Anna Kołakowska i jej mąż Andrzej są autorami pisma złożonego do Urzędu Wojewódzkiego, w którym domagają się zablokowania IV Trójmiejskiego Marszu Równości. Pod ich petycją rzekomo podpisało się 800 osób. Do tej pory radna PiS Anna Kołakowska i prawicowe bojówki z jej otoczenia, aby utrudnić organizację Marszu Równości, ograniczali się do zgłaszania licznych kontrmanifestacji na jego trasie. Teraz radna wraz ze swoim mężem idzie o krok dalej i zwraca się do wojewody pomorskiego z prośbą o formalne zablokowanie tegorocznego marszu. W piśmie z 20 maja złożonym w urzędzie wojewódzkim czytamy m.in.:

„W ostatnim czasie możemy obserwować zwiększone wysiłki osób środowisk LGBT zmierzające do podważenia tradycyjnego modelu rodziny i do przekonania młodego pokolenia o nieskrępowanej niczym swobodzie zachowań seksualnych. Świadectwem tego jest publikacja »Zdrowelove« sygnowana przez Pawła Adamowicza, w której zachęca się młodzież do masturbacji, dewiacyjnej aktywności seksualnej, a nawet przyznaje się jej prawo do wyboru płci. Innym przykładem mogą być tzw. panele dyskusyjne, których celem jest włączenie Gdańska do tzw. federacji tęczowych miast. Brak reakcji na działalność organizacji homoseksualnych skutkuje swoistym homoterrorem.”

Kołakowscy w swoim piśmie zawarli również tezy, że organizowane w Gdańsku marsze równości są powodem zamieszek, a także angażują znaczne koszty związane z zabezpieczeniem wydarzenia przez policjantów. Twierdzą, że tylko wojewoda ma kompetencje, aby uniemożliwić organizację marszu. Pod pismem radnej Kołakowskiej i jej męża rzekomo podpisało się 800 osób.

Więcej w Wyborczej