Kaja Godek, nazywając osoby LGBT+ zboczeńcami, złamała prawo – uznał Sąd Okręgowy w Warszawie. „W końcu z ust sędziego reprezentującego państwo polskie usłyszeliśmy, że używanie pewnych sformułowań jest niedopuszczalne, krzywdzące i przekracza granice wolności słowa”.

Po siedmiu latach szesnaście osób LGBT+ – prawniczek, dziennikarzy, pracowników naukowych, artystów, aktywistów – które wytoczyły Kai Godek proces o ochronę dóbr osobistych, doczekało się pozytywnego rozstrzygnięcia.

Chodzi o serię komentarzy z 2017 roku. Twarz polskiego ruchu anty-gender i anty-choice publicznie, między innymi na antenie Polsat News, nazywała wówczas osoby LGBT+ „zboczeńcami” i zrównywała homoseksualność z pedofilią.

25 lutego 2025 Sąd Okręgowy w Warszawie, który ponownie rozpatrywał sprawę, orzekł jednoznacznie, że Kaja Godek złamała prawo – naruszyła cześć i godność powodów (art. 23 kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych).

Sąd zobowiązał też działaczkę skrajnej prawicy, by powstrzymała się od podobnych słów w przyszłości.

Godek musi przeprosić każdą osobę, ale nie publicznie jak chcieli skarżący. Według sądu przytoczenie w mediach homofobicznych treści opatrzonych przeprosinami byłoby wtórną wiktymizacją.

„Gdy usłyszałam wyrok, popłakałam się” – mówi OKO.press Aleksandra Muzińska, założycielka Funduszu dla Odmiany, jedna z 16 skarżących. „Czekaliśmy na ten dzień tak długo, że już mało kto z nas wierzył w pozytywne rozstrzygnięcie. Myśleliśmy, że prędzej rząd wprowadzi do kodeksu karnego ochronę osób LGBT+ przed nienawiścią, niż zobaczymy wyrok. Ale udało się, zdążyliśmy”.

Muzińska dodaje, że proces był bardzo obciążający. I nie chodzi tylko o czas. „Kaja Godek podczas rozprawy powtarzała raniące słowa.

Nazywała nas mitomanami i megalomanami, podważała, że w ogóle jesteśmy częścią społeczności LGBT+”- mówi aktywistka.

„Przesłuchania przed sądem dotyczyły życia osobistego, musieliśmy udowadniać, że nasze życie w Polsce jest trudne” – dodaje Witold Klaus, drugi z szesnastki skarżących.

Ale dziś oboje czują ulgę. „Mam poczucie, że nasza walka miała sens. Dziś cała społeczność LGBT+ dostała sygnał, że jest okej, że można dochodzić swoich praw na gruncie cywilnym. Pozostaje mieć nadzieję, że to będzie bodźcem do zmian w ochronie przed nienawiścią na gruncie kodeksu karnego” – komentuje Muzińska.

„Czuję wdzięczność, bo w końcu z ust sędziego reprezentującego państwo polskie usłyszeliśmy, że używanie pewnych sformułowań jest niedopuszczalne, krzywdzące oraz przekracza granice wolności słowa i zasady prowadzenia debaty publicznej. To ważne dla wszystkich osób w tym kraju, nie tylko osób LGBT+” – mówi Klaus.

Wyrok nie jest prawomocny, Kai Godek wciąż przysługuje apelacja. „Całość potrwa kolejne 2-3 lata, to zwycięstwo, ale częściowe. Przystanek na drodze do równości”– mówi Witold Klaus.

Więcej w oko.press