apogeum zagłady polskich Żydów. W ciągu dwóch letnich miesięcy, czyli tak zwanej Wielkiej Akcji (22 lipca – 21 września 1942) „z Umschlagplatzu wywieziono do Treblinki ok. 280 tys. Żydów, 10 300 zmarło lub zostało zabitych na terenie getta, a 11 580 deportowano do obozu przejściowego (Dulag)”, skąd droga prowadziła także na śmierć (R. Szuchta, P. Trojański, Holokaust – zrozumieć dlaczego, Oficyna Wydawnicza „Mówią wieki”, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2003, s. 173 – książka pomocnicza do nauczania historii w szkołach ponadpodstawowych).

A przecież w 1942 roku Żydów zwożono do komór gazowych Treblinki nie tylko latem i nie tylko z Warszawy.

Rzeź Woli nie miała charakteru długofalowego, zaplanowanego, inżynieryjnego, systematycznego ludobójstwa. Była realizacją rozkazu Hitlera i Himmlera, wynikającego z ich wściekłości na wieść o wybuchu powstania. Rozkaz ten nakazywał całkowite zburzenie Warszawy i wymordowanie jej mieszkańców. Realizację tego rozkazu rozpoczął na Woli Heinz Reinefarth dowodzący oddziałami policyjnymi i batalionu SS Dirlewangera złożonego z niemieckich kryminalistów. Częściowo ograniczył go później przybyły, nowomianowany dowódca wojsk niemieckich, von dem Bach-Zelewski. Powstańczy los tej warszawskiej dzielnicy jest tragedią do głębi przejmującą. Tragedią, która nie wymaga porównań – tym bardziej porównań fałszywych – ani też, opartych na fałszu, licytacji.

Błąd rzeczowy jest ewidentny. I nie byłoby o co kruszyć kopii, gdyby nie fakt, że tego typu „informacje” – tyle że podane z pełną premedytacją i złą wolą – są charakterystyczne dla pokątnej literatury o inklinacjach negacjonistycznych. Z tego też powodu nie mogą mieć miejsca w poważnym, opiniotwórczym dzienniku, jakim jest „Rzeczpospolita”.

Z nadzieją na jak najrychlejsze sprostowanie niefortunnego błędu i z wyrazami poważania

w imieniu członkiń i członków Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”

Elżbieta Janicka