W tym roku Pesach i Wielkanoc są bez mała w kalendarzu zjednoczone…
– Czytam Biblię jako Żyd od Jezusa – mówi ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel w świątecznej rozmowie z Katarzyną Wisniewską. – Gdybym czytał Ewangelię inaczej, mógłbym się udusić, znaleźć się w przestrzeni marcjonizmu, antysemityzmu, w której nie można spokać Jezusa.

Rozmowa o Biblii. Po chrzcie stałem się Żydem

z ks. Romualdem Jakubem Wekslerem-Waszkinelem* rozmawia Katarzyna Wiśniewska

Katarzyna Wiśniewska: Ksiądz czyta Stary Testament jednocześnie jako chrześcijanin i jako Żyd.

ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel – Czytam Biblię jako Żyd od Jezusa. Chociaż zawsze się nieco obawiam, gdy to mówię. Zdaję sobie sprawę, że ci wszyscy, którzy ucierpieli od chrześcijaństwa, niekoniecznie chętnie tego słuchają.
Ale to prawda, religijnie jestem Żydem od Jezusa, a po ojcu i matce jestem Polakiem i Żydem.

To jak czyta Biblię Żyd od Jezusa?

– Tak jak Jezus uczy: że Jego słowa są wypełnieniem prawa i proroków. A żeby wiedzieć, co się wypełnia, trzeba być w tej księdze zakorzenionym. Korzeniem jest Izrael. Czasem słyszałem jako dziecko, że „ochrzcili Żydka”. To totalna bzdura. Przed chrztem każde dziecko jest poganinem. A ja po chrzcie stałem się Żydem, bo zostałem wszczepiony w Chrystusie w szlachetną oliwkę Izraela. Dlatego czytając Księgę Ojców, jestem u siebie, a czytając Ewangelię, oddycham powietrzem Księgi Ojców. Gdybym czytał Ewangelię inaczej, mógłbym się udusić, znaleźć się w przestrzeni marcjonizmu, antysemityzmu, w której nie można spotkać Jezusa. Odrzucając księgi Starego Testamentu, skazuje się Jezusa na śmierć.

Jakie są główne grzechy dialogu chrześcijańsko-żydowskiego w Polsce?

– Mam wrażenie, że Kościół nie dostrzega pewnych problemów. W Wielki Piątek jak co roku modlono się w kościołach, „aby lud, który niegdyś był narodem wybranym, mógł osiągnąć pełnię odkupienia”. To jest złe tłumaczenie. W wersji łacińskiej mszału nie ma słów: „lud, który niegdyś był narodem wybranym” – ale „lud, który jako pierwszy został wybrany”. Nie można modlić się za naród niegdyś wybrany, bo on nigdy nie przestał być narodem wybranym! Ks. Stanisław Musiał nazwał to tłumaczenie sabotażem teologicznym. A ono przetrwało do dziś… Tak jakby nie było Soboru Watykańskiego II, nie było łez Jana Pawła II w Instytucie Yad Vashem. Jakiż problem zrobić korektę, wydrukować erratę, którą wklejono by do mszału?

Kto mógłby to zarządzić?

– Episkopat. To sprawa, którą powinna się zająć komisja liturgiczna Episkopatu.

Zwracał się ksiądz z tym do Episkopatu?

– Od kilkunastu lat piszę o tym we wszystkich moich tekstach. Sygnalizowałem też inne sprawy, np. tytułów akapitów w Biblii. Niektórzy zarzucają mi, że chcę zmieniać Pismo Święte, ale to nieprawda. Ja chciałbym, żeby ono było w sposób poprawny odczytywane, a nie deformowane, żeby znikły tytuły akapitów sprzeczne z dokumentem soborowym „Nostra aetate” takie jak „Jezus odrzucony przez swój naród” czy „odrzucenie Żydów”. Najlepiej byłoby wydać Biblię bez śródtytułów, bo one narzucają interpretację. Zapewne są ludzie, których to nie boli, których to nie dotyczy, którzy przechodzą obok tego jak obok napisu na murze: „Żydzi do gazu!” czy „Żydy won!”.

Ksiądz to porównuje?

– A jakaż jest różnica między napisaniem na płocie „Żydy won!” a dopisaniem do Pisma Świętego hasła „odrzucenie Żydów”? Tu jest trochę grzeczniej, a tam trochę mniej? Mówimy: to jakiś dureń maluje po płocie, po co się przejmować. Przepraszam bardzo, a kto napisał w Piśmie Świętym? Teologowie, bibliści. Całe tłumaczenie Biblii Tysiąclecia weszło do liturgii. Chyba coś tu jest nie w porządku. Dlaczego przez tyle lat nikt nie chce tego ruszyć?

Ksiądz ma też zastrzeżenia do pieśni wielkopostnych.

– Tu jesteśmy w samym sercu wielkiej katechezy, która w Wielkim Tygodniu robi się szczególnie dotkliwa. Adorujemy krzyż i śpiewamy „Ludu, mój ludu, cóżem ci uczynił”. Dla przeciętnego człowieka ten lud to przecież nie są ludzie zgromadzeni w tym kościele, tylko Żydzi. Bo czy Polaków Bóg „wyzwolił z mocy faraona”? Nie. Mało komu przyjdzie więc do głowy, że to on swoimi grzechami ukrzyżował Jezusa. Nie brak też pieśni o tym, jak Żydzi się rzucili jako lwy zaciekłe na Pana Jezusa.
A czym, jeśli nie deformowaniem Pisma Świętego, są pasje sprawowane na polskich dróżkach i w polskich parafiach, których bronimy jak niepodległości? W Kalwarii Zebrzydowskiej stroje faryzeuszy z rogami wyraźnie podsuwają konotację: Żyd to diabeł. Jeśli ktoś spotyka Jezusa, spotyka judaizm, a zatem jeśli spotyka antyjudaizm, to czy naprawdę spotyka Jezusa?

To dlaczego Kościół nie chce tego zmienić?

– Nie wiem, to nie jest pytanie do mnie. Uważam, że to znieczulica, brak elementarnej empatii. Ja mogę co najwyżej krzyczeć, prosić. Czuję się bardzo mocno zjednoczony z ludem żydowskim i sądzę, że takie akcenty poniewierają ten lud i tak przez wieki poniewierany. W polskim świątku Jezusie Frasobliwym widzę przede wszystkim Żyda poniewieranego na polskich drogach A źle zinterpretowane Pismo Święte mi w tym pomaga.
Nie pamięta się o tym, że Polska jest największym na świecie cmentarzem żydowskim. Że ten ból żydowski na polskiej ziemi szczególnie promieniuje. Jeżeli się tego nie słyszy – a chyba się nie słyszy – to mamy poważny problem braku wrażliwości. Dla mnie osobiście jest to problem moich zamordowanych rodziców, którzy nigdy Jezusa nie odrzucali, mojego brata, mojej całej rodziny, tych wszystkich, których kocham i za którymi tęsknię. Mój głos to jednocześnie krzyk księdza katolickiego, który powinien kiedyś być usłyszany. Sam w Wielki Piątek nie czytam tak tej modlitwy za Żydów, modlę się „za lud, który był wybrany jako pierwszy”. Kiedy to wymawiam, drżę.

Dlaczego?

– Bo uważam, że wszyscy powinni tak zrobić, a jakoś nikomu to nie przeszkadza. W brewiarzu też można się natknąć na ten zwrot. Został on wprowadzony w rzeczywistość Kościoła w Polsce bezkarnie, fałszywie, jakby komuś zależało na tym, żeby tę nieprawdę nieść, żeby oskarżać Żydów. Nie mam prawa posądzać biskupów, że nie chcą zachowywać nauczania Kościoła. Fakty mówią jednak, że lekceważymy to nauczanie, machamy na nie ręką.
Nie chcę powiedzieć, że nic nie drgnęło, wrażliwość wśród młodzieży jest coraz większa, młodzi ludzie potrafią dziś antysemickie napisy na murach zamalowywać. Ale oprócz pozytywnych znaków są takie, które przejmują bojaźnią, każą mówić, że pewien rodzaj diabła przepędza się tylko postem i modlitwą.

Czy wspólne wydanie Ksiąg Świętych wielkich religii może pomóc w dialogu chrześcijańsko-żydowskim?

– Tłumaczenie Tory Izaaka Cylkowa bardzo cenił Czesław Miłosz. Wszystko, co dotyka źródeł pierwotnych kultury, trzeba publikować, popularyzować. Przecież religia jest kolebką, dopiero z niej wyłania się filozofia, a z filozofii rodzi się nauka i technika. Uważam, że na wielkie księgi religijne warto patrzeć tak, jak robił to Jan Paweł II w Asyżu. Do takiego zbioru można by więc dodać księgi hinduizmu, buddyzmu. Wielkie religie łączą się z polskością odczytywaną w tym najgłębszym sensie, z polskością Jagiellonów, która była otwarta także na buddyzm i hinduizm.
Jeśli zaś chodzi o święte księgi judaizmu, dotknąłbym też w konsultacji ze społecznością żydowską ksiąg Talmudu. Dużo brzydkiego mówi się u nas o „mentalności talmudycznej”, nie mając świadomości, że ta mentalność talmudyczna i u Pana Jezusa była…

Ale z drugiej strony czy popularyzowanie Biblii żydowskiej nie wzbudzi nastrojów antyżydowskich?

– Nie sądzę. Antyżydowskie klisze rodzą się z nieznajomości tekstu. Zetknięcie z żywym tekstem rozbije te klisze, przynajmniej u człowieka, który ma otwartą głowę. A jeśli ktoś ma głowę zamkniętą, to za niego trzeba się tylko modlić.

Wydaje się, że Stary Testament jest w Kościele traktowany po macoszemu.

– Nie powinno tak być, przecież Stary Testament został oficjalnie wprowadzony do liturgii. Choć oczywiście dużo zależy od tego, jak to wygląda w praktyce. Lubię czasem w niedzielę wyjść, żeby posłuchać homilii. Na ogół z trzech tekstów księża komentują Ewangelię. Oczywiście jest pewna trudność w rozumieniu Starego Testamentu, w obiegu funkcjonuje wiele takich „skorup” jak „oko za oko”, „ząb za ząb”. Powtarza się je, nie rozumiejąc, czym były w owym czasie i jak je interpretować. Wielu ludzi nie ma też świadomości, że Nowy Testament wyraźnie odsyła do Starego. W przypowieści o bogaczu, gdy ten prosi Abrahama, by wysłał do jego braci Łazarza, żeby ostrzec ich przez piekłem, padają słowa: mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają.
Nie zrozumiemy Pana Jezusa, nie rozumiejąc tekstu Księgi Ojców. Jezus mówił przecież: nie przyszedłem znieść Prawa.

 

W Nowym Testamencie jest Kazanie na Górze, przypowieści, które można odnosić do życia codziennego. A czy Stary Testament pełni też funkcję umoralniającą, czy można stać się lepszym chrześcijaninem, szerzej – lepszym człowiekiem, czytając Stary Testament?

– W Starym Testamencie mamy dekalog, księgi proroków i psalmy, które stanowią nieustanną modlitwę Kościoła. W księgach historycznych są dzieje ludu, który szedł, zdobywał ziemie i często wielu spraw etycznych nie rozumiał. Ale czytając uważnie, również tam znajdziemy nagany, które Bóg kieruje do swojego ludu. Stary Testament traktuje więc o miłości Boga do człowieka.
Religia nie jest relacją zwrotną, nie można mówić „ja i mój Bóg”, dopóki nie powiemy „ja i drugi człowiek”. Dopiero gdy inny jest moim bratem, w pełni dokonuje się odkupienie. W tym miejscu judaizm pięknie spotyka się z chrześcijaństwem, Emmanuel Levinas z Janem Pawłem II.
Dlatego obie księgi Biblii należy traktować jako całość, nie można ich rozdzielać.

* ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel – ur. się w 1943 r. w getcie w Starych Święcianach k. Wilna. Uratowany jako niemowlę przez małżeństwo Piotra i Emilii Waszkinelów. W wieku 35 lat, po 12 latach kapłaństwa, dowiedział się o swoim pochodzeniu. Od tego czasu posługuje się także imieniem i nazwiskiem swojego żydowskiego ojca: Jakub Weksler. Jest wykładowcą KUL-u, autorem książki „Zgłębiając tajemnicę Kościoła” (2003)

Źródło: Wyborcza.pl