Samo dzielenie ludzi, z którymi mamy styczność, na swoich i obcych, leży zapewne w naszej naturze. Jednakże to, w jaki sposób definiuje się obcość – to już jest wyuczone w toku wychowania i socjalizacji i tym pojęciem wychowawcy, kościoły czy władze potrafią skutecznie manipulować – mówi prof. Jerzy Jedlicki. Z przewodniczącym Rady Programowej OR rozmawia Anna Jarmusiewicz.

– Czy w dyskusji na temat ciemnych stron naszej historii i pamięci – nie brak jest analizy Marca 68 roku w kontekście ówczesnego antysemityzmu? Komuniści wykorzystali go zręcznie do rozgrywek frakcyjnych oraz w walce z rodzącą się wówczas nową opozycją demokratyczną.

Ależ o Marcu 68 ukazało się, już po 1989 roku, kilka poważnych opracowań, nadto tomy materiałów z konferencji i wydawnictwa źródłowe, a w nich także partyjne dokumenty dotyczące tego okresu. Z tych publikacji nie wynika, iżby była to tylko frakcyjna rozgrywka czy walka o władzę na szczytach komunistycznego aparatu. Rzecz w tym raczej, że doszło wówczas do głosu nowe pokolenie aktywistów wywodzących się ze środowisk przepojonych poglądami rasistowskimi i nacjonalistycznymi. Do lata 1967 roku takie nastawienia były jeszcze tłumione, bo w ówczesnym rozumieniu nie były politycznie poprawne. W czerwcu 1967 Gomułka dał sygnał, że już można, a nawet wypada sobie na ujawnianie antysemityzmu pozwolić, więc sobie pozwolono. Owszem, można powiedzieć, iż było to działanie o tyle instrumentalne, że antysemicka agresja pomagała usunąć ze stanowisk i z życia publicznego sporo zasiedziałych ludzi i zwolnić posady dla żądnych awansu karierowiczów; nie zmienia to faktu, że wielu z nich dało upust swoim szczerym i autentycznym antysemickim fobiom. W ten sposób część aparatu partyjnego i państwowego, także niektóre środowiska naukowe i zawodowe mogły wreszcie otwarcie przyznawać się do poglądów charakterystycznych dawniej dla radykalnej prawicy, na którą przecież w ówczesnym życiu publicznym nie było miejsca. W Marcu 68 radykalna prawica używała więc kostiumu i frazeologii niby to socjalistycznej, albo odwrotnie, partia i koncesjonowane przez nią stronnictwa sięgnęły z upodobaniem po retorykę faszyzującego nacjonalizmu.

– Było jednak środowisko oporne na antysemicką nagonkę – pamiętam, że wśród studentów (a sama także wtedy strajkowałam) krążyły ulotki z ironicznymi wierszykami wyśmiewającymi rzekome antysyjonistyczne zagrożenia.

Haseł antysemickich próbowano użyć dla skłócenia strajkujących studentów, ale ruch studencki okazał się na nie raczej niepodatny, podobnie jak środowiska „Znaku” i „Więzi”. Chwyty antysemickie i perfidne insynuacje personalne, podpowiadane przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa, stosowano właściwie przeciwko wszystkim ludziom, którzy z jakichś powodów – na przykład ze względu na swe przekonanie o konieczności liberalizacji systemu – zawadzali czy to komitetom partyjnym, czy prącym do władzy karierowiczom. W roku 1967-68 przeprowadzano przecież wszędzie czystki: w aparacie partyjnym i państwowym, w wojsku, w przemyśle i handlu, w kulturze i nauce.

 

– Szczególnie silnie szermowano nośnym hasłem „żydo-komuny” – wzmacniało ono lęk i przed Rosją, i przed powrotem stalinizmu, odgrzewając zarazem niechęć antysemitów do Polaków żydowskiego pochodzenia…

Stereotyp „żydo-komuny” ma długą historię. Oczywiście, że każdy ruch rewolucyjny przyciąga ludzi prześladowanych, upokarzanych i marginalizowanych – po prostu dlatego, że obiecuje zniesienie dyskryminacji, równość wobec prawa i poszanowanie ludzkiej godności. Nie ma zatem nic osobliwego w tym, że sporo zlaicyzowanej młodzieży żydowskiej garnęło się, od początku XX wieku, do partii socjalistycznych – żydowskich, polskich, austriackich czy rosyjskich. Podobnie jak nie dziwi, że w obu rewolucjach rosyjskich w 1917 roku istotną rolę odegrali Polacy, Gruzini, Łotysze czy Żydzi. Z tego wypreparowano w Europie środkowej stereotyp Żyda, który ze swej natury jest wywrotowcem, szpiegiem, dywersantem, podstępnym wrogiem porządku społecznego i narodu, pośród którego przyszło mu żyć. Osobliwością 68 roku było to, że tę zużytą kliszę, nieco tylko zmodyfikowaną, wykorzystała właśnie partia, która miała się za dziedziczkę rewolucyjnej tradycji, a teraz uznała się za gwaranta porządku społecznego i wcielenie patriotyzmu, zaś wywrotowcami mianowała tych, co przeciwko jej uzurpacjom ośmielili się manifestować.

– W swojej niezbyt znanej książce, wydanej w 1992 r., pt. „Polacy – Żydzi – komunizm: anatomia półprawd. 1939-1968.” – prof. Krystyna Kerstenowa podkreślała, że Żydzi identyfikowali się przecież z komunizmem jako komuniści, a nie jako Żydzi.

Oczywiście, przecież przedwojenna KPP, Komunistyczna Partia Polski, głosiła z patosem internacjonalizm, propagując drugorzędność przynależności narodowej, w imię powszechnej równości i klasowego braterstwa proletariatu. Ruch komunistyczny obiecywał to wszędzie: w Rosji, w Polsce, na Węgrzech czy we Francji. Z czasem dopiero miało się okazać, że hasło internacjonalizmu maskuje żądanie służenia interesom Rosji Sowieckiej i posłuszeństwa zmiennym dyrektywom Stalina. Natomiast jakikolwiek ślad innego przywiązania narodowego i innej solidarności oznaczał dla komunistów wyrok śmierci.

– W Marcu 68 hasła antysemickie podkreślały też chętnie „obcość” prześladowanych oraz ich rzekome zagrożenie dla jedności i kultury narodowej. Stosowano je w nagonce przeciwko pisarzom, ludziom nauki i kultury, gdy zamykano wydziały UW i kiedy nagonką antysemicką objęto także np. zespół redakcyjny Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN.

Odczuwane przez ludzi przekonanie o obcości jakichś innych może wynikać z postrzegania różnicy języka, wyznania, koloru skóry, obyczajów, albo też z odmienności wyznawanych poglądów. Samo dzielenie ludzi, z którymi mamy styczność, na swoich i obcych, leży zapewne w naszej naturze. Jednakże to, w jaki sposób definiuje się obcość – to już jest wyuczone w toku wychowania i socjalizacji i tym pojęciem wychowawcy, kościoły czy władze potrafią skutecznie manipulować. Każdy jest jednak władny poddać krytycznej rewizji wpojone weń lub zaczerpnięte ze środowiska postawy. Ja, dajmy na to, za obce mi uważam osoby, które wyznają inne niż ja zasady etyczne, z gruntu inne zapatrywania na to, co jest godziwe, a co nikczemne. Natomiast w Marcu 68 roku „obcość” została zdefiniowana po prostu na sposób rasistowski: grzebano w metrykach, by wytropić żydowskie pochodzenie podejrzanych.

– Z powodu wznieconej histerycznej nagonki antysemickiej w Marcu 68 roku wyemigrowało z Polski około 15 – 20 tysięcy Polaków żydowskiego pochodzenia. Dostawali dokument podróży w jedną stroną, pozbawiano ich paszportów i obywatelstwa wbrew konwencjom międzynarodowym.

Nie użyto w zasadzie siły fizycznej, środków bezpośredniego przymusu, nie była to zatem sytuacja taka jak w Niemczech 1938 roku, kiedy hitlerowcy wysiedlili wszystkich polskich Żydów. Zapanowała jednak atmosfera moralnego terroru: zwalniano ludzi z pracy, szkalowano w prasie, bywały także nękające telefony z pogróżkami. Wiele osób zdecydowało się na wyjazd, ponieważ w tej atmosferze nagonki i potwarzy przestały się czuć „u siebie”, lękały się o przyszłość swoich dzieci. Rok 1968 był obrzydliwy, ale z drugiej strony w wielu środowiskach nie brak było dowodów serdecznej solidarności z wypędzanymi, a dla wielu młodych ludzi, z tzw. pokolenia marcowego, rok ten miał się okazać datą przełomową, wygaśnięciem złudzeń co do praworządności PRL-u i inicjacją w działaniach opozycyjnych wobec panującego systemu.

Jednakże ani w polskim, ani w europejskim kontekście nie był to, wbrew częstym opiniom, pierwszy czy też wyjątkowy przejaw zakażenia „lewicy” antysemityzmem. Nie był to również pierwszy akt tworzenia atmosfery pogromowej, gdyż były już przecież wcześniejsze takie przypadki. Marzec 68 zapisał się w pamięci przede wszystkim jako zmasowany atak sterowanej odgórnie propagandy z jej haniebną retoryką. Jednakże w porównaniu z niedawną przeszłością nie był on doprawdy niczym szczególnie oryginalnym. W pierwszym dziesięcioleciu powojennej Polski terror policyjno-sądowy, z towarzyszącą mu agresją ideologiczną, dotykał szerszych grup ludności i był nieporównanie groźniejszy dla jego ofiar, na przykład dla ludzi z AK, dla działaczy PSL-u, dla weteranów polskich stronnictw niepodległościowych czy dla zasłużonych oficerów Wojska Polskiego.

Warto też przypomnieć urzędowy antysemityzm z tego wczesnego powojennego okresu: prześladowanie Żydów w ZSRR, które się rozpoczęło na znak dany przez Stalina w 1948 roku i trwało w narastającym do grozy stopniu do chwili jego śmierci: polecam lekturę niedawno wydanej po polsku książki Arno Lustigera Czerwona księga: Stalin i Żydzi (W.A.B. 2004). Później dyskryminacja obywateli radzieckich żydowskiego pochodzenia trwała w różnych formach do końca istnienia ZSRR. Warto też przypomnieć jawnie antysemickie akcenty w toku procesu Slanskiego w Czechosłowacji. Oglądany z historycznego dystansu, rok 1968 wydaje się więc raczej nawrotem do wypróbowanych wzorów komunistycznego totalizmu niż nową jakością życia politycznego.

– Czy ożywienie w Marcu 68 upiorów antysemickich nie zablokowało dodatkowo w Polsce, niezależnie od istnienia cenzury – pamięci i wspomnień osób żydowskiego pochodzenia?

Na pewno wydarzenia marcowe były nowym czynnikiem psychicznej blokady u ludzi, którzy przeżyli Zagładę – czuli się zastraszeni i nawet prywatnie nie chcieli mówić o swoich przeżyciach i doświadczeniach z przeszłości. Poza tym Marzec 68 przyczynił się do zahamowania prac naukowych, dotyczących historii stosunków polsko-żydowskich. Bardzo długo zresztą o stosunkach tych pisano otwarcie tylko w paryskiej „Kulturze”, nie mającej w Polsce debitu. W kraju wydano, co prawda, drugą edycję książki Ten jest z ojczyzny mojej Bartoszewskiego i Lewinówny, ukazywały się cenne książki Artura Eisenbacha o wieku XIX, studia Jerzego Tomaszewskiego o wieku XX, ale w sumie panował zastój. Historycy stronili od tej tematyki, nie tylko z obawy przez cenzurą, także dlatego, że w tej atmosferze nawet najuczciwsze publikacje mogły zostać, bez możliwości publicznego sprzeciwu, użyte do celów sprzecznych z intencjami autora. Dopiero od niedawna ukazują się, jedna po drugiej, prace oświetlające różne, także najbardziej drastyczne aspekty tych stosunków.

– Dziś jest rzeczą ewidentną, że pytanie o historię i pamięć XX wieku musi się łączyć z refleksją moralną, z pytaniem o zło w człowieku. Czy, istniejący dziś nadal, niestety, także i w UE, gdzie jesteśmy – antysemityzm (teraz nazwany antysyjonizmem ) – nie jest zdumiewającym przykładem dziedziczenia tradycji nienawiści w kulturze europejskiej?

Przekazywanie uczuć plemiennej lub religijnej nieufności i wrogości z pokolenia na pokolenie cechuje wszystkie znane cywilizacje: tak było od zarania dziejów, chyba odkąd istnieje ludzkość. To jednak, co szczególnie charakteryzuje antyjudaizm czy antysemityzm, to potęga urojeń, w które wierzy się uporczywie, wbrew wszelkim świadectwom przeciwnym. Te urojenia, przesądy i wyszukiwane na ich potwierdzenie argumenty są organiczną częścią antyżydowskich stereotypów – począwszy od rzekomych mordów rytualnych, zatruwania studni czy profanowania hostii – aż po wiarę w dążenie Żydów do panowania nad światem, tworzenie przez nich rzekomych sieci mafijnych, spisków politycznych i finansowych. Te urojenia mają wręcz paranoidalny charakter, nie są to jednak indywidualne dewiacje, lecz archetypy od wieków zakorzenione w kulturze europejskiej. Antysemityzm w każdym kraju i epoce ma pewne cechy swoiste, zwykł też przybierać formę obrony tej czy innej narodowej kultury, duszy narodowej – a przy tym wszystkim jest zjawiskiem całkowicie międzynarodowym, wszędzie czerpiącym z tych samych wzorów. W niemal każdej większej społeczności narodowej znajdą się środowiska podatne na podejrzenie zła uosobionego w jakiejś wierze albo nacji albo „rasie” – a niepomne, że to właśnie takie podejrzenia i podsycane przez nie nienawistne emocje stały się źródłem i usprawiedliwieniem najpotworniejszych masowych zbrodni.

Prof. Jerzy Jedlicki, ur.1930, jest historykiem i eseistą. Kieruje pracownią dziejów inteligencji w Instytucie Historii PAN. Zajmował się dziejami gospodarczymi i społecznymi ziem polskich po rozbiorach oraz historią idei w Europie w XIX i XX wieku. Napisał m. in.: Klejnot i bariery społeczne – 1968; Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują? – 1988, 2003; Świat zwyrodniały: lęki i wyroki krytyków nowoczesności  2002. Przewodniczy Radzie Programowej Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita”.

rozmowa opublikowana w „Rzeczpospolitej”
dodatek „plus minus” 5-6 marca 2005.
Ukaże się niebawem w książce Anny Jarmusiewicz
„Żydzi polscy: dziedzictwo i dialog” (wydawnictwo „M”)