Moje poważne wątpliwości budzi sprawa zwyczajności i niezwyczajności. Myślę, że u Staszka rzecz przesuwa się z poziomu opisowego na wartościujący.  Jasne, te sprawy są ze sobą splątane, ale trzeba je oddzielać, a przynajmniej starać się o to. Racja, że historia Żydów była niezwykła. Korci nawet dodać „jak żadna inna”, ale w tym momencie mam opory, ponieważ tak naprawdę porównania bywają zawodne – pisze Jan Woleński.

Zgadzam się, że nie jest tak, iż Żydom potrzebny jest antysemityzm. Dyskusję na ten temat uważam, podobnie jak Staszek, za bezprzedmiotową w tym sensie, że trudno określić z góry, co to znaczy, że Żydom potrzebny jest antysemityzm. Dopóki jest, a trudno przypuścić, aby zniknął w najbliższej przyszłości, będzie wpływał na życie żydowskie, a także będzie przez Żydów w ten lub inny sposób wykorzystywany. Niby dlaczego miałoby być inaczej: Polacy wykorzystują antypolonizm, Rosjanie rusofobię itd. Jedne użytki są usprawiedliwione, gdy pomagają w obronie słusznych spraw, chociażby odparciu agresji, inne nie, np. agresję motywują. Jedne reakcje są proporcjonalne do bodźca, np. gdy temperują napastnika, inne nie, np. gdy każdą krytykę identyfikują z postawą anty.

 

Przeczytaj polemikę Stanisława Krajewskiego i artykuł Jana Hartmana

 

Moje poważne wątpliwości budzi sprawa zwyczajności i niezwyczajności. Myślę, że u Staszka rzecz przesuwa się z poziomu opisowego na wartościujący.  Jasne, te sprawy są ze sobą splątane, ale trzeba je oddzielać, a przynajmniej starać się o to. Racja, że historia Żydów była niezwykła. Korci nawet dodać „jak żadna inna”, ale w tym momencie mam opory, ponieważ tak naprawdę porównania bywają zawodne. Uważam, że jak najwięcej elementów żydowskiej historii winno znaleźć normalne historyczne wyjaśnienie, nawet jeżeli pewne białe plamy pozostają. Jako człowiek całkowicie świecki i religijny agnostyk nie godzę się na jakiekolwiek koncepcje narodu wybranego jako naznaczonego przez Boga w tym sensie, że nie chcę ich sam używać w rozpatrywaniu dziejów narodu, z którym identyfikuję się (faktycznie z dwoma). Szanuję oczywiście przekonania tych, którzy wiążą status narodu wybranego z religią, w tym wypadku żydowską, i z lojalnością wobec niej, ale chciałbym, aby nie wymagano akceptacji tej idei przez wszystkich, w tym wypadku Żydów, bo o nich dyskutujemy.

Jestem po krótkim pobycie w Izraelu, o tyle szczególnym, że był on całkowicie prywatny, a więc mogłem spokojnie przyglądać się tamtejszej rzeczywistości. Rozmawiałem z wieloma osobami i uderzyły mnie dwie rzeczy. Nawet spadkobiercy syjonistów, np. moi szkolni koledzy (trzech wyemigrowało w 1957 roku) starali się przekonać mnie o tym, że Żyd to nie jest taki zwyczajny człowiek (było to na marginesie mojej broszurki „Bo przyznał się, że jest Żydem”).
Radykalnie nie zgadzam się z  poglądem o przyrodzonej niezwyczajności Żydów. Co więcej uważam, że Izrael został stworzony przez najzupełniej zwykłych ludzi, znakomicie zorganizowanych, którzy pokazali światu, jak można wykorzystać przyrodzone możliwości.

Niezwykłe było tylko to, że je wykorzystali w ekstremalnych warunkach. Ale to daje się zrozumieć bez potrzeby odwołania się do historii świętej. Podobno pewien wybitny hierarcha katolicki miał kiedyś powiedzieć, że katolikom nie wolno nikogo nienawidzić, nawet Żydów. Baczmy, aby owo „nawet” nie stało się rewersem przekonania, że jesteśmy wybrani w jakimś metafizycznym sensie. To drugie prowadzi, czy chcemy tego czy nie, do uwag w rodzaju „Żyd pracuje (oszukuje, walczy itd.) po żydowsku” i zdziwienia, że Żydzi powstali w getcie warszawskim (Andrzej Wajda opowiadał mi, że znacząca scena w jego filmie „Pokolenie” miała rzeczywisty pierwowzór), uciekli z Sobiboru, zbudowali własne państwo, mają dobre drużyny futbolowe i koszykarskie, kolaborowali z okupantem itd. Inaczej mówiąc, to, co u innych jest normalne i zrozumiałe, niezależnie od tego, czy dobre czy złe, u Żydów jest w pierwszym rzędzie żydowskie, a w dalszej kolejności inne.

Znacznie lepiej czuję się myśląc, że Majmonides, Spinoza, Heine, Einstein, Tarski, Leśmian, Rubinstein i tysiące innych zapewniło sobie miejsce w historii swych dziedzin właśnie dzięki zwyczajnemu sukcesowi i świadomości, że nic nie ma za darmo, niż w obliczu tezy, że sprawiło to niezwykłe zrządzenie transcendentalnego losu. Podobnie, gdy pojawiają się powody do krytyki Żydów za to lub owo, wolę traktować to nie jako narośl na ciele narodu wybranego, ale zwyczajną statystyczną frakcję.

Jan Woleński

 

Przeczytaj również polemikę Haliny Bortnowskiej