Brutalny atak po Marszu Równości w Opolu: Stowarzyszenie Tęczowe Opole reaguje

2024/06/03

W sobotni wieczór na imprezie po VI Marszu Równości w Opolu doszło do dwóch brutalnych ataków na tle homofobicznym. Stowarzyszenie Tęczowe Opole wydało oświadczenie w tej sprawie.

W sobotni wieczór, 1 czerwca 2024 r., w trakcie afterparty po VI Marszu Równości w Opolu w Klubokawiarni OPO przy ul. Krakowskiej 32 doszło do dwóch ataków na tle homofobicznym. Pierwszy z nich miał miejsce około godziny 22:00. Mężczyzna po wejściu do lokalu zaczął wykrzykiwać nienawistne hasła wobec społeczności LGBTQIA+, zerwał tęczową flagę, ukradł przypinki, rozpylił gaz pieprzowy i uciekł z lokalu. Wezwana na miejsce policja zebrała zeznania osób poszkodowanych.

Później, po północy, prawdopodobnie ten sam sprawca wraz z kilkoma zamaskowanymi mężczyznami pojawił się w okolicy miejsca imprezy, ponownie wykrzykując homofobiczne hasła i próbując wedrzeć się do lokalu siłą. Doszło do ponownego ataku gazem pieprzowym. Wezwana na miejsce policja zatrzymała dwie osoby. Pozostali sprawcy uciekli. Zespół pogotowia ratunkowego udzielił pomocy poszkodowanym uczestnikom.

Stowarzyszenie Tęczowe Opole wyraziło swoje oburzenie i wstrząs tym zajściem. W oświadczeniu możemy przeczytać: „Wiemy, że nadal w naszym społeczeństwie są siewcy nienawiści wobec osób nieheteroseksualnych i niecispłciowych. Poza bezpośrednimi sprawcami tego ataku, takie osoby są częściowo odpowiedzialne za przemoc wobec osób LGBTQIA+. Apelujemy niezmiennie, również podczas wczorajszego i poprzednich marszów równości, o skuteczną ochronę prawną społeczności LGBTQIA+ w Kodeksie karnym.”

Stowarzyszenie zwróciło się także do osób uczestniczących w afterparty w OPO, które zostały poszkodowane, o zgłaszanie się do nich poprzez e-mail zarzad.to@gmail.com. Obiecują zapewnienie pomocy prawnej oraz, jeśli będzie to konieczne, darmowe wsparcie psychologiczne. Organizatorzy współpracują z organami ścigania, zabezpieczony zostanie monitoring i podjęte zostaną wszystkie dostępne kroki prawne zmierzające do ukarania sprawców.

Impreza była zwieńczeniem VI Marszu Równości w Opolu, zorganizowanego przez Tęczowe Opole. Patronat nad marszem objął prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. Nad wejściem do Ratusza zawisła tęczowa flaga. Podczas samego marszu nie odnotowano żadnych incydentów.

Źródło: queer.pl

​Przez Lublin, Opole i Olsztyn przeszły Marsze Równości

2024/06/02

Przez Lublin, Opole i Olsztyn przeszły pierwsze podczas tegorocznego „Miesiąca Dumy” marsze równości społeczności LGBT+. W każdym uczestniczyło kilkaset osób. Obyły się bez incydentów i przebiegały spokojnie. Na kolejne weekendy czerwca zaplanowane są marsze w innych miastach Polski, m.in. w Warszawie.

Z początkiem czerwca rozpoczął się tegoroczny tzw. „Pride Month”, czyli obchodzony w wielu miejscach na świecie Miesiąc Dumy środowisk LGBT+. Świętowanie wiąże się z szeregiem wydarzeń i demonstracji, w tym organizowanych rokrocznie w wielu miejscach marszach czy paradach równości. „Pride Month” stanowi m.in. upamiętnienie wydarzeń w nowojorskim pubie Stonewall 28 czerwca 1969 roku – serii gwałtownych demonstracji i zamieszek społeczności LGBT+ po nalocie policji na pub, które stały się jednym z symboli całego ruchu na rzecz praw LGBT+.

W sobotę takie marsze odbyły się w trzech miastach wojewódzkich – Lublinie, Opolu i Olsztynie.

Około 300 osób – jak szacuje policja – wzięło udział w IV Olsztyńskim Marszu Równości, który rozpoczął się zgromadzeniem w Parku Centralnym i przeszedł głównymi ulicami. W tym czasie część centrum miasta była wyłączona z ruchu, zmieniono trasy autobusów miejskich. 

Uczestnicy szli pod hasłem: „Równość dla wszystkich rodzin”. Jak podkreślali organizatorzy, wszystkie rodziny powinny mieć te same prawa w społeczeństwie. „Rodziny składają się z różnorodnych osób: od par decydujących się na dzieci przez te, które dzieci mieć nie chcą, po rodziny jedno- i różnopłciowe. Zarówno osoby monogamiczne i poliamoryczne” – wskazali.

Więcej w RMF24

Homo i transfobia nie są chrześcijańskie

2024/05/27

Ruch pro-life, ale i Kościół powinien jak ognia unikać skojarzenia z homo i transfobią. A powodem wcale nie jest to, że postawa ta szkodzi głoszeniu własnych poglądów, ale przede wszystkim to, że postawa taka jest sprzeczna z nauczaniem Ewangelii i prawdziwą postawą za życiem – komentuje dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.

Ruch-pro life w Polsce, a przynajmniej jego najbardziej radykalna część, od jakiegoś czasu pikietuje poglądy, prezentuje je w najbardziej ostry sposób, a do tego nie cofa się przed obrażaniem innych. I ruch Kai Godek i ten kierowany Mariusza Dzierżawskiego do walki z aborcją dołącza – kompletnie kuriozalnie z perspektywy skuteczności przekazu i dotarcia do większej liczby ludzi – walkę z osobami LGBTQ+, które oskarżane są o pedofilię, a także z osobami transpłciowymi.

Część polityków zaś – oczywiście tych z prawej strony – nie tylko chętnie podczepia się pod tą retorykę, ale także próbuje budować na niej swoją własną rozpoznawalność polityczną. Ostatnie dni przyniosły dwa – odmienne, ale równie dobitne – potwierdzenie tego zjawiska.

Pierwszym i o wiele bardziej dramatycznym było to, co wydarzyło się podczas wczorajszego wysłuchania na temat aborcji. Kaja Godek, reprezentująca jedną z organizacji pro-life dopytywana była przez reporterkę Polskiej Agencji Prasowej Angelę Getler (która jest transkobietą) o jakieś kwestie prawne, a „obrończyni życia” (cudzysłów nie jest tu z mojej strony przypadkowy) zamiast odpowiedzieć na pytanie, zaczęła atakować dziennikarkę. – Proszę się ode mnie odsunąć, bo się brzydzę – mówiła Godek.

– Jak podchodzi do mnie gej, albo inna osoba z tego środowiska, to mam odruch wymiotny – dodała. Jakiś czas później sama pochwaliła się sprawą na portalu X. „Wyszłam skomentować aborcyjną agresję. Widoczny po prawej transseksualista wchodził na mnie fizycznie i atakował. Okropne!” - napisała i dodała zdjęcia.

Kłopot z nimi jest tylko taki, że nie dowodzą one jakiejkolwiek formy ataku czy „wchodzenia” na nią. Angela Getler zadawała pytanie w normalnej, standardowej odległości, w podobnej zresztą stali także inni dziennikarze, a „atak” na nią spowodowany był wyłącznie transfobią Godek.

Cały tekst w serwisie Wirtualna Polska

38-latek zatrzymany za antysemickie graffiti w wagonie warszawskiego metra

2024/05/24

Mężczyzna został zatrzymany za zniszczenie składów podziemnej kolei. Ale prokuratorskie zarzuty, które dostał, są dużo poważniejsze, niż tylko wandalizm.

18 maja policjanci z wydziału kryminalnego Komendy Rejonowej Policji V zatrzymali 38-latka, który na początku miesiąca, jadąc warszawskim metrem, namalował farbą wewnątrz wagonu dwa napisy. 

Policja ani prokuratura nie ujawniają ich treści. Wiadomo jednak, że jeden z nich miał charakter antysemicki. – Nie odnosił się do konfliktu na Bliskim Wschodzie. To był zwykły, głupi antysemityzm – słyszymy. 

Jak udało się nam dowiedzieć, był tam wulgaryzm pod adresem Żydów.  

Pracownicy metra zgłosili sprawę policji. Śledczy uznali, że napisy wyczerpują znamiona przestępstwa. Prokuratura na podstawie zebranego materiału dowodowego postawiła mężczyźnie zarzut z art. 256 Kodeksu karnego, czyli znieważenia z powodu przynależności narodowej i nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym. – W ocenie prokuratury ma to charakter występku chuligańskiego – mówi „Wyborczej” prokurator Szymon Banna, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Prokurator zastosował wobec mężczyzny policyjny dozór. Grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności. 

Źródło: Gazeta Wyborcza

Pomazali fasadę Domu Ukraińskiego w Warszawie. „Wiadomo, kto za tym stoi”

2024/05/24

Na ścianie Domu Ukraińskiego w Warszawie ktoś namalował hasło: „Potrzebujemy wyborów”. Szefowa organizacji przekonuje, że to element „rosyjskiej prowokacji”. Sprawę zgłoszono na policję.

– Ktoś chce wzbudzić konflikt w społeczności ukraińskiej i poszerzyć rosyjską narrację o tym, że kadencja Wołodymyra Zełeńskiego się skończyła, a Ukraińcy niby domagają się wyborów – mówi nam Myroslava Keryk, prezeska Fundacji Ukraiński Dom. Nie ma wątpliwości, że napisy na budynku przy ul. Zamenhofa w Warszawie to rosyjska prowokacja.

Hasła wymalowano po polsku i po ukraińsku. Keryk informuje, że o sprawie powiadomiono policję. – Zawiadomienie zostało przez nas złożone w komisariacie na Wilczej [Komenda Rejonowa Policji Warszawa I – red.]. Poinformowano nas, że postępowanie będzie prowadzone w kierunku wandalizmu. Natomiast my w rozmowie z policjantami zaznaczyliśmy, że w naszej ocenie jest to mocna rosyjska propaganda i element wojny hybrydowej – dopowiada nasza rozmówczyni.

Dom Ukraiński zwraca uwagę, że podobne hasła pojawiły się także na fasadzie ukraińskiego konsulatu na warszawskim Mokotowie. – Wiemy też, że takie działanie odnotowano też w Niemczech, w Monachium – mówi Keryk.

Więcej w Radiu TOK FM

Czy homofobiczna i transfobiczna mowa nienawiści powinna być penalizowana?

2024/05/24

Przez kilka lat trwała w Polsce, wspierana przez instytucje państwa i samorządu, nagonka na osoby ze społeczności LGBTQIA. Homoseksualność łączono z pedofilią, a część terytorium Polski ogłoszono „strefą wolną od LGBT”. Nowelizacja Kodeksu karnego jest odpowiedzią na niedawne działania państwa i bezkarność osób posługujących się publicznie homofobiczną mową nienawiści i podżegających do przemocy.

Toczą się prace nad rządowym projektem nowelizacji Kodeksu karnego. Celem nowelizacji jest wzmocnienie prawnokarnej ochrony przed przestępczymi zachowaniami motywowanymi przesłankami dyskryminacyjnymi ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć, orientację seksualną i tożsamość płciową.

Projektodawca realizuje tą nowelizacją rekomendacje Komitetu Praw Człowieka, Komitetu Praw Dziecka, Komitetu Praw Osób z Niepełnosprawnościami, Komitetu Przeciwko Torturom, Komitetu Ministrów Rady Europy, Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej i Europejskiej Komisji Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji. Wymienione instytucje traktatowe wielokrotnie wskazywały na konieczność wprowadzenia w polskim prawie zmian objętych projektem.

Od wielu lat pozarządowe organizacje zajmujące się prawami człowieka – i to nie tylko te, które specjalizują się w reprezentowaniu społeczności osób LGBTQIA – domagały się rozszerzenia katalogu przestępstw motywowanych uprzedzeniami o przesłankę orientacji seksualnej oraz tożsamości płciowej. Inicjatywy te są odpowiedzią na szczególnie drastyczne przejawy mowy nienawiści skierowane do osób z tej właśnie społeczności – pisze Jacek Jasionek, członek Rady Programowej Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Osób LGBT Tolerado w latach 2019-2022.

Cały tekst dostępny na stronie Fundacji Pomocy Ofiarom Przestępstw.

Tak, nadal stosowane są pushbacki. Obecnie nazywa się to humanitarnym zawróceniem do linii granicy

2024/05/21

W przypadku stosunku do migrantów – chodzi o to, żebyśmy jako społeczeństwo w przypadku spotkania na naszej granicy z uchodźcą, nawet jeśli jest to wbrew naszym doraźnym interesom, potrafili potraktować go tak, jak mówi, no właśnie – kultura.

Kiedy wybraliśmy wymarzony rząd, wydało się słuszne przestrzegać kilku reguł opartych na przeświadczeniu, że zadaniem nowej władzy jest zniszczyć i wyrzucić to, co w ostatnich latach było nikczemne, winnych ukarać, budować na zasadach i wartościach, w imię których walczyliśmy (choćby bojkotem jednej i wsparciem drugiej strony) ze złem (kłamstwem, lizusostwem, korupcją, konformizmem, chamstwem…) o dobro. Nadzieje szybko zaczęły się spełniać, jak to z nadziejami bywa – dla niektórych szybko, dla innych za wolno, dla tych niezbyt radykalnie, itd.

W moim przekonaniu wszystko szło w rytmie zrozumiałym, dającym odczuć, że nowa władza – ta, której chcieliśmy i chcemy – realizuje nasze wielkie oczekiwania. Trwanie pewnych indywiduów budziło przez jakiś czas sprzeciw, wolelibyśmy widzieć ich za wielką mafijną kratą, ale i na nie (te indywidua) przyszła lub przyjdzie w końcu pora, jeśli sprawiedliwość jeszcze się nie dokonała, są znaki, że nie została zapomniana i jej wyegzekwowanie jest tylko kwestią czasu.

Krótko mówiąc, w kwestiach wymiernych chwalę rząd i utwierdzam się w przekonaniu, że proces „naprawy Rzeczypospolitej” został wdrożony, ogień krzepnie, blask ciemnieje, w naszych działaniach i rozmowach pojawia się optymizm, entuzjazm, wdzięczność. I tak dalece poddałem się wrażeniu, że wszystko, co złe, zamieniło się w dobro, że przegapiłem kilka ważnych elementów życia społecznego. Po prostu – uznałem, że na lepsze musiało zmienić się wszystko. I dopiero (powtarzam: naiwność!) jakoś w połowie marca, czyli już po projekcji „Zielonej granicy” Agnieszki Holland, który to film byłem przekonany, że przeorał narodową świadomość i sumienie, zorientowałem się, że PiS-owska (jak mniemałem) praktyka pushbacków w dalszym ciągu jest stosowana i ma się dobrze. Jak to?! – szczypałem się w nogę. Przecież wróciliśmy z koszmaru na etap humanizmu. Nie może być!

Cały tekst Jarosława Mikołajewskiego w Gazecie Wyborczej

Homofobia się nie opłaca. Ponad 10 tys. zł kary za akcję „Stop LGBT”

2024/05/20

Prezes UODO nałożył 10 913 zł kary na Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop LGBT” za to, w jaki sposób prowadził zbiórkę podpisów. Chodzi o to, że listy z podpisami pod projektem zakazującym zgromadzeń w sprawie praw osób LGBT leżały niezabezpieczone w kościele.

Jak wynika z informacji, która wpłynęła do UODO, Komitet Inicjatywy Ustawodawczej „Stop LGBT”, który zbierał podpisy, robił to tak, że listy poparcia nie były chronione. Jak wskazano, w jednym z kościołów listy „leżały sobie spokojnie na ołtarzach bocznych, a w tygodniu na stoliku z prasą katolicką pod chórem. (…) Każdy może je sfotografować, a nawet bez najmniejszego problemu wynieść z kościoła. A tam są dane wrażliwe, bo przecież ujawniają także konkretny światopogląd i wyznanie. Dane wrażliwe osób wystawione są na niczym nieograniczoną dostępność (…)”.

Komitet potwierdził, że opisana sytuacja miała miejsce, ale w jego ocenie do naruszenia przepisów RODO nie doszło. Postępowanie przeprowadzone przez Prezesa UODO wykazało jednak naruszenie wielu przepisów RODO, w tym tych, które odnoszą się do kwestii bezpieczeństwa danych osobowych.

Co prawda Komitet przeprowadził analizę ryzyka, ale uczynił to w sposób nieprawidłowy, nie identyfikując wszystkich możliwych zagrożeń, a zidentyfikowane ryzyka ocenił jako „nieistotne” – zauważa UODO.

„Efektem był w szczególności brak nadzoru nad listami poparcia ze strony osób zbierających podpisy, co pozwalało osobom postronnym na swobodny dostęp do tych list i znajdujących się na nich danych osobowych” – czytamy w informacji prasowej.

Więcej w Dzienniku

Skandaliczna wypowiedź posła PiS w programie na żywo. Buda brnie dalej: Zwykłe pytanie

2024/05/16

Waldemar Buda został zapytany przez dziennikarza TVN24 o swoją homofobiczną wypowiedź, która padła we wtorek na antenie Polsat News. – Hipokryzja i amok tych ludzi jest nieprawdopodobny. (…) Terroryzm homofobiczny ze strony tego środowiska jest potworny – stwierdził w odpowiedzi poseł PiS.

We wtorek 14 maja Waldemar Buda obraził Krzysztofa Śmiszka na antenie Polsat News. – Ja potwierdzam, że pan Śmiszek wie, co mówi, bo mąż czy żona, pan Biedroń głosował za paktem migracyjnym – powiedział poseł PiS. – Wie pan co, jest pan po prostu kretynem, homofobem i nie powinien pan występować w przestrzeni publicznej – odparł polityk Lewicy. W pewnym momencie zainterweniowała prowadząca i poprosiła o Budę o przeproszenie Śmiszka, co ten ostatecznie zrobił.

Następnego dnia, w środę, w Sejmie reporter TVN24 zapytał Waldemara Budę o jego słowa. – Bardziej mnie tam obrażano, niż ja obrażałem – odparł polityk Prawa i Sprawiedliwości i dodał, że nie jest mu „absolutnie” wstyd za swoją wypowiedź.

– Hipokryzja i amok tych ludzi jest nieprawdopodobny. Dla mnie to było zwykłe pytanie, nikogo nie obrażało. (…) Terroryzm homofobiczny ze strony tego środowiska jest potworny. Pytania można zadawać, one nikogo nie obrażały – zaznaczył Buda.

Politycy rozmawiali w programie „Debata Dnia” na temat zatwierdzonego przez Unię Europejską paktu migracyjnego. W studiu Polsat News obecni byli Marek Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego, Krzysztof Śmiszek z Lewicy, Krystian Kamiński z Konfederacji i Waldemar Buda z Prawa i Sprawiedliwości. 

Tego samego dnia bowiem unijny pakt migracyjny został ostatecznie zatwierdzony. Decyzję podjęli ministrowie finansów 27 krajów członkowskich na spotkaniu w Brukseli. Polska głosowała przeciwko wszystkim dziesięciu elementom paktu, podobnie jak i Węgry, ale większość państw poparła regulacje. Kluczowy i kontrowersyjny element paktu to obowiązkowa solidarność, przewidującą przyjmowanie migrantów.

Więcej na gazeta.pl

Po kilku zwrotach akcji jest wyrok. Prezeska „Wołyń Pamiętamy” prawomocnie skazana

2024/05/15

Frustracja związana z rzezią wołyńską nie może być pretekstem do znieważania Ukraińców na tle narodowościowym – taki wniosek płynie z dzisiejszego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który jednocześnie złagodził karę wobec hejterki.

Sąd Okręgowy w Warszawie złagodził wyrok wobec znanej hejterki Katarzyny S., prezeski opolskiej Fundacji „Wołyń Pamiętamy”. We wrześniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał ją na surową karę za znieważanie Ukraińców i Żydów na tle narodowościowym. Wyrok: rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na trzy lata, dozór kuratora oraz 500 zł grzywny i obowiązek pokrycia ok.10 tys. zł kosztów procesu.

Zdaniem orzekającej w pierwszej instancji sędzi Agnieszki Jaźwińskiej czyny kobiety z lat 2018-2019 wypełniły znamiona przestępstw polegających na znieważeniu. Sąd skazał hejterkę także za użycie sformułowania „c…pa” pod adresem Igora Krawetza (Isajewa), aktywisty i dziennikarza ukraińskiego pochodzenia. Natomiast za znikomo szkodliwe społecznie uznał ujawnienie przez hejterkę informacji ze śledztwa (kobieta ujawniała w sieci m.in., jak wyglądały przesłuchania w prokuraturze czy przeszukanie).

Wyrok, który zapadł w pierwszej instancji, był surowszy, niż chciała prokuratura. Ale, co niecodzienne, stanowisko prokuratury w toku sprawy się zmieniało i to diametralnie. Sprawą hejterki zajmował się najpierw wyspecjalizowany w ściganiu przestępstw z nienawiści prok. Maciej Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Północ. W akcie oskarżenia postawił sprawczyni kilkanaście zarzutów.

Oskarżona miała określać Ukraińców m.in. mianem „zboczonego plemienia”, „bydła stepowego”, „banderowskich szmat”, „kundliszczy” czy „banderowskiego pomiotu”. Młynarczyk przed sądem domagał się dla Katarzyny S. kary roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz przeprosin. Argumentował, że pamięć o zbrodni na Wołyniu była dla oskarżonej wyłącznie maską służącą wzbudzaniu wrogości do Ukraińców.

Więcej w Wyborczej

Działacz Nowej Lewicy zaszokował komentarzami na temat Eurowizji. Przeprasza po interwencji ministry Kotuli

2024/05/14

Zasłużony polityk Nowej Lewicy ze Szczecina skrytykował zwycięstwo na Eurowizji niebinarnego artysty, bo konkurs wygrał „facet w pończoszkach i spódniczce”. O „całujących się facetach” napisał: „obrzydliwość”. Potem było jeszcze gorzej.

Wpisy zamieścił na Facebooku Andrzej Mickiewicz, kandydat Nowej Lewicy na radnego sejmiku w ostatnich wyborach samorządowych, i szef lokalnego sztabu wyborczego Nowej Lewicy w wyborach parlamentarnych.

Po finale 68. Konkursu Piosenki Eurowizji, który odbył się w sobotę wieczorem w Malmoe, Andrzej Mickiewicz zamieścił na swoim profilu komentarz:

„Eurowizję wygrał facet w pończoszkach i spódniczce. Chyba trzeba byłoby jakiś nowy konkurs Eurowizji dla widzów powyżej 60 albo 50 plus albo ja się już nie znam na muzyce. A myślałem że po Kończycie wurst już nic innego się nie da zrobić. Myliłem się”.

Drag queen Conchita Wurst wygrała Eurowizję w 2014 r. Zwycięzcą tegorocznej edycji Eurowizji zostało Nemo ze Szwajcarii. To pierwsza osoba niebinarna, która wygrała ten konkurs.

Polityk Nowej Lewicy o tegorocznej edycji Eurowizji napisał jeszcze:

„Oglądam najbardziej obsceniczną i miejscami satanistyczną Eurowizję, koncert piosenki a raczej występów dziwaków, co to za konkurs piosenki gdy jeden ze śpiewających biega z gołym przyrodzeniem po scenie. Powiedzieć, że to schodzi na psy to byłby niestety komplement”.

Polityk lewicy pod swoimi komentarzami wdał się jeszcze w dyskusję z internautami i komentował: „Całujący się faceci i faceci w stringach, obrzydliwość”, „Zawsze oglądam z nadzieją, że wreszcie będzie to festiwal piosenki a nie pedalstwa”.

Jego komentarze przez elektorat lewicy odebrane zostały jako homofobiczne, w sieci zwracano uwagę, że nie przystoją politykowi Lewicy i żeby bardziej poprawnie dobierał słowa. Dziennikarz WP Patryk Michalski na platformie X skomentował w poniedziałek: „Lewicy gratulujemy homofobów”.

Jeszcze w poniedziałek interwencję w sprawie wpisów partyjnego kolegi zapowiedziała ministra równości Katarzyna Kotula. Osobom oburzonym zachowaniem „fana Eurowizji” odpowiadała: „Nie ma miejsca w Lewicy dla takich poglądów. Pójdzie wniosek do sądu partyjnego.”

Więcej w Wyborczej

Rodzice wściekli, wiceprezydent z PO niezadowolony. Tęczowa flaga znika ze szkoły w Koninie

2024/05/14

Konińska podstawówka chciała być „miejscem przyjaznym każdej osobie”, więc przyłączyła się do Tęczowego Piątku. Nie spodobało się to części rodziców. I się zaczęło.

Szkoła Podstawowa nr 11 im. Floriana Marciniaka na konińskim Łężynie za patrona ma instruktora harcerskiego i założyciela Szarych Szeregów. Na swojej stronie internetowej pisze, że w gronie absolwentów „może poszczycić się liczną rzeszą znanych i cenionych ludzi”, a wśród nich są – „księża, nauczyciele, prawnicy, inżynierowie fachowcy różnych specjalności”.

Konińska podstawówka postanowiła się też pochwalić tęczą. Z okazji Tęczowego Piątku 26 kwietnia zorganizowała akcję – zawiesiła tęczową flagę, czyli symbol emancypacji społeczności LGBT+, zorganizowała warsztaty równościowe.

Flaga najpierw zawisła obok unijnej i biało-czerwonej, ale gdy dyrektorce zwrócono uwagę, że łamie to protokół, przewieszono ją w inne miejsce na fasadzie budynku. Również widoczne.

Gdy szkoła postanowiła wziąć udział w Tęczowym Piątku, tłumaczyła, że chce w ten sposób pokazać, że „to miejsce bezpieczne i przyjazne dla każdej młodej osoby, niezależnie od orientacji seksualnej, tożsamości płciowej czy cech płciowych”. Po tym wpisie nie ma już dziś śladu.

Akcja konińskiej podstawówki nie wszystkim się spodobała. Na dyrektorkę rzuciła się część rodziców.

Rozmówca „Wyborczej”: – To była inicjatywa pedagogów. Ale spotkała się z negatywną reakcją kilkorga rodziców. Zażądali od pani dyrektor, by usunęła tęczową flagę, oraz z internetu wszystkie posty i komentarze dotyczące tej inicjatywy. I żeby zaprzestała takiej działalności, bo to „niezgodne ze światopoglądem” części rodziców. 

W Koninie miastem rządzi prezydent Piotr Korytkowski z PO, a jego zastępcami są Witold Nowak (też PO) i Paweł Adamów (Polska 2050). Różnią się w poglądach. 

To właśnie wiceprezydent Witold Nowak nadzoruje szkoły. Dyrektorka się z nim spotkała. Po tym spotkaniu tęczowa flaga została zdjęta, a z jej mediów społecznościowych zniknęły wszystkie ślady po tęczowych inicjatywach. Jeden z internautów: – Równość przetrwała w Koninie całe dwa tygodnie. 

Tristan Tomczak, dziennikarz i organizator Marszu Równości w Koninie, zwraca uwagę: – W przeszłości prezydent obejmował Marsz Równości patronatem. Przemawiał też na nim.

Więcej w Wyborczej

Nagonka narodowców na działaczkę gmin żydowskich w Polsce. O hejcie powiadomiła ambasadę

2024/05/14

„Hila przeproś za rodaków! Free Palestine!” – takie wlepki atakujące aktywistkę żydowską pojawiły się w miniony weekend w Kaliszu. Hila Marcinkowska o sprawie powiadomiła ambasadę Izraela w Warszawie.

Wlepki z gwiazdą Dawida na słowie „rodaków” oraz z flagą Palestyny i żołnierzem izraelskim strzelającym do cywila rozlepiono na znakach drogowych i słupach oświetleniowych na starówce w Kaliszu. Jako pierwszy zauważył je Marek Tworek, kaliski aktywista antyfaszystowski i pedagog zajmujący się edukacją dzieci z niepełnosprawnością. 

– Takie personalne wycieczki w kontekście konfliktu Palestyny i Izraela są złe i niebezpieczne. Ten konflikt nie można oceniać zero-jedynkowo, bo obie strony robią tam złe rzeczy, ale żeby obarczać za to naszą koleżankę, to jest bardzo słabe – uważa antyfaszysta. 

Personalizowanie odpowiedzialności za to i wskazywanie jej jako winnej może skończyć się tragicznie. Dojdzie do tego, że nie będzie mogła chodzić spokojnie po ulicach

Tworek wskazuje przykład śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. – Hejt zawsze prowadzi do tragedii – dodaje.

Według antyfaszysty, autorami antysemickich treści są kaliscy narodowcy ze środowiska pseudokibiców. Na razie znalazł niewiele wlepek, ale jego zdaniem będzie więcej. – Takich wlepek drukuje się minimum kilkaset. One nadal będą się pojawiały w mieście – twierdzi.

W środowisku pseudokibiców autorów szuka również Hila Marcinkowska, przewodnicząca Rady Religijnej Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, do której adresowane są wlepki. – Oni nie znoszą Arabów, ale jeszcze bardziej nie znoszą Żydów – mówi.

To nie pierwszy atak na tę działaczkę środowisk żydowskich. W Kaliszu na murach pojawiały się szydzące z niej napisy.

– Poinformowałam o wlepkach w Kaliszu ambasadę Izraela oraz na grupie społecznościowej gmin żydowskich, gdzie można zgłaszać przypadki antysemityzmu w Polsce – informuje Marcinkowska.

Więcej w Wyborczej

Donald Tusk: push-back humanitaryzmu. Z granicy z Białorusią zniknęli ludzie, została tylko wojna

2024/05/12

Donald Tusk wzmacnia wojenną narrację o granicy, zapowiada „nowoczesną fortyfikację”, która ma nas chronić przed migrantami, którzy są traktowani jak narzędzia ataku na Polskę, a nie ludzie. Odżywa PiS-owskie hasło „murem za polskim mundurem”.

„Ważne deklaracje Premiera Donalda Tuska na granicy z Białorusią. Niestety wyzwania związane z zabezpieczeniem czy zarządzaniem granicą (polityka i procedury graniczne) dotyczą coraz bardziej kwestii bezpieczeństwa Polski niż tylko migracji. Coraz mocniej dostrzegają to także nasi partnerzy z UE”, napisał 11 maja po wystąpieniu premiera Donalda Tuska na granicy polsko-białoruskiej wiceszef MSWiA, Maciej Duszczyk, specjalista od migracji.

Sam premier w przemówieniu na granicy nawet nie wspomniał o ludziach w lesie – mówił jedynie o wojnie hybrydowej, bezpieczeństwie i nielegalnej migracji. Podkreślał, że cała Polska stoi murem za żołnierzami i strażnikami granicznymi w ich walce o polskie bezpieczeństwo.

Chociaż propagandowe hasło z czasów rządów PiS „murem za polskim mundurem” nie padło, brzmiało to właśnie tak: „Polski rząd, polska administracja, ale i przygniatająca większość Polek i Polaków, wszyscy jesteśmy z wami w tej trudnej misji i trudnej służbie.

Coraz więcej Polek i Polaków rozumie, w jak trudnych warunkach pracujecie. (…) Nie ma limitów środków, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo Polski. (…) Wszyscy muszą zobaczyć, że jesteście w centrum zainteresowania i wsparcia państwa polskiego. Wiem, że nielegalnych przejść na tej granicy jest coraz więcej, stąd decyzje o wzmocnieniu infrastruktury granicznej. (…) Pracujemy też nad zmianami prawa, które będzie dawało pełne wsparcie funkcjonariuszom”.

Nie został ślad nawet po elementach humanitaryzmu czy „etycznych” zawróceniach migrantów do linii granicy. Nie było mowy o pomocy ludziom, którzy przeszli granicę i znajdują się polskich lasach.

Komentujący przemówienie premiera wiceminister Duszczyk także o nich nie wspomniał. Jasno wskazał, że na granicy mówimy o bezpieczeństwie, a nie o migracji. To stwierdzenie dziwi, gdy wypowiada je specjalista od migracji, którego zadaniem jest sformułowanie – do końca 2024 roku – polityki migracyjnej, której Polska dotychczas nie ma. I która będzie chyba – choć nic już nie jest pewne – uwzględniać zobowiązania, jakie nakłada na Polskę prawo humanitarne.

Z narracji o granicy zniknęli ludzie. Zostało wojsko, bezpieczeństwo, wojna hybrydowa, bezosobowa presja migracyjna. W twicie Duszczyka widać tę zasadniczą zmianę – kryzys na granicy nie jest już nawet kryzysem migracyjnym (nie mówiąc o humanitarnym), jest kryzysem bezpieczeństwa.

W świecie przedwojennym, jaki ogłosił Donald Tusk, wojna hybrydowa niemal zrównuje się z zagrożeniem rosyjską agresją, a uchodźcy i uchodźczynie, starający się przedrzeć do Unii Europejskiej, są traktowani niemal jak rakiety i bomby, które mogą spaść na nasz kraj (więcej o tym – dalej).

Cały tekst Magdaleny Chrzczonowicz w oko.press

Marsz Równości w Łodzi. Ministra Kotula: doprowadzę do końca ustawę o związkach partnerskich, a potem małżeństwach

2024/05/12

Ulicami Łodzi po raz trzynasty przeszedł w sobotę (11 maja) Marsz Równości. Odbył się pod hasłem – „Równość się rzekło!”.

– Zmieniła się władza, ale ciągle – jako społeczność LGBT+ – musimy się mierzyć z tymi samymi trudnościami. Hejtem, mową nienawiści, a nawet przemocą – mówią jego organizatorzy.

Marsz Równości w Łodzi rozpoczął się w sobotę, 11 maja, o godz. 13 na placu Dąbrowskiego. Wzięło w nim udział około 1000 osób.

Czy społeczności LGBTQ+ żyje się w Polsce lepiej po tym, jak demokratyczne partie koalicji z 15 października przejęły władzę od PiS? – Po zmianie władzy poczuliśmy ulgę, że teraz jest szansa na realną zmianę naszej sytuacji, jest większe poczucie bezpieczeństwa, ale prawo do tej pory się nie zmieniło. Jest projekt Ustawy o związkach partnerskich, w której proces włączone są organizacje pozarządowe, w tym Fabryka Równości, ale ciągle są politycy i polityczki jej przeciwni, a te rozwiązania nie są wpisane w umowę koalicyjną. Ustawa dotycząca mowy nienawiści również jeszcze nie została wprowadzona, dlatego zastanawiamy się obecnie, na ile faktycznie dojdzie do zmiany i na ile dane nam obietnice lepszej Polski i lepszego życia mają pokrycie. Idąc do wyborów 15 października, daliśmy politykom opozycji kredyt zaufania. W czasie Marszu Równości chcemy o tym im przypomnieć – mówił jeszcze przed marszem Miłosz Herka, członek zarządu Stowarzyszenia Fabryka Równości w Łodzi.

Herka dodaje, że zmieniła się władza, ale ciągle, jako społeczność LGBT+ muszą się mierzyć z tymi samymi trudnościami. Młodzież zgłasza się ciągle z tymi samymi problemami: niezrozumienie, mowa nienawiści, hejt, dyskryminacja w szkole, brak edukacji seksualnej oraz przemoc.

Organizatorzy Marszu Równości chcą równości małżeńskiej, związków partnerskich, legalizacji aborcji, liberalizacji zasad stosowania antykoncepcji, edukacji seksualnej, edukacji antydyskryminacyjnej w szkołach, a także, żeby proces tranzycji zarówno chemicznej jak i prawnej został ułatwiony na drodze administracyjnej oraz żeby tranzycja medyczna i hormonalna były refundowane przez NFZ.

W marszu uczestniczyli m.in. przedstawiciele lewicy, w tym Robert Biedroń i ministra ds. równości – Katarzyna Kotula. Ministra zadeklarowała, że zadba o ich godność i bezpieczeństwo. – Zrobię absolutnie wszystko, by doprowadzić do końca sprawę związków partnerskich i potem wyruszyć w marsz po równość małżeńską – powiedziała Kotula.

Więcej w Wyborczej

Gwiazda prawicy uderza w dyrektora TVP Poznań. Bo objął patronatem Marsz Równości i festiwal LGBT+

2024/05/11

Przez miesiąc będziemy mieć na antenie TVP Poznań promocję lewicowych postulatów społeczności LGBT+ – bulwersuje się związana z PiS dziennikarka Jolanta Hajdasz, członkini rady programowej TVP Poznań.

Jolanta Hajdasz to sympatyzująca z prawicą dziennikarka radiowa i telewizyjna, członkini zarządu związanego z PiS Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy SDP. Hajdasz należy też do Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego, naukowej przybudówki PiS.

Przed ośrodkami TVP – w tym również tym poznańskim – protestowali politycy PiS i jego zwolennicy, Jolanta Hajdasz stała tam razem z nimi.

Pod koniec stycznia nowym dyrektorem TVP Poznań został dziennikarz telewizyjny Jan Józefowski, w przeszłości pracownik telewizji publicznej, później telewizji WTK. Telewizja w Poznaniu ma nowego dyrektora, ale starą radę programową, bo tę powołała w marcu 2021 roku PiS-owska Rada Mediów Narodowych.

W środę, 8 maja odbyło się kolejne posiedzenie rady programowej TVP Poznań. Hajdasz nie mogła wziąć w nim udziału, bo była w Warszawie, o czym w mailu, przed posiedzeniem rady, poinformowała jej członków. 

W czerwcu w Poznaniu odbędzie się festiwal Poznań Pride, a zwieńczy go Marsz Równości. Festiwal po raz pierwszy trwa cały miesiąc. Po raz pierwszy współorganizuje go urząd miasta, a patronatem objął poznański ośrodek TVP. I na to właśnie zwraca uwagę Jolanta Hajdasz.

W wysłanej wiadomości pisze jednak, że w jej ocenie „rada programowa powinna przeciwko temu zaprotestować ze względu na wyjątkowo kontrowersyjne cele, jakie stawia sobie organizator Marszu Równości, czyli Grupa Stonewall”. Hajdasz pisze, że celem stowarzyszenia jest działalność na rzecz „najważniejszych potrzeb społeczności LGBT+ „, a „jako pierwszy postulat wymienia ona wprowadzenie w Polsce pełnej równości małżeńskiej z możliwością adopcji dzieci dla osób LGBT+ oraz uchwalenie ustawy o uzgodnieniu płci (…)”.

„To bardzo radykalne postulaty, wyjątkowo bulwersujące dla sporej części społeczeństwa i chociażby ze względu na ten radykalizm nie powinna się angażować w to wydarzenie telewizja publiczna. Postulaty tej finansowanej przez zagraniczne podmioty Grupy Stonewall są szkodliwe społecznie, o czym coraz częściej mówią naukowcy i działacze społeczni na Zachodzie, gdzie od lat realizowane są te postulaty” – przekonuje Jolanta Hajdasz.

Więcej w Wyborczej

 

Rafał Ziemkiewicz skazany na cztery miesiące prac społecznych. Nazwał aktywistę padliną i łachmytą

2024/05/08

„Aty, łachmyto, bierzesz pieniądze z zagranicy za fabrykowanie oszczerstw i potwarzy na Ojczyznę” – napisał w mediach społecznościowych prawicowy publicysta do działacza LGBT Barta Staszewskiego. Sąd skazał pisarza na karę ograniczenia wolności.

Sprawa zaczęła się od wymiany zdań na platformie X. Bart Staszewski skomentował wpis Janusza Kowalskiego, posła Suwerennej Polski, o rzekomej „homopropagandzie w TVP za milion złotych”. Działacz LGBT przypomniał więc, że Kowalski zarobił w państwowych spółkach, a przede wszystkim zasiadając w zarządzie PGNiG, ponad 2 mln zł. Wtedy do dyskusji włączył się prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz, nazywając Staszewskiego „padliną i łachmytą, który bierze pieniądze z zagranicy za kłamstwa na temat Polski”. 

W poniedziałek, 6 maja Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia skazał Rafała Ziemkiewicza – w związku z tą wypowiedzią – za przestępstwo zniesławienia i znieważenia. Wymierzył mu karę czterech miesięcy prac na cele społecznych i wpłaty 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Sąd zobowiązał go także do przeproszenia aktywisty w terminie miesiąca od uprawomocnienia się wyroku. 

 
 
 
 

W Saksonii w sondażach prowadzi AfD i rośnie przemoc. Neonazista pobił polityka socjaldemokracji

2024/05/07

Polityk SPD z Drezna ma złamane kości twarzy, przeszedł operację. Jego pobicie przypomniało Niemcom terror nazistowskich bojówek z lat 30.

Piątek, 3 maja, późny wieczór. Striesen to dzielnica stolicy Saksonii, Drezna, położona kilka kilometrów na wschód od starówki. Członek młodzieżówki Partii Zielonych rozwiesza plakaty wzdłuż Schandauer Straße. Atakuje go czterech młodych ludzi, padają obelgi, potem ciosy, działacz ucieka, zostawiając swój sprzęt. Napastnicy szukają kolejnej ofiary i po kilku minutach znajdują ją w pobliżu. To 41 – letni Matthias Ecke, europoseł SPD, który również wiesza plakaty. Mężczyzna zostaje brutalnie pobity i skopany, ma połamaną kość jarzmową i oczodół.  Do szpitala zabiera go karetka, przechodzi skomplikowaną operację.

Ecke to w Saksoni znany polityk. W nadchodzących wyborach europejskich nie tylko walczy o ponowny wybór, ale startuje jako tzw. Spitzenkandidat, czyli lokomotywa wyborcza swojej partii. Dlaczego został pobity na ulicy? W nocy z niedzieli na poniedziałek na policję wraz z matką stawił się jeden ze sprawców, 17-letni mieszkaniec Drezna. Śledczy ustalili personalia pozostałych napastników, w ich mieszkaniach policja przeprowadziła rewizje. O motywie napaści na Eckego napastnik – który nie został aresztowany, bo zdaniem śledczych nie ma ryzyka ucieczki ani mataczenia –  milczy. Policja podejrzewa jednak, że chłopak miał związki ze skrajną prawicą, a atak nie miał jedynie chuligańskiego charakteru.

W Saksonii skrajna prawica była poważną siłą jeszcze zanim na politycznej scenie pojawiła się Alternatywa dla Niemiec (AfD). Neonaziści z NPD zasiadali w landtagu, regularnie wywołując skandale, odmawiając np. uczczenia ofiar Holokaustu, w małych saksońskich miejscowościach przenikali do samorządów. To zjawisko trudno było wyjaśnić frustracją mieszkańców landu związaną z konsekwencjami zjednoczenia Niemiec. Saksonia na wchłonięciu NRD przez RFN wyszła w końcu najlepiej.

Skrajna prawica ma swoje zespoły rockowe, swoje zloty, kanały na Telegramie. Przenika do szkół, urzędów i instytucji. W landowej policji od 2017 r. wykryto 80 osób sympatyzujących z ekstremistami. Służby specjalne szacują, że w skali landu aktywnie działa ok. 5 tys. osób. Połowa to członkowie rozmaitych organizacji. Najsilniejszą jest założona dekadę temu AfD, do której przyłączyli się neonazistowscy działacze – to oni dziś nadają ton jej działalności. Wiele wskazuje na to, że AfD wygra rozpisane na 1 września wybory do landtagu. Sondaże dają jej obecnie 34-35 proc. poparcia, CDU 30 proc. 6-7 proc. , Zielonym 5 – 6 proc. Oznacza to, że nawet jeśli skrajnej prawicy nie uda się stworzyć rządu, to będzie miała olbrzymi wpływ na politykę w landzie (podobna sytuacja jest w sąsiednich Turyngii i Brandenburgii).

Wraz z siłą AfD rośnie przemoc. Z opublikowanych dwa tygodnie temu statystyk wynika, że w zeszłym roku zanotowano 248 napaści w których uczestniczyli sympatycy skrajnej prawicy lub które miały rasistowski czy antysemicki charakter. Prawie dwie trzecie spraw dotyczyło pobicia. Ich ofiarami padło ponad 300 osób. To o jedną piątą więcej niż w 2022 r. Niemców ta sprawa poważnie bulwersuje, bo przypomina atmosferę, która w kraju panowała w latach 30, gdy terror siały bojówki NSDAP, torując drogę do władzy Hitlerowi. Cześć komentatorów po ataku na Eckego pytała wprost, czy ich państwo wróciło do czasów schyłku Republiki Weimarskiej. Przeciwko przemocy w Dreźnie demonstrowało 3 tys. osób.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Marsz Żywych w Oświęcimiu. „Nie bądźmy ślepi na przejawy nienawiści”

2024/05/06

W tegorocznym Marszu Żywych, będącym wyrazem pamięci o ofiarach Holokaustu, uczestniczyło około 6 tys. osób, w większości młodych Żydów z różnych krajów. Prezydent Izraela Isaak Herzog w przesłaniu skierowanym do uczestników apelował, by nikt nie był „ślepy na przejawy nienawiści, antysemityzmu i antyizraelizmu”.

W Oświęcimiu było między nimi około 50 ocalałych z Holokaustu, a także poszkodowani w ataku Hamasu z 7 października ubiegłego roku, w tym bliscy uwięzionych zakładników. W marszu szło także kilkuset uczniów z Polski. Wspólnie przeszli trzykilometrową drogę z byłego niemieckiego obozu Auschwitz I do byłego obozu Auschwitz II-Birkenau, gdzie przy pomniku ofiar, między ruinami dwóch największych krematoriów, odbyła się główna ceremonia.

Do uczestników zwrócił się prezydent Izraela Jicchak Herzog. Jego przemówienie zostało wyemitowane podczas ceremonii. Jak mówił, „chociaż Holokaust był jedynym wydarzeniem o takiej skali, o takim rodzaju w dziejach ludzkości, nie bądźmy ślepi na przejawy nienawiści, antysemityzmu i antyizraelizmu”.

Ocalały z Holokaustu Nate Leipciger, którego członkowie rodziny zostali zgładzeni w Birkenau, podkreślił, że „prawa Żydów są prawami człowieka”. „Stawiajmy czoła antysemityzmowi, fałszowi i nienawiści, gdziekolwiek one się pojawiają” — zaapelował.

Tegoroczny Marsz Żywych odbył się w 80. rocznicę zagłady węgierskich Żydów. Stanowili oni największą grupę deportowanych do KL Auschwitz w ramach przeprowadzanego przez Niemców tak zwanego ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.

Przy trasie przemarszu kilka osób z grupy Kraków dla Palestyny demonstrowało przeciw „ludobójstwu w Strefie Gazy”. O popełnienie zbrodni oskarżali izraelski rząd Binjamina Netanjahu. Byli odgrodzeni od Marszy Żywych przez samochody policji i funkcjonariuszy.

Pikietujący podkreślili, że nie chcą zakłócać wydarzenia. W oświadczeniu oddali hołd Żydom, a także innym ofiarom niemieckich obozów: Polakom, Romom, niepełnosprawnym i osobom o odmiennej orientacji seksualnej.

Więcej w Onecie

Próba podpalenia synagogi w Warszawie. „Nie ma w Polsce miejsca na antysemityzm!”

2024/05/01

Komenda Stołeczna Policji przekazała w środę, że przyjęła zgłoszenie dotyczące próby podpalenia synagogi Nożyków w Warszawie. Jak powiedział kom. Jacek Wiśniewski, policja wykonuje czynności związane z tym wydarzeniem. O sprawie informował też szef MSZ Radosław Sikorski. Atak na synagogę potępił Prezydent RP.

„Potępiam haniebny atak na Synagogę Nożyków w Warszawie. Nie ma w Polsce miejsca na antysemityzm! Nie ma w Polsce miejsca na nienawiść!” – napisał w mediach społecznościowych prezydent Andrzej Duda. 

„Rabin Schudrich pisze, że ktoś próbował podpalić synagogę Nożyków przy pomocy koktailu Mołotowa. Dzięki Bogu nikt nie ucierpiał. Ciekawe kto nam próbuje zakłócić rocznicę wstąpienia do UE. Może ci sami, którzy bazgrali gwiazdy Dawida w Paryżu?” – napisał w środę na platformie X minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Do incydentu na tej samej platformie odniosła się również ambasada USA w Polsce. „Misja USA w Polsce zdecydowanie potępia atak na Synagogę im. Nożyków w Warszawie. Jesteśmy solidarni z członkami Synagogi i całą społecznością żydowską w Polsce. Wspieramy wszystkich tych, którzy działają na rzecz zwalczania antysemityzmu” – napisano.

Synagoga Nożyków przy ul. Twardej 6 jest jedyną zachowaną i działającą przedwojenną warszawską synagogą. Od 2008 roku budynek przechodzi remonty, m.in. wymieniono krycie dachu oraz naprawiono uszkodzoną konstrukcję drewnianą. 

Źródło: TVP Info

Adiós, homofobia! Meksyk wprowadza surowe kary za tzw. „terapię” konwersyjną.

2024/04/30

Senat Meksyku przyjął reformy prawne dotyczące tzw. „terapii konwersyjnych”. Zmiany w Kodeksie Karnym i Ustawie o Zdrowiu wprowadzają zakaz oraz kary za wszelkie próby zmiany orientacji seksualnej. Jak donosi „El País”, naruszenia nowego prawa będą karane karą od dwóch do sześciu lat pozbawienia wolności. Dodatkowo, jeżeli ofiarą procedury będą osoby poniżej 18 roku życia lub osoba z niepełnosprawnością, sankcje zwiększą się dwukrotnie.

Inicjatorami zmian byli Patricia Mercado, senatorka z Movimiento Ciudadano, oraz Temístocles Villanueva, deputowany meksykańskiego kongresu, reprezentujący społeczność LGBTQ. Villanueva podkreślał, że terapie konwersyjne często były przeprowadzane pod płaszczykiem terapii rozwoju osobistego.

Znowelizowane prawo jest sukcesem grup walczących o prawa osób LGBTI+ w Meksyku. Zmiany były przeprowadzane mimo sprzeciwu partii prawicowych oraz silnego lobby konserwatywnego.

Statystyki Instituto Nacional de Estadística y Geografía (Inegi), wskazują, że w Meksyku pięć milionów osób identyfikuje się jako LGBTIQ. Aż 32,1% deklaruje, że padło ofiarą dyskryminacji w 2022 roku. Z raportu organizacji Letra S wynika, że w tym samym roku w związku z orientacją seksualną lub identyfikacją płciową, zamordowano 87 osób.

Źródło: queer.pl

Niemcy. Antysemickie wpisy w księgach gości niemieckiego obozu koncentracyjnego

2024/04/29

Antysemityzm i wrogość wobec Izraela są coraz bardziej odczuwane także w Miejscu Pamięci Sachsenhausen, na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Od początku ostatniej eskalacji na Bliskim Wschodzie zauważalnie wzrasta liczba aktów wandalizmu – informuje Deutsche Welle.

Dyrektor Fundacji Miejsc Pamięci w Brandenburgii Axel Drecoll przyznaje, że jest coraz więcej antysemickich i nienawistnych wpisów oraz napisów w Miejscu Pamięci Sachsenhausen. – Musimy wymieniać księgi gości lub nie możemy ich już wystawiać, ponieważ są pełne nienawistnych wpisów – tłumaczy.

Po 7 października ubiegłego roku, gdy doszło do ataku Hamasu na Izrael, odnotowuje się coraz większą liczbę antysemickich i antyizraelskich incydentów. – Bardzo się to nasiliło, w perfidny szczególnie w przypadku baraków 38 i 39, gdzie przebywali Żydowscy więźniowie – dodaje Drecoll.

DW zwraca uwagę, że trudno jest zapobiec takim działaniom i namierzyć sprawców, gdyż „Miejsce Pamięci jest dostępne dla wszystkich i codziennie odwiedza je nawet do 2 tysięcy osób”. – Nie możemy go monitorować, nawet gdybyśmy chcieli. I musi pozostać otwartym, przejrzystym i wolnym miejscem – rozkłada ręce dyrektor Fundacji Miejsc Pamięci w Brandenburgii.

Źródło: TVP Info

 

Irak wprowadza surowe przepisy przeciwko homoseksualności i zmianie płci

2024/04/28

Parlament Iraku uchwalił w sobotę ustawę penalizującą relacje osób homoseksualnych i transpłciowych karą od 10 do 15 lat więzienia uzasadniając to „potrzebą wspierania wartości religijnych”. Ustawa została skrytykowana przez Departament Stanu USA i obrońców praw człowieka.

Nowe prawo zabrania ponadto „wszelkich działań mających na celu propagowanie homoseksualizmu w Iraku” pod karą 7 lat więzienia. Zabrania także „zmian biologicznej płci na życzenie” grożąc karą 3 lat więzienia dla lekarzy, lub innych osób wykonujących takie zabiegi.

Ustawa, która początkowo przewidywała karę śmierci za relacje homoseksualne, jest modyfikacją zapisów ustawy z 1988 o zwalczaniu prostytucji. Uchwalono ją głosami 170 obecnych podczas głosowania deputowanych (na ogólną liczbę 329).

Departament Stanu USA określił nową ustawę w opublikowanym w sobotę oświadczeniu jako „zagrożenie dla praw i wolności człowieka” a nawet dla zdolności Iraku do dywersyfikowania jego gospodarki i zachęcania zagranicznych inwestorów.

Podobnie Amnesty International skrytykowała ustawę jako „pogwałcenie podstawowych praw człowieka” w kraju, w którym – jak podkreśliła – mniejszości seksualne żyją w ukryciu a „obywatele są codziennie prześladowani”.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna

Znamy wyniki rankingu szkół przyjaznych LGBTQ+. „Widać zmiany. Państwo jest po naszej stronie”

2024/04/24

To historyczna chwila, kiedy ogłaszamy wyniki naszego rankingu w Ministerstwie Edukacji Narodowej – podkreślają aktywiści tworzący ranking szkół przyjaznych LGBTQ+. To uczniowie wskazują, w których szkołach mogą się czuć bezpiecznie. W tym roku oddali 12 tys. głosów.

Jeszcze rok temu ówczesny Rzecznik Praw Dziecka z nadania PiSMikołaj Pawlak, zalecał kontrole w zwycięskich w Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ placówkach. Pytał, „komu tak naprawdę są przyjazne”, węszył przestępstwa na tle seksualnym. Dyrektorom nakazywał przeczesywać rejestry pedofili, nie tylko te obowiązkowe, publiczne, ale także niejawne. Przyłapał kilku, którzy faktycznie nie dopełnili tej drugiej formalności. Potem musieli tłumaczyć się przed sądem. A Pawlak triumfował.

W szkołach zapanował efekt mrożący, bały się przybijać szyldy „bezpiecznych”. 

Jeszcze rok temu młodzi aktywiści z fundacji GrowSPACE, twórcy Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ prezentowali wyniki przed gmachem Ministerstwa Edukacji. Dziś mogą wejść do środka. – To historyczna chwila – oceniają. To nie koniec dobrych wieści: wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz podpisze Tarcze Zaufania, które powędrują do zwycięskich szkół. 

Ranking jest inicjatywą oddolną. To osoby uczniowskie decydują, czy uważają swoje szkoły za przyjazne LGBTQ+, a więc bezpieczne. Odpowiadają na pytania: czy szkoła troszczy się o dobrostan psychiczny swoich podopiecznych? Czy jest w nich choć jedna osoba, do której w każdej chwili można się zwrócić o pomoc? Czy wpuści na studniówkę pary homoseksualne? Czy organizuje Tęczowe Piątki? Czy nauczyciele używają takich zaimków, o jakie proszą młodzi ludzie?  Czy w szkole panoszy się hejt, na który nikt nie reaguje? Jak uczniowie traktują swoich nieheteronormatywnych rówieśników? 

Więcej w Wyborczej

 

Homofobiczny wpis dziennikarza Weszło. Krzysztof Stanowski reaguje

2024/04/24

Przemysław Michalak z serwisu Weszło określił pary jednopłciowe mianem „wynaturzenia”. Szef portalu sportowego Krzysztof Stanowski dopytywany przez internautów zareagował: „Nie zwolnię dziennikarza za poglądy odmienne od moich”. 

Jeden z użytkowników portalu X odkopał wpisy Przemysława Michalaka z 2017 roku. Dziennikarz pisał wtedy: „Polska na podium najbardziej homofobicznych krajów UE”. Czytaj: najbardziej normalnych” albo „Heh, czego? Rodzina to mężczyzna, kobieta i dzieci, dwóch panów lub dwie panie to nie rodzina tylko wynaturzona karykatura”.

Michalak dopytywany teraz, czy nie zmienił poglądów, dodał: „Tak, to wynaturzenie. Jak ktoś chce tak żyć, jego sprawa, trzeba to tolerować, ale wspieranie tego systemowo dla mnie jest niepożądanym kierunkiem.”

Internauci zaczęli dopytywać szefa serwisu Weszło i redaktora naczelnego Krzysztofa Stanowskiego o reakcję. Jeden z użytkowników zapytał go: „Czy jest to oficjalne stanowisko redakcji Weszło? Traktujecie osoby LGBT jako wynaturzenia? Jesteście homofobiczną redakcją?”

Stanowski odpowiedział: „A jest tu napisane, że to stanowisko redakcji? No raczej nie. Jest tam podpisany autor. Natomiast jeśli pan sądzi – bo taki był pewnie prawdziwy zamiar tego tweeta – że zwolnię dziennikarza za poglądy odmienne od moich to muszę pana rozczarować, nie zrobię tego.”

Więcej na wirtualnemedia.pl

Wyrok w sprawie Barta Staszewskiego. „Zabraliście mi osiem lat życia”

2024/04/23

Bart Staszewski informuje o ostatnim, uniewinniającym go wyroku, który zapadł w sprawie głośnego projektu „Strefy wolne od LGBT”. Aktywista dziękuje Adamowi Bodnarowi, przypominając o tym, czego dopuściła się wobec niego za rządów PiS Polska Agencja Prasowa i TVP, a także przedstawiciele władz. „To doświadczenie mnie zmieniło” — podkreśla.

— Do mojego rodzinnego domu na Wielkanoc wkroczyła policja. Wtedy mama odparła: „Pamiętaj synu, że ja jestem w Lublinie” — mówił w rozmowie z Dawidem Dudko na łamach Onetu Bart Staszewski. — Moje zdjęcie pojawiło się w kościele, bynajmniej nie w chwalebnym kontekście. Do gwiazd pisowskiej TVP, które przekonują, że stoją z dala od polityki, mam jedno pytanie: gdzie byliście, kiedy na ulicy rzucano we mnie workami z moczem? — dodawał.

Dziś Staszewski informuje o ostatnim wyroku w sprawie jego projektu „Strefy wolne od LGBT”, o którym pisały międzynarodowe media. Projekt powstał w odpowiedzi na dyskryminujące uchwały samorządów. Symboliczne znaki drogowe umieszczono przy znakach drogowych z nazwami miejscowości. Pojawiły się one m.in. w Puławach, Świdniku, Końskowoli czy Niedrzwicy Dużej.

„Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polski: wszystkie zarzuty oddalone. Tym samym we wszystkich politycznie motywowanych procesach, w związku z moją akcją nagłaśniającą strefy wolne od LGBT zostałem uznany za niewinnego! Dzisiaj zapadł ostatni wyrok ws. gminy Zakrzówek, która pozwała mnie o naruszenie jej dóbr osobistych” — pisze Staszewski.

Aktywista dziękuje zaangażowanym w procesy obrońcom: Bartoszowi Przeciechowskiemu, Sarze Lipert, Marcinowi Pawelcowi-Jakowieckiemu, a także Adamowi Bodnarowi za „wszelkie wsparcie i działania jako RPO”: Wielkie podziękowania dla wszystkich organizacji pozarządowych z Polski i zagranicy, dla dyplomatów i niezależnych dziennikarzy, którzy nagłaśniali nadużycia w moich sprawach kiedy PAP i TVP próbowała mnie zaszczuć. Dziękuje mojemu partnerowi, Sławkowi, który nieustannie od ponad 10 lat jest dla mnie wsparciem i partnerem w aktywizmie. Poprzedni rząd i jego propagandyści — próbowaliście mnie zastraszyć, próbowaliście mnie zniszczyć. Zabraliście mi osiem lat życia, a z dwóch ostatnich uczyniliście piekło, ale nie zbadaliście mi godności. To doświadczenie mnie zmieniło.

Więcej w Onecie

Kupił tęczowe filiżanki i zaczęły się kłopoty. Homofobia w urzędzie w Krakowie?

2024/04/23

Urzędnik krakowskiego magistratu pozwał NSZZ „Solidarność” o naruszenie dóbr osobistych i dyskryminację. Sąd przyznał mu rację. – Proces przebiegał w sposób dla mnie bardzo poruszający. Padło tam wiele krzywdzących słów – mówi Wojciech Piątkowski. W całej sprawie poszło o filiżanki z tęczowymi sercami i bluzy z logo Strajku Kobiet.

Wojciech Piątkowski to przedstawiciel społeczności LGBT. Od 20 lat jest w związku z Michałem Niepielskim. Byli jedną z pięciu par, które wygrały ważny proces przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Przypomnijmy – ETPC przyznał, że Polska naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka, bo brak regulacji związków tej samej płci narusza prawo do życia prywatnego i rodzinnego. 

Piątkowski jest też miejskim urzędnikiem. Od ponad 25 lat pracuje w Urzędzie Miasta w Krakowie, w którym – jak twierdzi – doświadczył homofobii. 

Wszystko wydarzyło się na przełomie 2020 i 2021 roku. NSZZ „Solidarność” – działająca w krakowskim magistracie – miała przekazać członkom związku informację, że w ramach prezentu świątecznego sfinansuje im zakup upominku w kwocie 300 zł. Wystarczyło kupić prezent, przedstawić za niego fakturę i można było dostać zwrot pieniędzy. – Kupiłem przedmioty nawiązujące do praw człowieka. Były to filiżanki z tęczowymi serduszkami i bluzy z logo Strajku Kobiet. To były upominki świąteczne – opowiada TOK FM Piątkowski.

Więcej w TOK FM

 
 

Naukowcy z UAM przygotowują unijny podręcznik

2024/04/20

Pracownicy Wydziału Prawa i Administracji UAM, dr Martyna Kusak i dr Łukasz Szoszkiewicz, wygrali przetarg Agencji Praw Podstawowych UE (European Union Agency for Fundamental Rights, FRA) dotyczący sporządzenia podręcznika związanego z cyberprzestępczością i prawami podstawowymi!

Projekt prowadzony wspólnie przez FRA i Radę Europy zmierza do opracowania „Handbook on European law relating to cybercrime and fundamental rights”, który wpisuje się w serię podręczników Agencji. Publikacja ma ułatwiać stosowanie prawa UE i Rady Europy w sprawach związanych z cyberprzestępczością, dowodami elektronicznymi, ze szczególnym uwzględnieniem roli praw podstawowych. Oferta złożona przez pracowników WPiA została najwyżej oceniona z uwagi na kompetencje zespołu oraz przyjętą metodologię.

FRA oczekiwało konkretnych kompetencji od wykonawców zadania. Łącząc siły, udało nam się sprostać wysokim wymaganiom i przekonać Agencję, że mamy wiedzę i zasoby do opracowania unijnego narzędzia walki z cyberprzestępczością – mówią przyszli autorzy publikacji.

Podręczniki FRA są tłumaczone na wszystkie języki urzędowe UE i używane jako oficjalna interpretacja prawa unijnego. Są szeroko wykorzystywane przez praktyków, a także środowiska naukowe i organizacje pozarządowe na poziomie krajowym i europejskim.

W projekcie uczestniczyć będą również: dr Karolina Kiejnich-Kruk z Zakładu Postępowania Karnego WPiA oraz mgr Joanna Grygiel-Zasada z Poznańskie Centrum Praw Człowieka INP PAN.

Źródło: perspektywy.pl

Szef KRRiT nie ukarze TV Republika za skandaliczne słowa Pietrzaka. „To była satyra”

2024/04/15

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski stwierdził, że jego zdaniem Telewizja Republika nie zostanie ukarana za wypowiedź Jana Pietrzaka o przyjmowaniu imigrantów. – Satyryk ma prawo powiedzieć, co mu się żywnie podoba – uzasadnił.

31 grudnia ub.r. na antenie Telewizji Republika Jan Pietrzak powiedział: – Mam okrutny żart z tymi imigrantami, że oni liczą na to, że Polacy są przygotowani, bo mamy baraki. Mamy baraki dla imigrantów. w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince, w Stutthofie. Mamy dużo baraków zbudowanych tu przez Niemców. I tam będziemy (…) tych imigrantów, wpychanych nam nielegalnie przez Niemców, ponieważ nielegalni nie są ci ludzie, którzy uciekają do lepszego świata.

Wypowiedź odbiła się szerokim echem i została powszechnie skrytykowana. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar prosił prokuratora krajowego o wszczęcie śledztwa. Prokurator Szymon Banna przekazał, że „dochodzenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie dotyczyć będzie publicznego znieważenia grupy ludności z powodu ich przynależności narodowej i etnicznej (art. 257 k.k.). – Aktualnie w sprawie gromadzony jest material dowodowy. Postępowanie prowadzone jest w sprawie co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutów – zaznaczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

W ciągu kilku dni do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęło łącznie 130 skarg dotyczących wypowiedzi Jana Pietrzaka. – KRRiT podejmuje w tej sprawie rutynowe czynności wyjaśniające – przekazała nam Teresa Brykczyńska, rzeczniczka prasowa KRRIT.

Przewodniczący KRRIT wszczął w sprawie postępowanie. Biuro KRRiT wystąpiło do nadawcy o nagranie audycji i ustosunkowanie się do zarzutów skarżących.- Następnie nagranie jest analizowane. Na podstawie tego postępowania Przewodniczący KRRIT (jako organ) podejmie decyzję o dalszych działaniach. To jest standardowa procedura – napisał Świrski w portalu X.

Ukarania nadawcy za wypowiedź Pietrzaka domagał się w skardze do szefa KRRiT członek rady programowej TVP Krzysztof Luft. Interwencję zapowiedział też członek KRRiT prof. Tadeusz Kowalski.
W poniedziałek Maciej Świrski na antenie radiowej Trójki został spytany, czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałoży karę na TV Republika za słowa Jana Pietrzaka. Szef KRRiT stwierdził, że jego zdaniem nie będzie grzywny.

Satyryk ma prawo powiedzieć, co mu się żywnie podoba, jest wolność słowa w tym kraju – podkreślił. – To była satyra pokazująca dwulicowość rządu, który najpierw mówi jedno, potem robi drugie, jeszcze kontekst brukselski. Spokojnie, tutaj nie ma mowy o żadnym wykroczeniu – zapewnił.

Więcej na wirtualnemedia.pl

Facebook oflagował jednocześnie 21 wpisów Muzeum Auschwitz. Gawkowski: to skandal

2024/04/13

Facebook oflagował posty zamieszczone na tym portalu przez profil Muzeum Auschwitz – poinformowała w piątek placówka. Powodem miały być między innymi „mowa nienawiści” czy „podżeganie do przemocy” rzekomo zawarte we wpisach. Działanie w tej sprawie zapowiedział minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Jak wynika z informacji Muzeum Auschwitz, system moderowania treści Facebooka usunął niektóre posty z profilu tej placówki. „Pragniemy wyrazić nasze głębokie zaniepokojenie w związku z ostatnią akcją Facebooka jednoczesnego oflagowania 21 postów opublikowanych przez Muzeum Auschwitz” – napisali przedstawiciele placówki w piątek w mediach społecznościowych.

Jak dodali, zakwestionowane wpisy, które są hołdem dla ofiar Auschwitz, zostały usunięte przez system moderowania treści na Facebooku z absurdalnych powodów, takich jak: „nagość i aktywność seksualna dorosłych”, „nękanie i molestowanie”, „mowa nienawiści” i „podżeganie do przemocy”.

Muzeum Auschwitz nazwało takie zachowanie „algorytmicznym wymazywaniem historii”. Jego pracownicy podkreślili, że ich instytucję, która służy zachowaniu pamięci o ofiarach niemieckiego nazistowskiego obozu, spotkała ze strony Facebooka „bezprecedensowa akcja” i przypomnieli, że zakwestionowane przez ten serwis posty zawierają wyłącznie upamiętniającą ofiary dokumentację historyczną; ukazują twarze i informacje biograficzne tych, którzy ucierpieli i zostali zamordowani. „Pomimo naszego natychmiastowego odwołania i prośby o weryfikację, tylko ułamek oflagowanych postów został przywrócony” – napisali.

Przedstawiciele Muzeum poinformowali też, że wpis z 6 kwietnia, upamiętniający los żydowskich dzieci z sierocińca w Izieu został szybko usunięty bez możliwości odwołania. „Uzasadnienie przedstawione przez Facebooka, że takie posty naruszają standardy społeczności jest całkowicie mylące” – podkreślili. „Od lat Muzeum Auschwitz udostępnia podobne treści bez żadnych problemów, a jednak nagle 21 postów jest jednocześnie oflagowanych. To budzi poważne wątpliwości co do skuteczności i dokładności technologii moderowania treści” – wskazali.

Więcej w TVN24

Znane polskie pary jednopłciowe na ślubnym kobiercu

2024/04/12

Nowy fotograficzny projekt Pameli Porwen: „Śluby cywilne par jednopłciowych w Polsce”. – Dla nas to było oczywiste, że weźmiemy udział w tym ważnym projekcie dotyczącym praw człowieka – mówią znane pary jednopłciowe, które zapozowały do fotografii. Urzędy stanu cywilnego, w których miała odbyć się sesja zdjęciowa par, odmówiły jednak udziału w projekcie.

Marta Warchoł i Iwona Widomska, Michał Cessanis i Paweł Rabiej, Miłosz Przepiórkowski i Mateusz Urban oraz Julia Sobczyńska i Judyta Mliczek to jednopłciowe pary, które wzięły udział w nowym fotograficznym projekcie fotografiki i artystki Pameli Porwen. – Od lat domagamy się równości małżeńskiej, dlatego oczywiste było dla nas, że weźmiemy udział w kolejnym tak ważnym projekcie Pameli Porwen – mówi Michał Cessanis, dziennikarz TVN, podróżnik, od 7 lat życiowy partner Pawła Rabieja, polityka Nowoczesnej i wykładowcy akademickiego. I dodaje, że związki partnerskie, których wprowadzenie zapowiadają teraz politycy, są jedynie półśrodkiem. – Nas interesuje tylko równość małżeńska. Chcemy pobrać się w Polsce i na taką możliwość czekamy już zdecydowanie za długo – dodaje Cessanis.

Jak podkreśla autorka projektu fotograficznego Pamela Porwen, małżeństwo jest podstawowym prawem człowieka i powinno być dostępne dla wszystkich Polaków, a więc także tych będących w związkach jednopłciowych. – Problem skłonił mnie jako artystkę wizualną do zrobienia wystawy o charakterze aktywistycznym. Czy jestem aktywistką? Uważam, że jest cienka granica między tematami politycznymi a sztuką konceptualną. Sztuka była zawsze reakcją na panującą sytuację. Nie nazwałabym tej wystawy politycznej – to historia miłości ludzi, którzy nie mogą powiedzieć sobie „TAK” i poczuć na własnej skórze najpiękniejszego dnia w swoim życiu – wyjaśnia Pamela Porwen. A skąd pomysł na estetykę zdjęć? – Jako narzędzie wybrałam aparat polaroid, który bardzo realistycznie oddaje charakter wydarzenia, nadając spontaniczność i prawdziwość chwili. Forma zdjęć przypomina proste pamiątki robione przez członków rodziny na ślubie – opisuje.

Źródło: Queer.pl

 

Grzegorz Braun z zarzutami znieważenia grupy osób na tle religijnym oraz stosowania przemocy

2024/04/10

Poseł Konfederacji zarzuty otrzymał we wtorek – poinformowała prokuratura. Chodzi o zgaszenie świec chanukowych w Sejmie. Braun nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

„9 kwietnia br., w toku śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty usłyszał poseł na Sejm RP Grzegorz B.” – przekazał PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna.

Banna wyjaśnił, że zarzuty dotyczą „znieważenia na terenie Sejmu RP grupy osób na tle religijnym, a także naruszenia nietykalności cielesnej Łukasza Szumowskiego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych oraz stosowania przemocy fizycznej w celu zmuszenia do określonego zachowania; pomówienia Łukasza Szumowskiego za pomocą środków masowej komunikacji, że znajduje się on w stanie po użyciu alkoholu, co mogło poniżyć go w opinii publicznej; uszkodzenia choinki bożonarodzeniowej, uszkodzenie sprzętu nagłaśniającego, naruszenia miru domowego poprzez nieopuszczenie Niemieckiego Instytutu Historycznego”. 

Prokurator Banna dodał, że Grzegorz Braun nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień.

W grudniu ubiegłego roku w trakcie obchodów święta Chanuki Grzegorz Braun, używając gaśnicy, zgasił i uszkodził świecznik żydowski. Prysnął też gaśnicą w twarz kobiecie, która próbowała go powstrzymać.

– Położyłem kres rasistowsko-talmudycznej celebracji – tłumaczył swoje zachowanie poseł Konfederacji. – Talmudyści to rasiści, a to jest sprzeczne z zasadą religii cywilizowanych ludzi, a także prawa świeckiego. Celebracja rasistowskiego triumfalizmu została przeze mnie spuentowana – dodał.

Zaraz po incydencie marszałek Sejmu Szymon Hołownia wykluczył go z obrad, sprawa została skierowana do prokuratury. Braun miał również zakaz wstępu do Sejmu, a później nie mógł występować na mównicy sejmowej. Konfederacja zawiesiła go w prawach członka partii, ale zawieszenie zostało już wycofane. 

W styczniu Sejm zdecydował o uchyleniu immunitetu Braunowi. Wystąpiła o to Prokuratura Okręgowa w Warszawie. 

Źródło: Gazeta Wyborcza

„Jesteśmy nigdzie”. Dzieci romskie z Ukrainy doświadczają podwójnego wykluczenia w Polsce

2024/04/04

Są uchodźcami drugiej kategorii. Dzieci romskie z Ukrainy doświadczają dyskryminacji i wykluczenia społecznego w nowym kraju. Nie mają dostępu do podstawowych rzeczy. Marzą o własnym pokoju i komputerze. W polskich szkołach nie ma dla nich miejsc.

„Jesteśmy nigdzie” – pod taką nazwą ukazał się raport o dzieciach romskich z Ukrainy, podsumowujący badania Fundacji W Stronę Dialogu, realizowane przy wsparciu Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF) oraz Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec.

W Polsce wśród 950 tys. ukraińskich uchodźców i uchodźczyń wojennych są również osoby pochodzenia romskiego. W naszym kraju schronienie znalazło około 50-70 tys. Romów i Romek z Ukrainy (gdzie przed inwazją na pełną skalę mieszkało około 400-500 tys. osób romskich), przynajmniej połowa z nich to są dzieci.

Ich problem bierze się w dużej mierze stąd, że Polska słabo radzi sobie ze wsparciem naszych wspólnot romskich. Dotyczy to też mieszkających w Polsce dzieci romskich. Alarmuje w tej sprawie od lat Rzecznik Praw Obywatelskich.

W efekcie po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie romskie kobiety i ich dzieci nie były chętnie przyjmowane w ośrodkach recepcyjnych. Odczuły niższy poziom wsparcia niż to, które uzyskały uchodźczynie nie-romskie z Ukrainy. Mają utrudniony dostęp do wsparcia w podstawowych potrzebach, takich jak opieka zdrowotna, wsparcie prawne i psychologiczne, mieszkalnictwo, rynek pracy i edukacja.

Najczęstszym uczuciem romskich dzieci jest „bycie nigdzie”, gdzieś pomiędzy swoim i nowym. W Polsce doświadczają podwójnego wykluczenia społecznego. W Ukrainie również stykały się z dyskryminacją.

„Poza tym, że są uchodźcami, uchodźczyniami, są jeszcze Romami, Romkami, są kobietami, są osobami z niepełnosprawnościami, są osobami niewyedukowanymi, są osobami, które czasem nie potrafią czytać i pisać. Musimy na to odpowiedzieć” – mówiła Joanna Talewicz, prezeska Fundacji W Stronę Dialogu podczas konferencji zorganizowanej 26 marca 2024 w związku z publikacją raportu . „To nie jest kwestia Romów, to kwestia nas wszystkich, naszego społeczeństwa”.

W badaniu wzięło udział 30 dzieci i nastolatków romskich z Ukrainy (mieszkających w Warszawie i okolicach), cztery badaczki ze społeczności romskiej z Polski.

Więcej w oko.press

Raport do pobrania tutaj

SN: Tęczowa Maryjka nie obraża uczuć religijnych – kasacja oddalona

2024/03/29

Sąd Najwyższy uznał w czwartek 28 marca br., że wyrok uniewinniający aktywistki oskarżone o obrazę uczuć religijnych nie naruszał prawa. Chodziło o wywieszanie plakatów przedstawiających Matkę Boską z tęczową aureolą. Za popełnienie przestępstwa groziły im dwa lata pozbawienia wolności. Zdaniem sądu aktywistki nie dopuściły się przestępstwa, ponieważ ich działanie nie było intencjonalne.

Warto zaznaczyć, że Prokurator Rejonowy w Płocku wycofał akt oskarżenia. Sąd Najwyższy w Izbie Karnej orzekł, że oskarżyciel posiłkowy – Kaja Godek i jej organizacja Ordo Iuris Tadeusz Łebkowski, wyszła w kasacji poza granice dozwolonej skargi. Zarzuty były nieprawidłowo skonstruowane – dodał sędzia sprawozdawca Dariusz Kala.

Sąd Rejonowy w Płocku uniewinnił aktywistki, które rozwieszały plakaty z Matką Boską w tęczowej aureoli. Sprawa stała się głośna, gdy w maju 2019 roku policja celem znalezienia naklejek, bladym świtem przeprowadziła rewizję w mieszkaniu Elżbiety i przewiozła ją do płockiego więzienia. Po trwającym rok dochodzeniu aktywistki zostały oficjalnie oskarżone o „obrazę uczuć religijnych”.

Sprawa odbiła się głośnym echem na całym świecie. Głos zabrały liczne organizacje broniące praw człowieka: Amnesty International, Freemuse, Front Line Defenders, Human Rights Watch, ILGA-Europe, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Kampania Przeciw Homofobii publikując wspólny apel i petycje. Akt oskarżenia płockiej Prokuratury Rejonowej wobec Elżbiety P., Anny P. i Joanny G. trafił do sądu w czerwcu 2020 r. Przedstawiono w nim zarzuty z art. 196. Kodeksu karnego, czyli obrazy uczuć religijnych poprzez znieważenie przedmiotu czci religijnej, za co grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Proces sądowy rozpoczął się 13 stycznia 2021 w Płocku. Prokuratura zażądała kary 6 miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych. Sąd uznał jednak we wtorek, że aktywistki nie dopuściły się przestępstwa, ponieważ ich działanie nie było intencjonalne.

Przestępstwo obrazy uczuć religijnych popełnić można jedynie w zamiarze umyślnym. Sporną kwestią było, czy jedynie w bezpośrednim. Orzecznictwo Sądu Najwyższego ugruntowało pogląd, że również można popełnić je w zamiarze ewentualnym. Oznacza to, że penalizowane są nie tylko wyjątkowo złośliwe wypowiedzi, ale również takie sytuacje, gdy sprawca godził się z tym, że może kogoś urazić. To dużo szerszy zakres stosowania przepisu, bo wiele spraw umarzano, uznając, że sprawca nie chciał popełnić przestępstwa. Linia orzecznicza nie ułatwia natomiast sprawy osobom, które czują się urażone kontaktem z relacją na temat kontrowersyjnej sztuki lub wydarzenia.

– W Polsce co do zasady nie obowiązuje prawo precedensowe, więc inny sąd może orzec inaczej w podobnej sprawie. Jednak dzisiejszy wyrok płockiego Sądu daje nadzieję, że społeczność dysponuje jakimikolwiek środkami obrony przed atakami katolickich fundamentalistów komentuje Milena Adamczewska-Stachura z Miłość Nie Wyklucza.

Więcej w serwisie prawo.pl

Tajlandia mówi gromkie „TAK” równości małżeńskiej!

2024/03/28

W środę, 27 marca 2024 roku, izba niższa parlamentu Tajlandii podjęła przełomową decyzję, przegłosowując ustawę o równości małżeńskiej. Jak donosi agencja AP, projekt ustawy uzyskał przytłaczające poparcie, zdobywając 400 z 415 głosów obecnych członkiń i członków Izby Reprezentantów. Przeciw głosowało 10 osób, dwie wstrzymały się od głosu, a trzy nie wzięły udziału w głosowaniu.

Nowe przepisy zakładają zmianę w Kodeksie Cywilnym i Handlowym, zamieniając dotychczasowe określenia „mężczyzna i kobieta” oraz „mąż i żona” na „osoby” oraz „partnerki i partnerzy małżeńscy”. Dzięki tej zmianie pary LGBTQ+ zyskają pełen dostęp do praw legalnych, finansowych oraz medycznych. Uchwalenie tej ustawy umieszcza Tajlandię na mapie jako pierwszy kraj Azji Południowo-Wschodniej, który legalizuje równość małżeńską dla wszystkich, niezależnie od płci. W Azji, tylko Tajwan i Nepal wprowadziły wcześniej podobne regulacje.

Danuphorn Punnakanta, rzecznik rządzącej partii Pheu Thai oraz prezes komitetu nadzorującego ustawę o równości małżeńskiej, podkreślił w parlamencie, że cel zmiany to przywrócenie praw każdej osobie w Tajlandii, bez względu na płeć. „Nie nadajemy nowych praw. Są to fundamentalne prawa, które ta grupa osób straciła”, stwierdził Punnakanta. Jednakże, parlamentarzyści nie zaakceptowali propozycji zawarcia w ustawie słowa „rodzic” zamiast „ojciec i matka”, co zdaniem aktywistów ograniczy prawa niektórych par LGBTQ+ do zakładania rodzin i wychowywania dzieci.

Projekt ustawy trafi teraz do Senatu, który rzadko odrzuca legislację zatwierdzoną przez izbę niższą, a następnie na biurko króla. W Tajlandii, kraju znanym z tolerancji i inkluzywności, walka o ustawę o równości małżeńskiej toczyła się od dekad. Nowy rząd kierowany przez partię Pheu Thai, który objął urząd w zeszłym roku, uczynił równość małżeńską jednym z głównych celów swojej polityki.

Źródło: queer.pl

Marsz Przeciwko Hejtowi i Mowie Nienawiści przeszedł ulicami Łodzi. Uczniowie w ważnej sprawie!

2024/03/27

Łódzcy uczniowie i uczennice mówią „stop” hejtowi. Sprzeciwiają się mowie nienawiści i wierzą, że każdy zasługuje na szacunek i akceptację. Młodzi ludzi z ponad 20 szkół z Łodzi przeszli w marszu antyhejtowym ulicami miasta.

„Kto nie skacze ten za hejtem”, „Zbanuj hejtera – niech ci życia nie zabiera”, czy „Łódzkie szkoły nie hejtują, ich uczniowie się szanują” – to tylko niektóre z haseł wykrzykiwanych we wtorek, 26 marca przez uczniów klas VII i VIII szkół podstawowych. Mimo że jeszcze nie osiągnęli pełnoletniości, rozumieją, że hejt może mieć kolosalny wpływ na psychikę – zarówno dzieci, jak i dorosłych. Nie chcą żyć w świecie, w którym panują zasady oparte na jawnej niechęci okazywanej drugiemu człowiekowi – czy twarzą w twarz, czy za pośrednictwem internetu. Są świadomi konsekwencji, jakie mają ich słowa i czyny. A teraz zachęcają do podobnej refleksji dorosłych.

Ponad 1500 uczniów przeszło w Marszu Przeciwko Hejtowi i Mowie Nienawiści. Cel był prosty – młodzi ludzie postanowili wyrazić swój sprzeciw wobec nietolerancji i dyskryminacji oraz jasno zaznaczyć, gdzie leży emocjonalna granica krytyki. Uważają, że ludzie, którzy krzywdzą innych, nie mogą być bezkarni, a za swoje działania powinni ponosić dotkliwe konsekwencje.

Organizatorem Łódzkiego Marszu przeciwko Hejtowi i Mowie Nienawiści była Szkoła Podstawowa nr 11 w Łodzi przy udziale Agaty Kobylińskiej, Pełnomocniczki Prezydent Miasta Łodzi ds. Dzieci i Młodzieży. Inicjatywa powstała w ramach autorskiego programu „Hej dzieciaku, nie bój się cyberataku”, realizowanego w SP nr 11.

Więcej na lodz.pl

Aktywistka sądzona za pomoc uchodźcom: Zmiana rządu nic nie dała. Na granicy wciąż dzieje się źle

2024/03/20

Ludmiła Anannikova: Według prokuratury podszyłaś się pod strażniczkę graniczną usiłując uwolnić cudzoziemca z detencji, czyli z ośrodka strzeżonego.

Maria Książak*, prezeska fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna, psycholożka zajmująca się terapią ofiar tortur: – Tak wynika z aktu oskarżenia. Grożą mi trzy lata więzienia. W czwartek w sądzie w Radomiu rozpoczął się proces. Nie chcę na razie za wiele mówić, bo jeszcze nie składałam zeznań. Całą sprawę uważam za absurd.O toczącym się postępowaniu dowiedziałam się dopiero, kiedy do domu przyszło wezwanie na przesłuchanie.

Prokuratura wezwała?

– Straż graniczna. Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w Polsce Straż Graniczna podobnie jak policja może prowadzić postępowanie przygotowawcze pod nadzorem prokuratury. Czyli organ, którego sprawa bezpośrednio dotyczy, jednocześnie prowadzi dochodzenie. Jadąc na przesłuchanie zapakowałam do torby dobry kryminał i ubrania, na wypadek, gdyby mnie zamknęli w areszcie.

Albo w strzeżonym ośrodku.

– (Śmiech). Tam to raczej by mnie zamknąć nie chcieli. Na przesłuchaniu byłam z adwokatką. Powiedziałam tylko, że się nie przyznaję i na tym etapie odmawiam wyjaśnień.

Co się działo na pierwszej rozprawie?

– Sąd zaczął przesłuchania świadków. Zeznawali m.in. strażnicy. Proces jest jawny, więc do sądu przyjechali moi przyjaciele z różnych organizacji. Wzruszyłam się, bo dziś to ja jestem wspierana przez innych. Nowa rola, ale dobrze nie czuć się samą.-

W swojej pracy notorycznie stykam się ze Strażą Graniczną i często się nie zgadzamy. Dobrze się znamy jeszcze z czasów kryzysu na przejściu granicznym Brześć-Terespol, kiedy uchodźcy byli odsyłani pociągami na Białoruś, a ja o tym głośno mówiłam. Zdarzało mi się też występować jako świadek w sądzie w sprawach moich klientów cudzoziemców, albo opiniować jako psycholog w sprawach uchodźczych. Ale żeby od razu sprawa karna? Spraw kryminalizujących pomaganie uchodźcom jest zresztą więcej. Znajoma siedziała niedawno w areszcie trzy tygodnie. Nie mogła nawet się z córką zobaczyć. Wyszła za kaucją. To niesamowite, ile wysiłku, publicznych pieniędzy i zasobów państwo w to angażuje.

Chcą cię zniechęcić do dalszych działań?

– Albo liczą na to, że wyrok skazujący wpłynie na możliwość wykonywania przeze mnie zawodu. Tego, który mam teraz, czyli psychologa, jak i tego, który mam mieć za chwilę, bo właśnie kończę podyplomowe studium biegłych sądowych. Moje opinie wielokrotnie były podstawą do zmiany decyzji o umieszczeniu cudzoziemca w ośrodku zamkniętym. Może zatem chodzi o to, abym ich więcej nie wydawała? Nie byłam zdziwiona, kiedy przesłuchiwało mnie FSB w Rosji czy KGB na Białorusi, ale stawiać mnie przed sądem w Polsce? To przekracza moją wyobraźnię.

Od 25 lat zajmujesz się uchodźcami i ofiarami tortur.

– Zaczęło się od Czeczenii, gdzie spędziłam kilka lat, prowadząc misje humanitarne. Później pracowałam w Polsce z czeczeńskimi uchodźcami, dalej były Białoruś i Ukraina, przez sześć lat byłam ekspertką Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. Szkoliłam latami mnóstwo ludzi, w tym także strażników granicznych.

Cały wywiad w Gazecie Wyborczej

Kibice rozgrywają się antysemickimi napisami? Za takie graffiti grozi więzienie

2024/03/19

W nomenklaturze kibicowskiej to podobno pogardliwe skierowanie do kibiców drużyny przeciwnej. W okolicach chodzi o Wisłę Kraków i Cracovię. Nie zmienia to faktu, że napis jest jawnie antysemicki, a takie grafiki w przestrzeni publicznej nie powinny mieć miejsca.

Antysemicki napis pojawił się na murku przy przystanku autobusowym w Choczni. Widać na nim szubienicę, na której zawisła „Gwiazda Dawida” oraz zapis „Anty-jude”. Tuż obok widzimy symbolikę związaną z kibicami Wisły Kraków.

Można powiedzieć to nie nowość. W środowisku kibicowskim mówią, że to pogardliwe określenie adwersarza na boiskach Wisły, czyli Cracovii. Nie zmienia to jednak faktu, że napis i grafika większości kojarzyć się będzie z perfidną antysemicką nagonką.

Ciekawe jest czy autor napisu zdawał sobie sprawę, że uderzając w kolegów kibiców, popełnia przestępstwo z art. 256 Kodeksu Karnego, który mówi o publicznym propagowaniu faszyzmy i nawoływaniu do nienawiści.

Za taki czyn grozi kara więzienie, ograniczenia wolności lub grzywna.

W takich przypadkach trudno liczyć na opamiętanie się „graficiarzy” hejterów. Autorów trzeba by przyłapać na gorącym uczynku lub mieć inny dowód. Malowanie takich napisów w miejscach, które nie są monitorowanie lub czasami wręcz ukryte, może tylko świadczyć o „odwadze społecznej” tych „artystów”.

Źródło: wadowice24.pl

Napis o „dewiantach” i neofaszystowski symbol na murze centrum osób LGBT+

2024/03/17

Na murze Krakowskiego Centrum Równości DOM EQ nieznani sprawcy zamieścili pod osłoną nocy napis „Nie szukaj kolegów dewiantów” i neofaszystowski symbol. Władze centrum przyznają, że to już trzeci tego typu atak od ostatniego lata. Sprawa została zgłoszona na policję, choć dotychczas funkcjonariusze umarzali śledztwa w podobnych sprawach. – Nie ma w nas już miejsca na strach, czas przyzwolenia się skończył – mówi Dawid Wojtyczka z Federacji Znaki Równości.

Krakowskie Centrum Równości DOM EQ przy ulicy Czyżówka w Krakowie to miejsce prowadzone przez Federację Znaki Równości. Organizacja zrzesza fundacje i stowarzyszenia wspierających społeczność LGBT+, zapewnia wsparcie prawne i psychologiczne i zajmuje się walką z dyskryminacją.

W centrum przy ulicy Czyżówka osoby LGBT+ mogą spotykać się na rozmowy i inne aktywności. W jego stworzeniu w 2019 roku chodziło o stworzenie bezpiecznej przestrzeni dla przedstawicieli tej społeczności. Trudno jednak o stuprocentowe poczucie bezpieczeństwa, gdy regularnie na murze budynku pojawiają się homofobiczne, transfobiczne i neofaszystowskie treści.

Do ostatniego takiego ataku doszło w nocy z 12 na 13 marca. Mur centrum został pomalowany sprayem – pojawił się na nim napis „Nie szukaj kolegów dewiantów” i utożsamiany z neofaszyzmem symbol krzyża celtyckiego. Znak został opatrzony podpisem „GNLS”. To akronim z języka angielskiego, oznaczający „Good Night Left Side”, czyli „dobranoc, lewa strono”.

– Nie wzbudza to w nas złości, prędzej rozczarowanie. Tyle lat pracujemy nad budowaniem naszego wizerunku jako osób równych i włączających, a wciąż spotykamy się z takimi skandalicznymi atakami. Na szczęście atakowane są rzeczy, a nie ludzie – podkreślił w rozmowie z tvn24.pl Dawid Wojtyczka z Federacji Znaki Równości.

Wojtyczka poinformował, że sprawa została zgłoszona na policję, zaznaczając, że całe zdarzenie zostało nagrane przez znajdujące się w okolicy kamery monitoringu. – Wygląda na to, że to te same osoby, które również w przeszłości dewastowały nasz mur – dodał działacz Federacji Znaki Równości. W piątek wysłaliśmy w tej sprawie pytania do rzecznika krakowskiej komendy, nie otrzymaliśmy jak dotąd odpowiedzi.

Więcej w TVN24.pl

Radna PiS ujawniła orientację seksualną przewodniczącej rady miasta. Musi przeprosić i zapłacić 10 tys. zł

2024/03/16

Mnie nie interesuje, co pani robi w sypialni ze swoją partnerką – powiedziała na sesji rady w Sosnowcu Grażyna Welon. Adresatką jej słów była Ewa Szota, przewodniczącej rady miasta z KO. Po blisko czterech latach zakończył się proces w sprawie naruszenia dóbr osobistych.

W listopadzie 2020 r. w Sosnowcu odbyła się sesja, na której radni debatowali m.in. nad wnioskiem o poparcie dla ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Za jego przyjęciem opowiadała się Ewa Szota, przewodnicząca rady z ramienia KO. Wówczas głos w dyskusji zabrała Grażyna Welon, radna PiS, która nazwała przewodniczącą hipokrytką i osobą, która chce się tylko lansować. Odniosła się też do jej życia intymnego.- Mnie nie interesuje, co pani robi w sypialni ze swoją partnerką. A pani czy pani podobni interesują się, czy ja chodzę do kościoła – powiedziała wówczas radna.

Szota, która publicznie nie mówiła o swoim życiu intymnym, od razu zareagowała. – Dlaczego wkracza pani w moje życie osobiste? – pytała radną PiS.

Na kolejnej sesji w grudniu klubowi koledzy radnej Welon próbowali załagodzić sytuację, ale Welon nie zdecydowała się na przeprosiny. – Nie zgadzam się z tym, że w jakikolwiek sposób naruszyłam sferę prywatną czy intymną – przyznała publicznie.

W efekcie Szota pozwała Welon do sądu. W katowickim Sądzie Okręgowym zapadł wyrok, w którym uwzględniono niemal w całości pozew przewodniczącej. Sąd nakazał Welon wygłoszenie oświadczenia podczas sesji, w którym wyrazi ubolewanie i przeprosi Szotę za słowa, które naruszyły jej prywatność. Treść oświadczenia musi też zamieścić w Biuletynie Informacji Publicznej sosnowieckiego urzędu, w regionalnych gazetach oraz zapłacić 30 tys. zł na rzecz stowarzyszenia Kampania Przeciw Homofobii.

Radna Welon zapowiedziała złożenie apelacji, a niedługo później sama publicznie odniosła się do wyroku. – Jestem bardzo wdzięczna pani przewodniczącej, pani sędzi, że dostałam tak łagodny wyrok. Mogłam dostać karę śmierci albo przynajmniej więzienia. A pieniądze? Nie są aż tak ważne. Dlatego mimo wszystko jestem bardzo zadowolona. Pani przewodnicząca też powinna być zadowolona, bo okazuje się, że po kilkudziesięciu latach będzie pani mogła po prostu wyjść z szafy. Dlatego powinna być pani bardzo wdzięczna. Będzie pani mogła pomóc gejom, lesbijkom, które czują się zagubione. Jako osoba o innej orientacji wysoko pani zaszła, więc na pewno pani wspomoże te osoby – mówiła w czasie sesji Welon.

– To jest bardzo przykre, smutne, nie wiem nawet, jakich słów użyć. Proszę mi nie dziękować za wyrok, nie jestem sędzią i wyroku nie wydawałam. Ja broniłam swoich praw, które dzisiaj w dalszym ciągu pani narusza – stwierdziła wówczas Szota.

Sprawa swój epilog znalazła w piątek, 15 marca gdy swoje stanowisko zajął katowicki Sąd Apelacyjny. – Obie strony procesu pełniąc funkcje radnych są osobami publicznymi. I jako takie muszą się liczyć z zainteresowaniem opinii publicznej. Niestety też muszą znosić więcej niż ktoś, kto taką działalnością się nie zajmuje. Ale swoboda wypowiedzi nie może przekraczać granic, który wyznacza poczucie szacunku czy godności. Krytyka nie może przekraczać granic prywatności, życia intymnego. Powódka miała prawo dochodzić swych praw, gdyż doszło do naruszenia jej dóbr – mówiła sędzia Jolanta Polko podkreślając, że sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił zebrany materiał dowodowy.

Więcej w Wyborczej