Jakub Halcewicz-Pleskaczewski: Odchodzi ksiądz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dlaczego?

Ks. Alfred Wierzbicki: Dojrzewałem do tej decyzji, gdy na uczelni toczyło się wobec mnie postępowanie dyscyplinarne. Sam jego przebieg to była jedna wielka sugestia, żeby odejść. Dręczono mnie i poniżano. Zacząłem myśleć, że nie chcę mieć do czynienia z tym środowiskiem. Nie było to łatwe, bo ten uniwersytet mnie uformował, sam również coś wniosłem w jego rozwój.

Były też inne powody?

– Te były emocjonalne, ale są też naukowe: brak swobody wypowiedzi. Na KUL pracowałem 30 lat, od 1992 roku. Na koniec mój uniwersytet, zamiast tworzyć warunki debaty, wytoczył mi postępowanie.

Zaczęło się od wypowiedzi dla Onetu, w której komentowałem stanowisko Konferencji Episkopatu Polski w kwestii LGBT+. Oceniłem, że dokument wyglądał, jakby był pisany na księżycu, a nie w Polsce, w której dochodzi do wielu homofobicznych ataków, a tekst biskupów może do nich dodatkowo inspirować. Nie mówiłem tego w próżni: rok wcześniej katoliccy fanatycy i kibole, pobili uczestników Marszu Równości w Białymstoku, bo usłyszeli odezwę do wiernych ówczesnego metropolity białostockiego Tadeusza Wojdy, który mówił przeciwko marszowi pretensjonalnie „non possumus”. 

Atmosfera w Białymstoku urągała chrześcijaństwu. Biciu ludzi towarzyszyło publiczne odmawianie różańca. Arcybiskup tłumaczył, że nie zachęcał do przemocy, ale tak go zrozumiano.

Stanowisko episkopatu w kwestii LGBT+ wzbudzało księdza obawy, że historia się powtórzy?

– Tak. A przynajmniej, moim zdaniem, można było o tym dyskutować. Okazało się jednak, że był to punkt wyjścia dla wszczęcia przeciwko mnie postępowania.

Cały wywiad Jakuba Halcewicza-Pleskaczewskiego z ks. prof. Alfredem Wierzbickim w Więzi