Marek Gumkowski – prezes Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita odpowiada organizacji CitizenGO, wyjaśniając powody dla których nie podpisze petycji do Prezydenta oraz Ministra Spraw Zagranicznych RP z prośbą o sprowadzenie do kraju Polaków i ich rodzin zamieszkujących tereny zagrożone wojną na Ukrainie, zwłaszcza w okolicach Mariupola.

„Chciałem złożyć podpis, ale zatrzymałem się, przeczytawszy ostatnie zdanie petycji: „Państwo Polskie planuje przyjąć uchodźców z Afryki, niech ten gest dobroduszności nie ograniczy się tylko do osób innych narodowości”. W pierwszej chwili uznałem, że jest to tylko chwyt perswazyjny – próba zawstydzenia adresatów, żeby tym skuteczniej skłonić ich do działania. Ale dlaczego przyjęcie uchodźców z Afryki (dopiero planowane, nie zrealizowane!) – ludzi  j u ż  t e r a z  doświadczonych przez wojnę, zagrożenie śmiercią, głód, często pozbawionych domów i całego dobytku  –  nazwano tu „gestem dobroduszności”? Słowo „gest” kojarzy się z działaniem na pokaz, pojęcie „dobroduszność” – z naiwnością, a nawet głupotą. Wzywanie do niesienia pomocy jednym zagrożonym, a jednocześnie sugerowanie, że pomaganie innym jest naiwnością lub czczą manifestacją, obliczoną na zdobycie poklasku, sugeruje, że miedzy pierwszymi a drugimi jest zasadnicza różnica. Tak wielka, że pierwszym musimy pomóc, a drugim – nie (a dokładniej: możemy, jeśli jesteśmy naiwni albo mamy akurat dobry humor). Nie mogę zaakceptować takiego podziału. (…)

Drogie koleżanki i drodzy koledzy z CitizenGO, choć przyświecają nam – jak wierzę – podobne ideały, tym razem jednak nie podpiszę Waszej petycji. Jeśli jeszcze nie rozumiecie, dlaczego, przypomnijcie sobie wiersz Antoniego Słonimskiego Ten jest z ojczyzny mojej. On wszystko wyjaśnia”.

Treść listu.