Monitoring

Szef KRRiT nie ukarze TV Republika za skandaliczne słowa Pietrzaka. „To była satyra”

2024/04/15

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski stwierdził, że jego zdaniem Telewizja Republika nie zostanie ukarana za wypowiedź Jana Pietrzaka o przyjmowaniu imigrantów. – Satyryk ma prawo powiedzieć, co mu się żywnie podoba – uzasadnił.

31 grudnia ub.r. na antenie Telewizji Republika Jan Pietrzak powiedział: – Mam okrutny żart z tymi imigrantami, że oni liczą na to, że Polacy są przygotowani, bo mamy baraki. Mamy baraki dla imigrantów. w Auschwitz, w Majdanku, w Treblince, w Stutthofie. Mamy dużo baraków zbudowanych tu przez Niemców. I tam będziemy (…) tych imigrantów, wpychanych nam nielegalnie przez Niemców, ponieważ nielegalni nie są ci ludzie, którzy uciekają do lepszego świata.

Wypowiedź odbiła się szerokim echem i została powszechnie skrytykowana. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar prosił prokuratora krajowego o wszczęcie śledztwa. Prokurator Szymon Banna przekazał, że „dochodzenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie dotyczyć będzie publicznego znieważenia grupy ludności z powodu ich przynależności narodowej i etnicznej (art. 257 k.k.). – Aktualnie w sprawie gromadzony jest material dowodowy. Postępowanie prowadzone jest w sprawie co oznacza, że nikomu nie przedstawiono zarzutów – zaznaczył rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

W ciągu kilku dni do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęło łącznie 130 skarg dotyczących wypowiedzi Jana Pietrzaka. – KRRiT podejmuje w tej sprawie rutynowe czynności wyjaśniające – przekazała nam Teresa Brykczyńska, rzeczniczka prasowa KRRIT.

Przewodniczący KRRIT wszczął w sprawie postępowanie. Biuro KRRiT wystąpiło do nadawcy o nagranie audycji i ustosunkowanie się do zarzutów skarżących.- Następnie nagranie jest analizowane. Na podstawie tego postępowania Przewodniczący KRRIT (jako organ) podejmie decyzję o dalszych działaniach. To jest standardowa procedura – napisał Świrski w portalu X.

Ukarania nadawcy za wypowiedź Pietrzaka domagał się w skardze do szefa KRRiT członek rady programowej TVP Krzysztof Luft. Interwencję zapowiedział też członek KRRiT prof. Tadeusz Kowalski.
W poniedziałek Maciej Świrski na antenie radiowej Trójki został spytany, czy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałoży karę na TV Republika za słowa Jana Pietrzaka. Szef KRRiT stwierdził, że jego zdaniem nie będzie grzywny.

Satyryk ma prawo powiedzieć, co mu się żywnie podoba, jest wolność słowa w tym kraju – podkreślił. – To była satyra pokazująca dwulicowość rządu, który najpierw mówi jedno, potem robi drugie, jeszcze kontekst brukselski. Spokojnie, tutaj nie ma mowy o żadnym wykroczeniu – zapewnił.

Więcej na wirtualnemedia.pl

Facebook oflagował jednocześnie 21 wpisów Muzeum Auschwitz. Gawkowski: to skandal

2024/04/13

Facebook oflagował posty zamieszczone na tym portalu przez profil Muzeum Auschwitz – poinformowała w piątek placówka. Powodem miały być między innymi „mowa nienawiści” czy „podżeganie do przemocy” rzekomo zawarte we wpisach. Działanie w tej sprawie zapowiedział minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Jak wynika z informacji Muzeum Auschwitz, system moderowania treści Facebooka usunął niektóre posty z profilu tej placówki. „Pragniemy wyrazić nasze głębokie zaniepokojenie w związku z ostatnią akcją Facebooka jednoczesnego oflagowania 21 postów opublikowanych przez Muzeum Auschwitz” – napisali przedstawiciele placówki w piątek w mediach społecznościowych.

Jak dodali, zakwestionowane wpisy, które są hołdem dla ofiar Auschwitz, zostały usunięte przez system moderowania treści na Facebooku z absurdalnych powodów, takich jak: „nagość i aktywność seksualna dorosłych”, „nękanie i molestowanie”, „mowa nienawiści” i „podżeganie do przemocy”.

Muzeum Auschwitz nazwało takie zachowanie „algorytmicznym wymazywaniem historii”. Jego pracownicy podkreślili, że ich instytucję, która służy zachowaniu pamięci o ofiarach niemieckiego nazistowskiego obozu, spotkała ze strony Facebooka „bezprecedensowa akcja” i przypomnieli, że zakwestionowane przez ten serwis posty zawierają wyłącznie upamiętniającą ofiary dokumentację historyczną; ukazują twarze i informacje biograficzne tych, którzy ucierpieli i zostali zamordowani. „Pomimo naszego natychmiastowego odwołania i prośby o weryfikację, tylko ułamek oflagowanych postów został przywrócony” – napisali.

Przedstawiciele Muzeum poinformowali też, że wpis z 6 kwietnia, upamiętniający los żydowskich dzieci z sierocińca w Izieu został szybko usunięty bez możliwości odwołania. „Uzasadnienie przedstawione przez Facebooka, że takie posty naruszają standardy społeczności jest całkowicie mylące” – podkreślili. „Od lat Muzeum Auschwitz udostępnia podobne treści bez żadnych problemów, a jednak nagle 21 postów jest jednocześnie oflagowanych. To budzi poważne wątpliwości co do skuteczności i dokładności technologii moderowania treści” – wskazali.

Więcej w TVN24

Znane polskie pary jednopłciowe na ślubnym kobiercu

2024/04/12

Nowy fotograficzny projekt Pameli Porwen: „Śluby cywilne par jednopłciowych w Polsce”. – Dla nas to było oczywiste, że weźmiemy udział w tym ważnym projekcie dotyczącym praw człowieka – mówią znane pary jednopłciowe, które zapozowały do fotografii. Urzędy stanu cywilnego, w których miała odbyć się sesja zdjęciowa par, odmówiły jednak udziału w projekcie.

Marta Warchoł i Iwona Widomska, Michał Cessanis i Paweł Rabiej, Miłosz Przepiórkowski i Mateusz Urban oraz Julia Sobczyńska i Judyta Mliczek to jednopłciowe pary, które wzięły udział w nowym fotograficznym projekcie fotografiki i artystki Pameli Porwen. – Od lat domagamy się równości małżeńskiej, dlatego oczywiste było dla nas, że weźmiemy udział w kolejnym tak ważnym projekcie Pameli Porwen – mówi Michał Cessanis, dziennikarz TVN, podróżnik, od 7 lat życiowy partner Pawła Rabieja, polityka Nowoczesnej i wykładowcy akademickiego. I dodaje, że związki partnerskie, których wprowadzenie zapowiadają teraz politycy, są jedynie półśrodkiem. – Nas interesuje tylko równość małżeńska. Chcemy pobrać się w Polsce i na taką możliwość czekamy już zdecydowanie za długo – dodaje Cessanis.

Jak podkreśla autorka projektu fotograficznego Pamela Porwen, małżeństwo jest podstawowym prawem człowieka i powinno być dostępne dla wszystkich Polaków, a więc także tych będących w związkach jednopłciowych. – Problem skłonił mnie jako artystkę wizualną do zrobienia wystawy o charakterze aktywistycznym. Czy jestem aktywistką? Uważam, że jest cienka granica między tematami politycznymi a sztuką konceptualną. Sztuka była zawsze reakcją na panującą sytuację. Nie nazwałabym tej wystawy politycznej – to historia miłości ludzi, którzy nie mogą powiedzieć sobie „TAK” i poczuć na własnej skórze najpiękniejszego dnia w swoim życiu – wyjaśnia Pamela Porwen. A skąd pomysł na estetykę zdjęć? – Jako narzędzie wybrałam aparat polaroid, który bardzo realistycznie oddaje charakter wydarzenia, nadając spontaniczność i prawdziwość chwili. Forma zdjęć przypomina proste pamiątki robione przez członków rodziny na ślubie – opisuje.

Źródło: Queer.pl

 

Grzegorz Braun z zarzutami znieważenia grupy osób na tle religijnym oraz stosowania przemocy

2024/04/10

Poseł Konfederacji zarzuty otrzymał we wtorek – poinformowała prokuratura. Chodzi o zgaszenie świec chanukowych w Sejmie. Braun nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.

„9 kwietnia br., w toku śledztwa prowadzonego w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zarzuty usłyszał poseł na Sejm RP Grzegorz B.” – przekazał PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna.

Banna wyjaśnił, że zarzuty dotyczą „znieważenia na terenie Sejmu RP grupy osób na tle religijnym, a także naruszenia nietykalności cielesnej Łukasza Szumowskiego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych oraz stosowania przemocy fizycznej w celu zmuszenia do określonego zachowania; pomówienia Łukasza Szumowskiego za pomocą środków masowej komunikacji, że znajduje się on w stanie po użyciu alkoholu, co mogło poniżyć go w opinii publicznej; uszkodzenia choinki bożonarodzeniowej, uszkodzenie sprzętu nagłaśniającego, naruszenia miru domowego poprzez nieopuszczenie Niemieckiego Instytutu Historycznego”. 

Prokurator Banna dodał, że Grzegorz Braun nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień.

W grudniu ubiegłego roku w trakcie obchodów święta Chanuki Grzegorz Braun, używając gaśnicy, zgasił i uszkodził świecznik żydowski. Prysnął też gaśnicą w twarz kobiecie, która próbowała go powstrzymać.

– Położyłem kres rasistowsko-talmudycznej celebracji – tłumaczył swoje zachowanie poseł Konfederacji. – Talmudyści to rasiści, a to jest sprzeczne z zasadą religii cywilizowanych ludzi, a także prawa świeckiego. Celebracja rasistowskiego triumfalizmu została przeze mnie spuentowana – dodał.

Zaraz po incydencie marszałek Sejmu Szymon Hołownia wykluczył go z obrad, sprawa została skierowana do prokuratury. Braun miał również zakaz wstępu do Sejmu, a później nie mógł występować na mównicy sejmowej. Konfederacja zawiesiła go w prawach członka partii, ale zawieszenie zostało już wycofane. 

W styczniu Sejm zdecydował o uchyleniu immunitetu Braunowi. Wystąpiła o to Prokuratura Okręgowa w Warszawie. 

Źródło: Gazeta Wyborcza

„Jesteśmy nigdzie”. Dzieci romskie z Ukrainy doświadczają podwójnego wykluczenia w Polsce

2024/04/04

Są uchodźcami drugiej kategorii. Dzieci romskie z Ukrainy doświadczają dyskryminacji i wykluczenia społecznego w nowym kraju. Nie mają dostępu do podstawowych rzeczy. Marzą o własnym pokoju i komputerze. W polskich szkołach nie ma dla nich miejsc.

„Jesteśmy nigdzie” – pod taką nazwą ukazał się raport o dzieciach romskich z Ukrainy, podsumowujący badania Fundacji W Stronę Dialogu, realizowane przy wsparciu Funduszu Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF) oraz Federalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec.

W Polsce wśród 950 tys. ukraińskich uchodźców i uchodźczyń wojennych są również osoby pochodzenia romskiego. W naszym kraju schronienie znalazło około 50-70 tys. Romów i Romek z Ukrainy (gdzie przed inwazją na pełną skalę mieszkało około 400-500 tys. osób romskich), przynajmniej połowa z nich to są dzieci.

Ich problem bierze się w dużej mierze stąd, że Polska słabo radzi sobie ze wsparciem naszych wspólnot romskich. Dotyczy to też mieszkających w Polsce dzieci romskich. Alarmuje w tej sprawie od lat Rzecznik Praw Obywatelskich.

W efekcie po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie romskie kobiety i ich dzieci nie były chętnie przyjmowane w ośrodkach recepcyjnych. Odczuły niższy poziom wsparcia niż to, które uzyskały uchodźczynie nie-romskie z Ukrainy. Mają utrudniony dostęp do wsparcia w podstawowych potrzebach, takich jak opieka zdrowotna, wsparcie prawne i psychologiczne, mieszkalnictwo, rynek pracy i edukacja.

Najczęstszym uczuciem romskich dzieci jest „bycie nigdzie”, gdzieś pomiędzy swoim i nowym. W Polsce doświadczają podwójnego wykluczenia społecznego. W Ukrainie również stykały się z dyskryminacją.

„Poza tym, że są uchodźcami, uchodźczyniami, są jeszcze Romami, Romkami, są kobietami, są osobami z niepełnosprawnościami, są osobami niewyedukowanymi, są osobami, które czasem nie potrafią czytać i pisać. Musimy na to odpowiedzieć” – mówiła Joanna Talewicz, prezeska Fundacji W Stronę Dialogu podczas konferencji zorganizowanej 26 marca 2024 w związku z publikacją raportu . „To nie jest kwestia Romów, to kwestia nas wszystkich, naszego społeczeństwa”.

W badaniu wzięło udział 30 dzieci i nastolatków romskich z Ukrainy (mieszkających w Warszawie i okolicach), cztery badaczki ze społeczności romskiej z Polski.

Więcej w oko.press

Raport do pobrania tutaj

SN: Tęczowa Maryjka nie obraża uczuć religijnych – kasacja oddalona

2024/03/29

Sąd Najwyższy uznał w czwartek 28 marca br., że wyrok uniewinniający aktywistki oskarżone o obrazę uczuć religijnych nie naruszał prawa. Chodziło o wywieszanie plakatów przedstawiających Matkę Boską z tęczową aureolą. Za popełnienie przestępstwa groziły im dwa lata pozbawienia wolności. Zdaniem sądu aktywistki nie dopuściły się przestępstwa, ponieważ ich działanie nie było intencjonalne.

Warto zaznaczyć, że Prokurator Rejonowy w Płocku wycofał akt oskarżenia. Sąd Najwyższy w Izbie Karnej orzekł, że oskarżyciel posiłkowy – Kaja Godek i jej organizacja Ordo Iuris Tadeusz Łebkowski, wyszła w kasacji poza granice dozwolonej skargi. Zarzuty były nieprawidłowo skonstruowane – dodał sędzia sprawozdawca Dariusz Kala.

Sąd Rejonowy w Płocku uniewinnił aktywistki, które rozwieszały plakaty z Matką Boską w tęczowej aureoli. Sprawa stała się głośna, gdy w maju 2019 roku policja celem znalezienia naklejek, bladym świtem przeprowadziła rewizję w mieszkaniu Elżbiety i przewiozła ją do płockiego więzienia. Po trwającym rok dochodzeniu aktywistki zostały oficjalnie oskarżone o „obrazę uczuć religijnych”.

Sprawa odbiła się głośnym echem na całym świecie. Głos zabrały liczne organizacje broniące praw człowieka: Amnesty International, Freemuse, Front Line Defenders, Human Rights Watch, ILGA-Europe, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Kampania Przeciw Homofobii publikując wspólny apel i petycje. Akt oskarżenia płockiej Prokuratury Rejonowej wobec Elżbiety P., Anny P. i Joanny G. trafił do sądu w czerwcu 2020 r. Przedstawiono w nim zarzuty z art. 196. Kodeksu karnego, czyli obrazy uczuć religijnych poprzez znieważenie przedmiotu czci religijnej, za co grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Proces sądowy rozpoczął się 13 stycznia 2021 w Płocku. Prokuratura zażądała kary 6 miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych. Sąd uznał jednak we wtorek, że aktywistki nie dopuściły się przestępstwa, ponieważ ich działanie nie było intencjonalne.

Przestępstwo obrazy uczuć religijnych popełnić można jedynie w zamiarze umyślnym. Sporną kwestią było, czy jedynie w bezpośrednim. Orzecznictwo Sądu Najwyższego ugruntowało pogląd, że również można popełnić je w zamiarze ewentualnym. Oznacza to, że penalizowane są nie tylko wyjątkowo złośliwe wypowiedzi, ale również takie sytuacje, gdy sprawca godził się z tym, że może kogoś urazić. To dużo szerszy zakres stosowania przepisu, bo wiele spraw umarzano, uznając, że sprawca nie chciał popełnić przestępstwa. Linia orzecznicza nie ułatwia natomiast sprawy osobom, które czują się urażone kontaktem z relacją na temat kontrowersyjnej sztuki lub wydarzenia.

– W Polsce co do zasady nie obowiązuje prawo precedensowe, więc inny sąd może orzec inaczej w podobnej sprawie. Jednak dzisiejszy wyrok płockiego Sądu daje nadzieję, że społeczność dysponuje jakimikolwiek środkami obrony przed atakami katolickich fundamentalistów komentuje Milena Adamczewska-Stachura z Miłość Nie Wyklucza.

Więcej w serwisie prawo.pl

Tajlandia mówi gromkie „TAK” równości małżeńskiej!

2024/03/28

W środę, 27 marca 2024 roku, izba niższa parlamentu Tajlandii podjęła przełomową decyzję, przegłosowując ustawę o równości małżeńskiej. Jak donosi agencja AP, projekt ustawy uzyskał przytłaczające poparcie, zdobywając 400 z 415 głosów obecnych członkiń i członków Izby Reprezentantów. Przeciw głosowało 10 osób, dwie wstrzymały się od głosu, a trzy nie wzięły udziału w głosowaniu.

Nowe przepisy zakładają zmianę w Kodeksie Cywilnym i Handlowym, zamieniając dotychczasowe określenia „mężczyzna i kobieta” oraz „mąż i żona” na „osoby” oraz „partnerki i partnerzy małżeńscy”. Dzięki tej zmianie pary LGBTQ+ zyskają pełen dostęp do praw legalnych, finansowych oraz medycznych. Uchwalenie tej ustawy umieszcza Tajlandię na mapie jako pierwszy kraj Azji Południowo-Wschodniej, który legalizuje równość małżeńską dla wszystkich, niezależnie od płci. W Azji, tylko Tajwan i Nepal wprowadziły wcześniej podobne regulacje.

Danuphorn Punnakanta, rzecznik rządzącej partii Pheu Thai oraz prezes komitetu nadzorującego ustawę o równości małżeńskiej, podkreślił w parlamencie, że cel zmiany to przywrócenie praw każdej osobie w Tajlandii, bez względu na płeć. „Nie nadajemy nowych praw. Są to fundamentalne prawa, które ta grupa osób straciła”, stwierdził Punnakanta. Jednakże, parlamentarzyści nie zaakceptowali propozycji zawarcia w ustawie słowa „rodzic” zamiast „ojciec i matka”, co zdaniem aktywistów ograniczy prawa niektórych par LGBTQ+ do zakładania rodzin i wychowywania dzieci.

Projekt ustawy trafi teraz do Senatu, który rzadko odrzuca legislację zatwierdzoną przez izbę niższą, a następnie na biurko króla. W Tajlandii, kraju znanym z tolerancji i inkluzywności, walka o ustawę o równości małżeńskiej toczyła się od dekad. Nowy rząd kierowany przez partię Pheu Thai, który objął urząd w zeszłym roku, uczynił równość małżeńską jednym z głównych celów swojej polityki.

Źródło: queer.pl

Marsz Przeciwko Hejtowi i Mowie Nienawiści przeszedł ulicami Łodzi. Uczniowie w ważnej sprawie!

2024/03/27

Łódzcy uczniowie i uczennice mówią „stop” hejtowi. Sprzeciwiają się mowie nienawiści i wierzą, że każdy zasługuje na szacunek i akceptację. Młodzi ludzi z ponad 20 szkół z Łodzi przeszli w marszu antyhejtowym ulicami miasta.

„Kto nie skacze ten za hejtem”, „Zbanuj hejtera – niech ci życia nie zabiera”, czy „Łódzkie szkoły nie hejtują, ich uczniowie się szanują” – to tylko niektóre z haseł wykrzykiwanych we wtorek, 26 marca przez uczniów klas VII i VIII szkół podstawowych. Mimo że jeszcze nie osiągnęli pełnoletniości, rozumieją, że hejt może mieć kolosalny wpływ na psychikę – zarówno dzieci, jak i dorosłych. Nie chcą żyć w świecie, w którym panują zasady oparte na jawnej niechęci okazywanej drugiemu człowiekowi – czy twarzą w twarz, czy za pośrednictwem internetu. Są świadomi konsekwencji, jakie mają ich słowa i czyny. A teraz zachęcają do podobnej refleksji dorosłych.

Ponad 1500 uczniów przeszło w Marszu Przeciwko Hejtowi i Mowie Nienawiści. Cel był prosty – młodzi ludzie postanowili wyrazić swój sprzeciw wobec nietolerancji i dyskryminacji oraz jasno zaznaczyć, gdzie leży emocjonalna granica krytyki. Uważają, że ludzie, którzy krzywdzą innych, nie mogą być bezkarni, a za swoje działania powinni ponosić dotkliwe konsekwencje.

Organizatorem Łódzkiego Marszu przeciwko Hejtowi i Mowie Nienawiści była Szkoła Podstawowa nr 11 w Łodzi przy udziale Agaty Kobylińskiej, Pełnomocniczki Prezydent Miasta Łodzi ds. Dzieci i Młodzieży. Inicjatywa powstała w ramach autorskiego programu „Hej dzieciaku, nie bój się cyberataku”, realizowanego w SP nr 11.

Więcej na lodz.pl

Aktywistka sądzona za pomoc uchodźcom: Zmiana rządu nic nie dała. Na granicy wciąż dzieje się źle

2024/03/20

Ludmiła Anannikova: Według prokuratury podszyłaś się pod strażniczkę graniczną usiłując uwolnić cudzoziemca z detencji, czyli z ośrodka strzeżonego.

Maria Książak*, prezeska fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna, psycholożka zajmująca się terapią ofiar tortur: – Tak wynika z aktu oskarżenia. Grożą mi trzy lata więzienia. W czwartek w sądzie w Radomiu rozpoczął się proces. Nie chcę na razie za wiele mówić, bo jeszcze nie składałam zeznań. Całą sprawę uważam za absurd.O toczącym się postępowaniu dowiedziałam się dopiero, kiedy do domu przyszło wezwanie na przesłuchanie.

Prokuratura wezwała?

– Straż graniczna. Myślę, że niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w Polsce Straż Graniczna podobnie jak policja może prowadzić postępowanie przygotowawcze pod nadzorem prokuratury. Czyli organ, którego sprawa bezpośrednio dotyczy, jednocześnie prowadzi dochodzenie. Jadąc na przesłuchanie zapakowałam do torby dobry kryminał i ubrania, na wypadek, gdyby mnie zamknęli w areszcie.

Albo w strzeżonym ośrodku.

– (Śmiech). Tam to raczej by mnie zamknąć nie chcieli. Na przesłuchaniu byłam z adwokatką. Powiedziałam tylko, że się nie przyznaję i na tym etapie odmawiam wyjaśnień.

Co się działo na pierwszej rozprawie?

– Sąd zaczął przesłuchania świadków. Zeznawali m.in. strażnicy. Proces jest jawny, więc do sądu przyjechali moi przyjaciele z różnych organizacji. Wzruszyłam się, bo dziś to ja jestem wspierana przez innych. Nowa rola, ale dobrze nie czuć się samą.-

W swojej pracy notorycznie stykam się ze Strażą Graniczną i często się nie zgadzamy. Dobrze się znamy jeszcze z czasów kryzysu na przejściu granicznym Brześć-Terespol, kiedy uchodźcy byli odsyłani pociągami na Białoruś, a ja o tym głośno mówiłam. Zdarzało mi się też występować jako świadek w sądzie w sprawach moich klientów cudzoziemców, albo opiniować jako psycholog w sprawach uchodźczych. Ale żeby od razu sprawa karna? Spraw kryminalizujących pomaganie uchodźcom jest zresztą więcej. Znajoma siedziała niedawno w areszcie trzy tygodnie. Nie mogła nawet się z córką zobaczyć. Wyszła za kaucją. To niesamowite, ile wysiłku, publicznych pieniędzy i zasobów państwo w to angażuje.

Chcą cię zniechęcić do dalszych działań?

– Albo liczą na to, że wyrok skazujący wpłynie na możliwość wykonywania przeze mnie zawodu. Tego, który mam teraz, czyli psychologa, jak i tego, który mam mieć za chwilę, bo właśnie kończę podyplomowe studium biegłych sądowych. Moje opinie wielokrotnie były podstawą do zmiany decyzji o umieszczeniu cudzoziemca w ośrodku zamkniętym. Może zatem chodzi o to, abym ich więcej nie wydawała? Nie byłam zdziwiona, kiedy przesłuchiwało mnie FSB w Rosji czy KGB na Białorusi, ale stawiać mnie przed sądem w Polsce? To przekracza moją wyobraźnię.

Od 25 lat zajmujesz się uchodźcami i ofiarami tortur.

– Zaczęło się od Czeczenii, gdzie spędziłam kilka lat, prowadząc misje humanitarne. Później pracowałam w Polsce z czeczeńskimi uchodźcami, dalej były Białoruś i Ukraina, przez sześć lat byłam ekspertką Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur przy Rzeczniku Praw Obywatelskich. Szkoliłam latami mnóstwo ludzi, w tym także strażników granicznych.

Cały wywiad w Gazecie Wyborczej

Kibice rozgrywają się antysemickimi napisami? Za takie graffiti grozi więzienie

2024/03/19

W nomenklaturze kibicowskiej to podobno pogardliwe skierowanie do kibiców drużyny przeciwnej. W okolicach chodzi o Wisłę Kraków i Cracovię. Nie zmienia to faktu, że napis jest jawnie antysemicki, a takie grafiki w przestrzeni publicznej nie powinny mieć miejsca.

Antysemicki napis pojawił się na murku przy przystanku autobusowym w Choczni. Widać na nim szubienicę, na której zawisła „Gwiazda Dawida” oraz zapis „Anty-jude”. Tuż obok widzimy symbolikę związaną z kibicami Wisły Kraków.

Można powiedzieć to nie nowość. W środowisku kibicowskim mówią, że to pogardliwe określenie adwersarza na boiskach Wisły, czyli Cracovii. Nie zmienia to jednak faktu, że napis i grafika większości kojarzyć się będzie z perfidną antysemicką nagonką.

Ciekawe jest czy autor napisu zdawał sobie sprawę, że uderzając w kolegów kibiców, popełnia przestępstwo z art. 256 Kodeksu Karnego, który mówi o publicznym propagowaniu faszyzmy i nawoływaniu do nienawiści.

Za taki czyn grozi kara więzienie, ograniczenia wolności lub grzywna.

W takich przypadkach trudno liczyć na opamiętanie się „graficiarzy” hejterów. Autorów trzeba by przyłapać na gorącym uczynku lub mieć inny dowód. Malowanie takich napisów w miejscach, które nie są monitorowanie lub czasami wręcz ukryte, może tylko świadczyć o „odwadze społecznej” tych „artystów”.

Źródło: wadowice24.pl

Napis o „dewiantach” i neofaszystowski symbol na murze centrum osób LGBT+

2024/03/17

Na murze Krakowskiego Centrum Równości DOM EQ nieznani sprawcy zamieścili pod osłoną nocy napis „Nie szukaj kolegów dewiantów” i neofaszystowski symbol. Władze centrum przyznają, że to już trzeci tego typu atak od ostatniego lata. Sprawa została zgłoszona na policję, choć dotychczas funkcjonariusze umarzali śledztwa w podobnych sprawach. – Nie ma w nas już miejsca na strach, czas przyzwolenia się skończył – mówi Dawid Wojtyczka z Federacji Znaki Równości.

Krakowskie Centrum Równości DOM EQ przy ulicy Czyżówka w Krakowie to miejsce prowadzone przez Federację Znaki Równości. Organizacja zrzesza fundacje i stowarzyszenia wspierających społeczność LGBT+, zapewnia wsparcie prawne i psychologiczne i zajmuje się walką z dyskryminacją.

W centrum przy ulicy Czyżówka osoby LGBT+ mogą spotykać się na rozmowy i inne aktywności. W jego stworzeniu w 2019 roku chodziło o stworzenie bezpiecznej przestrzeni dla przedstawicieli tej społeczności. Trudno jednak o stuprocentowe poczucie bezpieczeństwa, gdy regularnie na murze budynku pojawiają się homofobiczne, transfobiczne i neofaszystowskie treści.

Do ostatniego takiego ataku doszło w nocy z 12 na 13 marca. Mur centrum został pomalowany sprayem – pojawił się na nim napis „Nie szukaj kolegów dewiantów” i utożsamiany z neofaszyzmem symbol krzyża celtyckiego. Znak został opatrzony podpisem „GNLS”. To akronim z języka angielskiego, oznaczający „Good Night Left Side”, czyli „dobranoc, lewa strono”.

– Nie wzbudza to w nas złości, prędzej rozczarowanie. Tyle lat pracujemy nad budowaniem naszego wizerunku jako osób równych i włączających, a wciąż spotykamy się z takimi skandalicznymi atakami. Na szczęście atakowane są rzeczy, a nie ludzie – podkreślił w rozmowie z tvn24.pl Dawid Wojtyczka z Federacji Znaki Równości.

Wojtyczka poinformował, że sprawa została zgłoszona na policję, zaznaczając, że całe zdarzenie zostało nagrane przez znajdujące się w okolicy kamery monitoringu. – Wygląda na to, że to te same osoby, które również w przeszłości dewastowały nasz mur – dodał działacz Federacji Znaki Równości. W piątek wysłaliśmy w tej sprawie pytania do rzecznika krakowskiej komendy, nie otrzymaliśmy jak dotąd odpowiedzi.

Więcej w TVN24.pl

Radna PiS ujawniła orientację seksualną przewodniczącej rady miasta. Musi przeprosić i zapłacić 10 tys. zł

2024/03/16

Mnie nie interesuje, co pani robi w sypialni ze swoją partnerką – powiedziała na sesji rady w Sosnowcu Grażyna Welon. Adresatką jej słów była Ewa Szota, przewodniczącej rady miasta z KO. Po blisko czterech latach zakończył się proces w sprawie naruszenia dóbr osobistych.

W listopadzie 2020 r. w Sosnowcu odbyła się sesja, na której radni debatowali m.in. nad wnioskiem o poparcie dla ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Za jego przyjęciem opowiadała się Ewa Szota, przewodnicząca rady z ramienia KO. Wówczas głos w dyskusji zabrała Grażyna Welon, radna PiS, która nazwała przewodniczącą hipokrytką i osobą, która chce się tylko lansować. Odniosła się też do jej życia intymnego.- Mnie nie interesuje, co pani robi w sypialni ze swoją partnerką. A pani czy pani podobni interesują się, czy ja chodzę do kościoła – powiedziała wówczas radna.

Szota, która publicznie nie mówiła o swoim życiu intymnym, od razu zareagowała. – Dlaczego wkracza pani w moje życie osobiste? – pytała radną PiS.

Na kolejnej sesji w grudniu klubowi koledzy radnej Welon próbowali załagodzić sytuację, ale Welon nie zdecydowała się na przeprosiny. – Nie zgadzam się z tym, że w jakikolwiek sposób naruszyłam sferę prywatną czy intymną – przyznała publicznie.

W efekcie Szota pozwała Welon do sądu. W katowickim Sądzie Okręgowym zapadł wyrok, w którym uwzględniono niemal w całości pozew przewodniczącej. Sąd nakazał Welon wygłoszenie oświadczenia podczas sesji, w którym wyrazi ubolewanie i przeprosi Szotę za słowa, które naruszyły jej prywatność. Treść oświadczenia musi też zamieścić w Biuletynie Informacji Publicznej sosnowieckiego urzędu, w regionalnych gazetach oraz zapłacić 30 tys. zł na rzecz stowarzyszenia Kampania Przeciw Homofobii.

Radna Welon zapowiedziała złożenie apelacji, a niedługo później sama publicznie odniosła się do wyroku. – Jestem bardzo wdzięczna pani przewodniczącej, pani sędzi, że dostałam tak łagodny wyrok. Mogłam dostać karę śmierci albo przynajmniej więzienia. A pieniądze? Nie są aż tak ważne. Dlatego mimo wszystko jestem bardzo zadowolona. Pani przewodnicząca też powinna być zadowolona, bo okazuje się, że po kilkudziesięciu latach będzie pani mogła po prostu wyjść z szafy. Dlatego powinna być pani bardzo wdzięczna. Będzie pani mogła pomóc gejom, lesbijkom, które czują się zagubione. Jako osoba o innej orientacji wysoko pani zaszła, więc na pewno pani wspomoże te osoby – mówiła w czasie sesji Welon.

– To jest bardzo przykre, smutne, nie wiem nawet, jakich słów użyć. Proszę mi nie dziękować za wyrok, nie jestem sędzią i wyroku nie wydawałam. Ja broniłam swoich praw, które dzisiaj w dalszym ciągu pani narusza – stwierdziła wówczas Szota.

Sprawa swój epilog znalazła w piątek, 15 marca gdy swoje stanowisko zajął katowicki Sąd Apelacyjny. – Obie strony procesu pełniąc funkcje radnych są osobami publicznymi. I jako takie muszą się liczyć z zainteresowaniem opinii publicznej. Niestety też muszą znosić więcej niż ktoś, kto taką działalnością się nie zajmuje. Ale swoboda wypowiedzi nie może przekraczać granic, który wyznacza poczucie szacunku czy godności. Krytyka nie może przekraczać granic prywatności, życia intymnego. Powódka miała prawo dochodzić swych praw, gdyż doszło do naruszenia jej dóbr – mówiła sędzia Jolanta Polko podkreślając, że sąd pierwszej instancji prawidłowo ocenił zebrany materiał dowodowy.

Więcej w Wyborczej

Jan Grabowski nominowany do Nagrody Szymona Wiesenthala za walkę z antysemityzmem

2024/03/12

Prof. Jan Grabowski jest nominowany do Nagrody Szymona Wiesenthala za zaangażowanie w walkę z antysemityzmem i wkład w edukację o Holokauście. W austriackim parlamencie uhonorowany zostanie też Marian Turski, historyk, redaktor, więzień KL Auschwitz.

Oprócz pracującego na Uniwersytecie w Ottawie badacza wśród nominowanych znaleźli się: Amcha, izraelska organizacja zapewniająca wsparcie psychologiczne i społeczne osobom ocalałym z Holokaustu i ich potomkom; Casa Stefan Zweig, brazylijska organizacja non-profit tworząca muzeum poświęcone austriackiemu pisarzowi w jego ostatnim domu w Petrópolis w Rio de Janeiro; Likrat, organizacja zajmująca się dialogiem młodych ludzi pochodzenia żydowskiego i nieżydowskiego, działająca w Szwajcarii, Austrii, Niemczech i Mołdawii.

Nagroda Szymona Wiesenthala jest przyznawana w dwóch kategoriach: za zaangażowanie obywatelskie w przeciwdziałanie antysemityzmowi oraz zaangażowanie obywatelskie na rzecz rzetelnego informowania o Holocauście. Ponadto wręczana jest nagroda główna za szczególne zaangażowanie w jedno lub oba powyższe obszary działania. I właśnie do nagrody głównej jest nominowany polski historyk.

Prof. Jan Grabowski jest historykiem specjalizującym się w badaniach nad Holokaustem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Ottawskiego, był członkiem Centrum Badań nad Zagładą Żydów. Autor i redaktor 20 książek i 80 artykułów, m.in. współredaktor dwutomowej publikacji „Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” oraz autor książek „Na posterunku. Udział polskiej policji granatowej i kryminalnej w zagładzie Żydów” i „Polacy, nic się nie stało! Polemiki z Zagładą w tle”. W maju 2023 r. poseł Grzegorz Braun przerwał siłą wykład Jana Grabowskiego w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie.

Podczas ceremonii wręczenia nagród uhonorowani zostaną także świadkowie Holokaustu, których praca i przekazywane świadectwo przyczyniają się do walki z antysemityzmem. W tym roku wśród dziesięciu uhonorowanych znalazł się Marian Turski – historyk i dziennikarz, redaktor „Polityki”, więzień łódzkiego getta i KL Auschwitz. Pozostali to Helga Feldner-Busztin (Austria), Jeno Friedman (USA), Octavian Fülöp (Rumunia), Naftali Fürst (Izrael), Maria Gabrielsen (Norwegia), Viktor Klein (Austria), Otto Nagler (Izrael), Katharina Sasso (Austria) i Liese Scheiderbauer (Austria).

Tegoroczna nagroda zostaną wręczone 12 marca w austriackim parlamencie.

Więcej w Wyborczej

Polacy nie lubią Rosjan i Romów. A jakie narodowości darzą sympatią? [SONDAŻ CBOS]

2024/03/12

65 proc. Polaków ma pozytywny stosunek do Amerykanów, 63 proc. – do Włochów, 61 proc. zaś do Czechów. Z największą niechęcią spotykają się Rosjanie (76 proc. respondentów), Białorusini (47 proc.) i Romowie (43 proc.) – wynika z przesłanego PAP sondażu CBOS.

W przeprowadzonym w styczniu badaniu CBOS zapytał respondentów o ich stosunek do różnych narodów; ankietowani mogli wyrazić sympatię, obojętność lub niechęć.

Najwięcej deklaracji pozytywnego stosunku Polaków otrzymali Amerykanie, którzy cieszą się sympatią 65 proc. badanych. Obojętny stosunek do nich wyraziło 21 proc. badanych, niechęć – 8 proc., a 6 proc. udzieliło odpowiedzi „trudno powiedzieć”.

Na drugim miejscu znaleźli się Włosi. Sympatię do tego narodu deklaruje 63 proc. badanych, obojętność – 24 proc., a niechęć 5 proc. – to zaraz najniższy odsetek takich odpowiedzi spośród wszystkich narodów uwzględnionych badaniu. 8 proc. nie ma sprecyzowanego stosunku do Włochów.

Na podium uplasowali się jeszcze Czesi, do których sympatię zadeklarowało 61 proc. badanych. 25 proc. ma obojętny stosunek do Czechów, niechętny zaś 7 proc. Również 7 proc udzieliło odpowiedzi „trudno powiedzieć”.

Za Czechami w rankingu uplasowali się Słowacy, wobec których pozytywny stosunek zadeklarowało 60 proc. respondentów; 23 proc. ma natomiast na obojętny stosunek, a 8 proc. zaś – negatywny. Odpowiedzi „trudno powiedzieć” udzieliło 8 proc. badanych.

Kolejne miejsce zajęli Anglicy, wobec których sympatię deklaruje 55 proc. badanych, obojętność – 28 proc., niechęć zaś – 10 proc. Z kolei 8 proc. badanych nie ma jasnego zdania o Anglikach.

51 proc. respondentów zadeklarowało sympatię wobec Litwinów; 27 proc. – obojętność, a 12 proc. – negatywny stosunek. 10 proc. badanych udzieliło odpowiedzi „trudno powiedzieć”. Na następnym miejscu znaleźli się Finowie, cieszący się sympatią 49 proc. badanych. Obojętność wobec Finów zadeklarowało 26 proc. badanych, natomiast niechęć – 9 proc. 16 proc. nie potrafiło określić swojego stosunku do tego narodu.

Więcej w forsal.pl

Katowiczanka nagrywała Ukraińców i podawała ich adres. „To patologiczna hołota”. Sprawą zajęła się policja

2024/03/09

Katowiczanka, która w kamienicy przy ul. Mariackiej ma za sąsiadów osoby z Ukrainy, zaczęła ich nagrywać i obrażać. Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie.

Baloniki w kolorach żółtym i niebieskim – czyli barwach ukraińskiej flagi – wiszące przed wejściem do mieszkania w kamienicy przy ul. Mariackiej  poirytowały jedną z katowiczanek, która mieszka pod tym adresem. 

Kobieta postanowiła nagrać wideo o zachowaniu „patologicznej hołoty”, jak określała Ukraińców. Filmowała drzwi, klatkę schodową oraz zniszczone przez siebie balony. Na nagraniu byli też Ukrainki i Ukraińcy, którzy mieszkali obok. Prosili, żeby ich nie nagrywała.

– Ta patologia zaczęła ustrajać swoimi barwami klatkę schodową. Po ściągnięciu balonów ta patologia wyszła i powiedziała, że naśle na mnie instytucje państwowe. Hołota zaczyna prześladować, straszyć, zaszczuwać. Albo my robimy porządek z tą hołotą, albo będzie coraz gorzej. Polacy nie życzą sobie ich barw – mówiła kobieta na nagraniu.

Podawała również adres, pod którym mieszkają osoby pochodzenia ukraińskiego. Zaznaczała, że to Polacy przyjęli Ukraińców – jednych i drugich określała patologią.

Kobieta od dłuższego czasu w swoim mediach społecznościowych udostępniała też teksty i zdjęcia popierające Rosję i Putina oraz piętnujące Ukraińców i Ukrainę, najczęściej nazywając ich banderowcami. Film w sieci był bardzo popularny, obejrzało go kilkanaście tysięcy osób. Komentarze w większości były nienawistne.

W efekcie kobieta nabrała jeszcze większej odwagi. Jak mówiła, „ze względu na dużą liczbę osób zainteresowanych tą sprawą” chciała zorganizujemy spotkanie zrzeszające przeciwników Ukraińców w Polsce. Dodała również, że sama zgłosiła sprawę na policję, bo poczuła się zastraszana przez Ukraińców. Takiej sprawy katowicka policja jednak nie otrzymała.

Więcej w Wyborczej

Antysemicki atak nożownik w Zurychu. Społeczność żydowska apeluje o reakcję

2024/03/06

Szwajcarska organizacja Cicad (Koordynacja między społecznościami przeciwko antysemityzmowi i zniesławieniu) zaapelowała w środę o „konkretniejsze kroki” po ataku nastoletniego nożownika na ortodoksyjnego Żyda w Zurychu, m.in. o inicjatywę ze strony prezydenta Konfederacji Szwajcarskiej.

Szef Cicad Johanne Gurfinkiel powiedział dziennikowi „Arc Info”, że atak, do którego doszło w sobotę, był „kwestią czasu”, biorąc pod uwagę „niebezpieczny klimat”, który zapanował po wybuchu wojny między Izraelem i palestyńskim Hamasem w strefie Gazy.

Gurfinkiel podkreślił, że incydent nie wywołał ogólnokrajowego oburzenia, co – jego zdaniem – dowodzi, iż „nie ma świadomości powagi sytuacji”. „Oczekujemy konkretniejszych kroków, np. zwołania przez prezydenta Konfederacji Szwajcarskiej pilnego spotkania z reprezentantami zainteresowanych środowisk, tak aby mógł się on zapoznać z ich oczekiwaniami i propozycjami” – powiedział szef Cicad.

Według podanych przez niego statystyk liczba aktów antysemickich we francuskojęzycznych kantonach Szwajcarii zbliżyła się do 1000 przypadków w roku 2023. Oznacza to wzrost o 68 proc. w stosunku do roku poprzedniego.

Do ataku w Zurychu doszło w sobotę. Poważnie ranny przez nożownika 50-letni mężczyzna trafił do szpitala. Domniemany sprawca ataku to 15-latek, który – jak podała agencja AFP – miał zadeklarować lojalność wobec Państwa Islamskiego (IS). Jest on obywatelem Szwajcarii.

Źródło: Polska Agencja Prasowa

Austria: Piłkarze zawieszeni za homofobiczne przyśpiewki

2024/03/05

Austria: Piłkarze Rapidu zawieszeni za homofobiczne przyśpiewki. Komisja ligi austriackiej ogłosiła kary jakie otrzymali poszczególni zawodnicy oraz członkowie sztabu szkoleniowego wiedeńskiej drużyny. Ekipa ze stolicy kraju Mozarta, a dokładniej kilku z jej członków, popuściła wodze fantazji z okazji rozbicia lokalnego rywala w meczu ligowym. Nie wyjdzie im to jednak na dobre.

W związku z okrzykami „Nie jesteśmy gejowymi Fiołkami”, senat austriackiej Bundesligi podjął decyzję o surowym ukaraniu poszczególnych członków ekipy „Die Gruen Weissen”. Pozwolili sobie oni na homofobiczne śpiewy po derbowej wygranej 3:0 z Austrią Wiedeń pod koniec lutego.

Więcej na FutoblNews

Prokuratura zajęła się zrzutkami na Grzegorza Brauna. Mogły pochwalać popełnienie przestępstwa

2024/03/01

Prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie zbiórek mających „wesprzeć działalność” Grzegorza Brauna po jego antysemickim wybryku w Sejmie. Śledczy sprawdzają, czy nie doszło do pochwalania popełnienia przestępstwa.

Zbiórki zaczęły być masowo zakładane w grudniu ubiegłego roku na portalu crowdfundingowym Zrzutka.pl. Były pokłosiem antysemickiego skandalu z Grzegorzem Braunem w roli głównej.

Poseł Konfederacji chwycił za gaśnicę i zgasił nią świece, które z okazji Chanuki uroczyście zapalono w sejmowym korytarzu. Władze Sejmu zareagowały wprawdzie szybko, m.in. nakładając na posła maksymalną karę i zawiadamiając prokuraturę, ale i tak incydent odbił się szerokim echem, także w zagranicznych mediach.

Inaczej sytuacja wyglądała na internetowych zbiórkach. Tam – według szacunków – szybko uzbierano na wsparcie Brauna co najmniej ponad 200 tys. zł. Na samą jedną zbiórkę, którą prowadziła powiązana z Braunem fundacja Osuchowa, internauci wpłacili łącznie ponad 150 tys. zł. 

Rykoszetem oberwała za to Zrzutka.pl. Internauci zarzucali portalowi, że pozwala „zbierać pieniądze na antysemitę”. Mająca siedzibę we Wrocławiu firma zapowiedziała wtedy, że będzie wspomniane zbiórki usuwać i blokować. 

Zdecydowała tak po analizie opisów zrzutek i komentarzy – wiele mogło być uznanych za nienawistne, antysemickie i pochwalające popełnienie przestępstwa.

Kiedy okazało się, że to wcale nie oznacza, iż pieniądze do organizatorów nie trafią, portal wydał kolejne obszerne oświadczenie. Wyjaśnił, że jako krajowa instytucja płatnicza nie jest właścicielem pieniędzy gromadzonych na zbiórce – od momentu zaksięgowania wpłaty należą do organizatora. 

Jednocześnie do prokuratury zaczęły trafiać zawiadomienia dotyczące zbiórek na Brauna. Niedawno Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła w ich sprawie dochodzenie. Nie dotyczy samego faktu zakładania zbiórek – bo trudno uznać to za łamanie prawa – a treści, jakie się tam pojawiały.    

– Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie dotyczące wpisów i komentarzy umieszczanych w związku z internetowymi zbiórkami pieniędzy na działalność wskazanej osoby – informuje „Wyborczą” Szymon Banna, rzecznik prasowy prokuratury. – Postępowanie dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa z art. 255 par. 3 Kodeksu karnego. 

Więcej w Wyborczej

Lekarze bez Granic ostro krytykują politykę migracyjną UE. Opisują płot na granicy polsko-białoruskiej

2024/02/28

Lekarze bez Granic w opublikowanym właśnie raporcie o europejskiej polityce migracyjnej zarzucają krajom Unii Europejskiej, że „normalizują przemoc wobec uchodźców i imigrantów”. Dużo miejsca poświęcili granicy polsko-białoruskiej

„W ostatnich latach w Europie, na jej granicach i poza nimi, trwa wywołany błędną polityką kryzys, który prowadzi do wzrostu liczby zgonów, poziomu rozpaczy i nędzy wśród ludzi szukających bezpieczeństwa i ochrony w Unii Europejskiej” – alarmują eksperci z organizacji Lekarze bez Granic (MSF) w opublikowanym właśnie raporcie zatytułowanym „Śmierć, rozpacz i nędza: Ludzkie koszty polityki migracyjnej UE”.

Eksperci MSF przypominają, że ich zespoły medyczne i humanitarne codziennie „naprawiają koszmarne skutki restrykcyjnej polityki migracyjnej” i że na co dzień oglądają „jej koszty w ludziach”. „Reagujemy w takich miejscach, jak Libia, Bałkany, region Morza Śródziemnego, Polska, Grecja czy Włochy, które stały się laboratoriami, w których testowane są coraz bardziej szkodliwe praktyki” – przekonują.

Za „historyczny punkt, w którym Europa poszła za daleko z okrutnymi praktykami odstraszania” imigrantów organizacja uznaje tzw. kryzys migracyjny z 2015 r. Autorzy konkludują jednak, że „był to jedynie początek normalizacji przemocy wobec uchodźców i imigrantów; szczególnie tych, którzy pochodzą spoza krajów europejskich”.

Autorzy raportu podkreślają, że w kwestii polityki migracyjnej władze UE od lat ignorują kolejne apele NGO-sów i obrońców praw człowieka. Przekonują też, że próby pomagania migrantom i nagłaśniania przypadków stosowania wobec nich przemocy, zamiast przynieść zmiany, prowadzą jedynie do „prześladowań, kampanii oszczerstw, nieproporcjonalnych barier administracyjnych i ograniczania możliwości pomagania ludziom w potrzebie”.

Autorzy opisują wyniki pracy MSF przy projektach humanitarnych w dwunastu krajach Europy, Afryki i w regionie basenu Morza Śródziemnego. Analizują doświadczenia zespołów organizacji zebrane między sierpniem 2021 r. i wrześniem 2023 r. „Dokument pokazuje jak na każdym kroku podróży [migrantów] do Europy, a także już na jej terenie, zdrowie, dobrostan i godność tych ludzi są systematycznie podważane przez przenikające się wzajemnie politykę i praktykę migracyjną, zarówno na poziomie unijnym, jak i w poszczególnych krajach członkowskich” – przekonują.

W raporcie wyliczono kilka metod stosowanych w Unii Europejskiej wobec uchodźców i imigrantów.

Pierwszy to tworzenie „pułapek”, czyli współpraca z krajami spoza Unii, jak Libia, Niger, Tunezja czy Serbia, które blokują ludzi próbujących dotrzeć na terytorium UE. W efekcie migrantom grozi utknięcie w miejscach, w których „spotyka ich przemoc, złe traktowanie i zaniedbanie”. Wśród zagrożeń, jakie czyhają na uchodźców i migrantów zatrzymanych w tych krajach, autorzy raportu wymieniają zamykanie w ośrodkach, w których panują fatalne warunki, przemoc, wymuszenia, brak dostępu do opieki zdrowotnej, narażenie na poważne choroby – w tym układu oddechowego, pokarmowego i skóry, a pobyt w nich stwarza ryzyko zaburzeń psychicznych prowadzących do prób samobójczych.

Druga metoda uderzania w uchodźców i imigrantów to tzw. blokowanie – stawianie murów i ogrodzeń na granicach, ograniczanie pomocy na morzu i stosowanie pushbacków. Autorzy wyliczają, że w opisywanym okresie aż 28 tys. razy interweniowali w przypadku ran i obrażeń odniesionych właśnie przy próbach forsowania podobnych barier. Na granicy Polski blisko 40 proc. pacjentów miało obrażenia spowodowane przez graniczny mur. Na granicach Grecji, Bułgarii, Węgier i Polski zespoły MSF leczyły urazy spowodowane przemocą związaną z pushbackami. U Wybrzeży Włoch i Grecji pomagały rozbitkom uratowanym z dwunastu statków, których 875 pasażerów utonęło.

Kolejna kategoria nadużyć spotykających uchodźców i imigrantów to przetrzymywanie. Jak opisują autorzy raportu, ludzie, którym uda się przedostać na teren UE – wśród nich dzieci – są zamykani w ośrodkach przypominających więzienia, gdzie podupadają na zdrowiu, w tym psychicznym, nie dostają wystarczającej pomocy, nie mają szans na przestrzeganie podstawowych standardów higieny.

Więcej w Wyborczej

2,5 roku więzienia dla rosyjskiego dysydenta Olega Orłowa za potępienie wojny

2024/02/28

Moskiewski sąd skazał we wtorek działacza na rzecz praw człowieka, wiceprzewodniczącego Memoriału, Olega Orłowa, za wypowiadanie się przeciwko wojnie w Ukrainie i „dyskredytowanie” rosyjskiej armii. „Nie poddawajcie się. Prawda jest po naszej stronie” – zwrócił się do Rosjan Orłow.

Sprawa przeciwko współprzewodniczącemu Memoriału została otwarta wiosną 2023. Okazją był jego antywojenny artykuł „Chcieli faszyzmu. I go dostali”. Orłow argumentował, że wojna z Ukrainą to „poważne zagrożenie dla przyszłości Rosji”, a Kreml stara się wykorzystać ją do osiągnięcia swoich celów politycznych. 

Pod koniec stycznia Komitet Śledczy stwierdził „okoliczność obciążającą” Orłowa. Zdaniem prokuratorów artykuł Orłowa był motywowany „wrogością wobec tradycyjnych rosyjskich wartości duchowych, moralnych i patriotycznych” oraz „nienawiścią do personelu wojskowego”. Tekst „charakteryzuje Siły Zbrojne Rosji jako przestępcze i kojarzone z ludobójstwem, zabijaniem ludzi, niszczeniem infrastruktury, gospodarki i dóbr kultury”. 

Przed ogłoszeniem wyroku Orłow powiedział dziennikowi „Moscow Times”, że wniosek prokuratorów o uwięzienie go uważa za zlecony z góry. Zaznaczył jednak, że nadal ma nadzieję na zmiany w Rosji. 

„Ten proces, który trwał rok, nie jest dla mnie łatwy i nie wiem, czy gdybym znał konsekwencje, opublikowałbym ten artykuł. Jednak wydaje mi się, że tak” – stwierdził. 

Więcej w Wyborczej

11 października sąd rejonowy w Moskwie skazał Orłowa na karę grzywny w wysokości 150 tys. rubli. Prokuratura odwołała się od wyroku, żądając kary trzech lat więzienia, gdyż jej zdaniem w procesie pominięto motyw nienawiści politycznej i ideologicznej. Sąd zgodził się i zwrócił materiały do ponownego zbadania. 

Jeździł furgonetką z homofobicznymi hasłami. Wyrok w sprawie kierowcy został podtrzymany

2024/02/27

Sąd Okręgowy w Szczecinie podtrzymał w mocy wyrok skazujący kierowcę furgonetki, która z homofobicznymi hasłami przez kilka dni przed II Marszem Równości w Szczecinie jeździła po mieście pod eskortą policji. Mężczyzna ma do zapłacenia prawie 40 tysięcy złotych.

Igor Podeszwik, szczeciński prawnik i aktywista poinformował w mediach społecznościowych o utrzymaniu przez Sąd Okręgowy w Szczecinie w mocy wyroku z 2023 roku skazującego kierowcę homofobusa.

– Sędzia Marzanna Kucharczyk w ustnych motywach podanych po ogłoszeniu wyroku wskazywała, że wypowiedź zniesławiająca nie może być uznana za realizację wolności słowa w demokratycznym społeczeństwie – skomentował szczeciński działacz.

W 2019 roku na kilka dni przed II Marszem Równości w Szczecinie na ulicach miasta zaczęła pojawiać się czarna furgonetka, na której umieszczone były napisy, sugerujące, że środowisko LGBT to pedofile. Podeszwik złożył wówczas zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury jednak odmówiono wszczęcia postępowania.

Działacz złożył prywatny pozew do sądu rejonowego, ale sprawa została umorzona. Zażalenie w tej sprawie trafiło do Sądu Okręgowego w Szczecinie, który w 2021 roku uchylił zaskarżone postanowienie i przyznał rację Igorowi Podeszwikowi. Sprawą zajęła się wówczas prokuratura.

W styczniu 2023 roku Sąd Rejonowy Szczecin-Centrum wydał wyrok skazujący Jana B., kierowcę furgonetki, na karę grzywny. Mężczyzna miał wtedy do zapłaty grzywny w wysokości 15 tysięcy złotych oraz nawiązki na rzecz Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w wysokości 10 tysięcy złotych. Prokuratura i oskarżony odwołali się od wyroku i sprawa trafiła do wydziału odwoławczego sądu okręgowego.

26 lutego 2024 roku sąd utrzymał w mocy wyrok pierwszej instancji. – Tym samym wyrok Sądu Rejonowego Szczecin-Centrum w Szczecinie jest już prawomocny i podlega wykonaniu – poinformował Podeszwik.

Źródło: TVN24.pl

Kiedyś jakikolwiek symbol LGBT+ był dla TVP ciosem. Teraz przeproszą za homofobię

2024/02/27

Nowe władze TVP wprost mówią, że nie będzie znamion mowy nienawiści w mediach publicznych. Dlatego nadawca wycofał apelację i czeka na uprawomocnienie się wyroku I instancji w sprawie naruszenia dóbr osobistych w związku z emisją homofobicznego filmu pt. „Inwazja”. Propagandowy twór wyemitowano zaraz po „Wiadomościach” na chwilę przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku.

Przypomnijmy, że 10 października 2019 roku, czyli na chwilę przed wyborami parlamentarnymi, w TVP1 w porze największej oglądalności został wyemitowany propagandowy „reportaż” pt. „Inwazja”, który w zmanipulowany sposób przedstawiał społeczność LGBT+. Insynuował między innymi, że osoby nieheteronormatywne są również pedofilami. Ponadto stacja nadała go na chwilę przed meczem reprezentacji Polski, co sprawiło, że zobaczyło go zdecydowanie więcej osób niż zazwyczaj.

Warto zanotować, że wówczas w związku z emisją „Inwazji”, nie zareagowały żadne instytucje, które są uprawnione do ukarania nadawcy. Telewizję Polską pozwały wówczas osoby aktywistyczne oraz Kampania Przeciw Homofobii za naruszenie dóbr osobistych, co w czerwcu 2022 roku potwierdził Sąd Okręgowy w Warszawie. TVP wniosła wówczas apelację od wyroku do Sądu Apelacyjnego, ale nowe władze telewizji publicznej wycofały ją i zdecydowały, że wykonają wyrok sądu I instancji i przeproszą za emisję filmu.

Dlatego w mocy pozostaje orzeczenie Sądu Okręgowego, które zobowiązuje TVP do przekazania ponad 35 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz organizacji społecznych działających na rzecz osób LGBT w Polsce, w tym m.in. Fundację Trans-Fuzja, Lambdę Szczecin, Prowincję Równości i Kampanię Przeciw Homofobii. Ponadto Telewizja Polska została zobowiązana do wyemitowania w głównym wydaniu serwisu informacyjnego przeprosin o wskazanej treści. Redakcja portalu Wirtualne Media postanowiła zapytać nadawcę, o to co planuje zrobić.

Więcej na gazeta.pl

13-latek uderzył mężczyznę metalową pałką w głowę. „Bo jesteś gejem”

2024/02/27

Homofobiczny atak na Mokotowie. Uzbrojony w metalową pałkę i nóż sprężynowy zaledwie 13-letni chłopak śledził dwóch młodych mężczyzn od Pragi po Mokotów. Przed basenem Warszawianki uderzył jednego z nich pałką w tył głowy.

– Kiedy pociągnąłem za uchwyt drzwi wejściowych, poczułem uderzenie w głowę i brzęczenie w uszach. Odwróciłem się i zobaczyłem dwóch uciekających chłopaków. Na mojej czapce była krew – opowiada Dmitry.

Tego dnia ( w środę 21 lutego) z przyjacielem zaplanowali, że pojadą do Parku Wodnego Warszawianka. – Spotkaliśmy się z Maćkiem w tramwaju jadącym z Pragi. Przytuliliśmy się i na przywitanie dałem mu buziaka w policzek. Podczas jazdy zauważyłem obok nas dwóch młodych chłopców. Zapamiętałem niemalże łysą głowę tego, który mnie później uderzył – mówi ofiara napadu.

W Śródmieściu przesiedli się do tramwaju jadącego w stronę Mokotowa. Byli zajęci rozmową. Mówili o swoich relacjach z partnerami. Z kontekstu rozmowy można było wysnuć wniosek, że są gejami. Kiedy wysiadali przy Parku Dreszera, Dmitry zauważył tych samych chłopców z tramwaju. – Przez sekundę pomyślałem, że to dziwny zbieg okoliczności – wspomina.

Sprawcy dopadli ich pod wejściem na pływalnię. Dmitry po uderzeniu osunął się na ziemię, a w pościg za napastnikami ruszył jego przyjaciel. Z pomocą przechodniów szybko ujął agresora i zadzwonił po policję. Mówi, że kiedy zapytał chłopaka dlaczego to zrobił, usłyszał: „Bo jesteście gejami”.

Dmitry po ataku krwawił z rany na głowie. Zajęło się nim dwóch chłopaków, którzy wychodzili z basenu i ręcznikami uciskali ranę. Przebadali go ratownicy z karetki pogotowia i wypuścili  do domu. Jednak w nocy stracił przytomność. W szpitalu poddał się badaniu tomograficznemu, które nie wykazało poważniejszych obrażeń.

Jak wspomina Dmitry policja przyjechała na miejsce ataku po pięciu minutach: – Zapytałem o wiek chłopca, bo według mnie wyglądał na 16, policjant powiedział, że ma tylko 13.

Chłopak ubrany był w wysokie wojskowe buty, kurtkę w kolorze khaki typu flyers, na czarne spodnie opadały długie szelki. Głowę miał ogoloną na łyso. Wyglądał jak fascynaci ruchu skinheadów.

Więcej w Wyborczej

Antyukraińskie i antysemickie hasła na marszu Korony Brauna. Policja nie reagowała

2024/02/25

Narodowcy, tym razem prowadzeni przez Grzegorza Brauna i Janusza Korwin-Mikkego, przeszli przez Warszawę. W drugą rocznicę ataku Rosji na Ukrainę mówili o tym, że Unię Europejską trzeba opuścić, a Ukrainę przestać wspierać.

Nacjonaliści spotkali się o godz. 12. w sobotę na Placu Trzech Krzyży. Punkt zbiórki – pod pomnikiem Witosa. Organizator – Konfederacja Korony Polskiej w Warszawie, czyli warszawskie struktury partii Grzegorza Brauna. Przekaz antyimigrancki i antyeuropejski. W drugą rocznicę wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie mówili, że trzeba zbudować mur na granicy z Ukrainą.  

Demonstracja organizowana jest w rocznicę wybuchu  wojny w Ukrainie. Tego samego dnia przeszedł przez Warszawę marsz poparcia dla Ukrainy. Braun dał się wielokrotnie poznać jako polityk nie tylko konserwatywny, prawicowy i nacjonalistyczny, ale także jako postać o prorosyjskich ciągotach. 

Podczas przyjmowania przez Sejm uchwały w sprawie oddania hołdu ofiarom rosyjskiej napaści na Ukrainę 22 lutego, Grzegorz Braun ostentacyjnie opuścił salę. Teraz, w drugą rocznicę rosyjskiego ataku, zapraszał na antyimigrancką demonstrację. 

Organizatorzy odnieśli się do rocznicy inwazji Rosji bezpośrednio niemalże w jednym zdaniu: „Teraz Ukraińcy mogą ubiegać się o polskie obywatelstwo. To wstyd i hańba! A kto za to odpowiada? Koalicja chanukowa!” – mówił prowadzący zgromadzenie. Następnie zaczęto skandować: „Koalicja chanukowa do kanału niech się schowa”. 

Do policjantów zabezpieczających demonstrację podszedł w tym momencie pan Jerzy Linder. Poinformował funkcjonariuszy, że hasła głoszone na demonstracji są antysemickie i nienawistne, w związku z tym zgłasza popełnienie przestępstwa i prosi o rozwiązanie zgromadzenia. – Policjantom się wylegitymowałem, zgłosiłem sprawę i prosiłem o interwencję. Ale kazano mi iść na komisariat na Wilczej – odpowiadał po zakończeniu czynności pan Jerzy.

Policja nie zareagowała na mowę nienawiści i interwencji nie podjęła. Stołeczne Centrum Bezpieczeństwa, również nadzorujące przebieg zgromadzenia, poinformowało „Wyborczą”, że to dowodzący na miejscu policjant może rozwiązać zgromadzenie, a nie SCB. 

Do zgromadzonych przemawiał nie tylko Grzegorz Braun, ale i Janusz Korwin-Mikke, Marcin Rola oraz inni działacze narodowi. Przekaz był zgodny, ale to właśnie Braun wyraził go najbardziej bezpośrednio. – Polska musi wszcząć procedurę secesyjną z Eurokołchozem – mówił. Zgromadzeni wiwatowali i skandowali „polexit!”. – Mówiono nam, że to wojna o naszą cywilizację. A tak naprawdę to jest wojna o to, aby LGBTQZ panowało nad światem Mówię: to nie jest nasza wojna – przekonywał Korwin-Mikke.

Przed uformowaniem się marszu, Diana Ruchniewicz, jedna z organizatorek, członkini partii Brauna, odczytała apel, który zostanie wysłany do rektorów warszawskich uczelni. Chodzi w nim o to, aby 27 lutego, kiedy odbywać będą się w Warszawie protesty rolników, studenci mieli wyznaczone godziny rektorskie. – Tak, aby młodzież mogła się przyłączyć – mówiła. – Brawa dla rolników – wiwatowano. 

Więcej w Wyborczej

Nalot ABW na firmę kandydata na prezydenta Częstochowy. Podejrzenie rozpowszechniania kłamstwa oświęcimskiego

2024/02/22

Na polecenie prokuratora z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach do częstochowskiej firmy 3DOM należącej do Tomasza Stali wkroczyli w środę 21 lutego rano funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Akcja w lokalu wydawnictwa przy ul. Królewskiej w Częstochowie ma związek z prowadzonym przez pion prokuratorski IPN w Katowicach śledztwem. Zapoczątkowano je w ub. roku, gdy Muzeum Auschwitz-Birkenau zawiadomiło o rozpowszechnianiu kłamstwa oświęcimskiego.

Właściciel wydawnictwa 3DOM Tomasz Grzegorz Stala – niedawno kandydata Konfederacji do Sejmu, a teraz kandydat na prezydenta Częstochowy – nie ukrywa swego antysemityzmu, wydaje wiele co najmniej kontrowersyjnych książek dotyczących kwestii żydowskich. Tym razem śledczy z IPN skupiają się na sygnowanej przez 3DOM publikacji Dariusz Ratajczaka, byłego naukowca Uniwersytetu Opolskiego. W marcu 1999 r. ukazała się w nakładzie 350 egzemplarzy książka „Niebezpieczne tematy”, w której Ratajczak negował m.in. zabijanie Żydów w komorach gazowych w Oświęcimiu. Pisał, że cyklon B stosowano w obozach do dezynfekcji, nie zaś do mordowania ludzi; że łaźnia służyła do kąpieli i nie była miejscem ludobójstwa; że opowiadania ocalałych więźniów, jakoby widzieli gazowanie ludzi, są bezwartościowe.

Wniosek o ściganie złożył prof. Witold Kulesza, szef Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Prokuratura oskarżyła Ratajczaka o tzw. kłamstwo oświęcimskie ścigane z art. 55 Ustawy o IPN, za co grożą trzy lata więzienia. Ostatecznie został w 2002 r. uznany za winnego, ale ze względu na niską szkodliwość społeczną postępowanie karne umorzono.

Teraz przyjrzano się wydawcy książki Ratajczaka.

Więcej w Wyborczej

Patostreamer „Ludwiczek” znów oskarżony. Za nawoływanie do nienawiści

2024/02/20

Marcin O., patostreamer znany pod pseudonimem „Ludwiczek”, został oskarżony przez krakowską prokuraturę za nawoływanie do nienawiści i publiczne pochwalanie przestępstwa. Chodzi o jego wypowiedzi na wiecu 11 listopada 2022 roku. „Ludwiczek” ma już na koncie wyrok za groźby śmierci wobec posłanki.

Akt oskarżenia dotyczy słów które „Ludwiczek” wypowiedział do uczestników wiecu zorganizowanego 11 listopada 2022 roku na kopcu Krakusa. Manifestację zorganizowało skrajnie prawicowe środowisko Kamratów, skupione wokół programów w internecie prowadzonych przez Ludwiczka razem z Wojciechem Olszańskim, znanym też jako „Jaszczur”.

„Ludwiczek” jako wrogów ojczyzny wskazał wtedy m.in. Ukrainców i „chazarów”, czyli Żydów. Chwalił to, że rok wcześniej podczas demonstracji Kamratów w Kaliszu spalono tekst Statutu Kaliskiego (przywileju tolerancyjnego dla Żydów, wydanego w XIII wieku), skandując przy tym „Tu jest Polska, a nie Polin” i „Śmierć wrogom ojczyzny”.

Do prokuratury skierowano w tej sprawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Prokuratura Rejonowa Kraków-Krowodrza postawiła „Ludwiczkowi” zarzuty, a teraz skierowała do sądu akt oskarżenia.

Źródło: wirtualnemedia.pl

„Na górze Bodnar, na dole Ziobro”. Prokuratura łaskawa dla hejterki jak za władzy PiS

2024/02/20

Szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga-Północ osobiście odwołał się od wyroku skazującego znaną antyukraińską hejterkę. Szokujące jest, że to apelacja na jej korzyść.

Prokurator Tomasz Pyzara chce dla kobiety niższej kary i uniewinnienia od jednego z zarzutów. – dowiedziała się „Wyborcza”.

Takie stanowisko prokuratury nie byłoby zaskoczeniem za czasów Zbigniewa Ziobry, gdy śledczy okazywali wielką łaskawość wobec tego rodzaju sprawców. Ale decyzja szefa rejonu zapadła w styczniu, podczas gdy od 13 grudnia prokuraturą kieruje prokurator generalny Adam Bodnar, a od 12 stycznia także p.o. PK Jacek Bilewicz.

Nieoficjalnie organizacje antydyskryminacyjne informują, że ta decyzja to nie wyjątek, ale reguła w podejściu do spraw związanych z mową nienawiści. W tej materii od czasów Ziobry nic się nie zmieniło.

– W sprawach tego rodzaju nadal idą odmowy [wszczęcia postępowania] na rympał. Odebrane za Ziobry sprawy nie wróciły do wyspecjalizowanych prokuratorów. Nie ma nowych wytycznych czy strategii ścigania tego rodzaju przestępstw. Szefowie w rejonach się nie zmienili, a to ludzie lojalni wobec poprzedniej władzy. Także jak to mówią: „na górze Bodnar, na dole Ziobro” – słyszymy od naszego rozmówcy.

Dwie warszawskie prokuratury okręgowe od lutego mają nowych szefów. Prokuraturą Okręgową Warszawa-Praga kieruje Aleksandra Sroczyńska, a szefem Prokuratury Okręgowej w Warszawie jest Piotr Kowalik. Zapytaliśmy Prokuraturę Regionalną w Warszawie, którą także od lutego kieruje prok. Małgorzata Adamajtys związana z Lex Super Omnia, kiedy i jakim zakresie nastąpi wymiana szefów warszawskich prokuratur rejonowych. 

 – Aktualnie nowo powołani prokuratorzy okręgowi zapoznają się ze specyfiką jednostek oraz występującymi w nich problemami, w szczególności kadrowymi.

Prokurator Tomasz Pyzara wniósł apelację w sprawie Katarzyny S., hejterki obrażającej Ukraińców i Żydów, prezeski opolskiej Fundacji „Wołyń Pamiętamy” i współtwórczyni antyukraińskich grup w mediach społecznościowych. We wrześniu ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa skazał ją na rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na trzy lata, dozór kuratora oraz 500 zł grzywny i obowiązek pokrycia ok. 10 tys. zł kosztów procesu.

Wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek spotkał się z osobami, które dbają o przestrzeganie praw człowieka przy granicy polsko-białoruskiej

2024/02/19

– Dzisiejsze spotkanie jest ważnym sygnałem, że objęcie władzy przez nowy rząd oznacza zdecydowaną zmianę podejścia do organizacji niosących pomoc humanitarną przy granicy polsko-białoruskiej – oświadczył wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek.

W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele i przedstawicielki m.in. Amnesty International, Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, Grupy Granica, Fundacji Polska Gościnność, Fundacji Ocalenie, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Klubu Inteligencji Katolickiej, Stowarzyszenia Interwencji Prawnej oraz mieszkanki Podlasia, zaangażowane w niesienie pomocy uchodźcom i uchodźczyniom. Obecny był również p.o. Prokuratora Krajowego Jacek Bilewicz oraz inni przedstawiciele prokuratury. Pomysłodawcą i inicjatorem spotkania był Minister Sprawiedliwości Prokurator Generalny Adam Bodnar.

– To, że zasiadamy dziś do rozmowy przy jednym stole, ma wymiar historyczny i symboliczny. Zarówno wam, jak i nam w tym ministerstwie chodzi o ograniczanie zła i musimy to zrobić teraz. – powiedział wiceminister Śmiszek. – Dziś przede wszystkim chcemy wysłuchać, z jakimi problemami muszą się mierzyć aktywiści i aktywistki organizacji oraz mieszkańcy i mieszkanki Podlasia niosąc pomoc uchodźcom i uchodźczyniom oraz jakie są wasze oczekiwania – dodał.

Zaproszeni przedstawiciele i przedstawicielki organizacji pozarządowych, podzielili się swoimi trudnymi doświadczeniami w zakresie udzielania pomocy osobom jej potrzebującym z granicy polsko-białoruskiej. Dla wszystkich działających przy granicy osób, biorących udział w dzisiejszym spotkaniu, najważniejszą sprawą pozostaje wyjaśnienie wszelkich nieprawidłowości jakich doświadczyli w nieodległej przeszłości zajmując się niesieniem pomocy humanitarnej dla uchodźców i uchodźczyń przekraczających granicę.

Wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek zapewnił, iż Ministerstwo Sprawiedliwości w granicach swoich kompetencji zajmie się wyjaśnieniem wszystkich zgłoszonych problemów. Z kolei uczestniczący w spotkaniu p. o. Prokuratora Krajowego Jacek Bilewicz oświadczył, iż zostaną opracowane wytyczne skierowane do prokuratorów uwrażliwiające na kwestię zapewnienia realizacji podstawowych praw człowieka w zakresie niesienia pomocy humanitarnej.

Źródło: Ministerstwo Sprawiedliwości

Kaja Godek atakuje LGBT w Sejmie. Głos zabrał łódzki ksiądz: Te kłamstwa trzeba potępić

2024/02/14

Nie tylko środowisko LGBT, ale również księża krytykują słowa Kai Godek i Krzysztofa Kasprzaka. – Jeśli ktoś kłamie tak cynicznie, to trzeba to potępić – mówi ks. Arkadiusz Lechowski.

– W piątek nagle zaczęły urywać się telefony z prośbą o interwencje psychologa. Mail zaufania znów został zasypany. Początkowo nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero później zobaczyłem wystąpienie Kai Godek i Krzysztofa Kasprzaka – mówi prezes stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy w Łodzi Mariusz Ławnik.

W piątek 9 lutego odbyło się pierwsze czytanie kontrowersyjnego obywatelskiego projektu ustawy „Stop LGBT” w Sejmie. Na mównicę wyszedł Krzysztof Kasprzak, przedstawiciel wnioskodawców jednego z projektów obywatelskich.

– Wszystko zaczęło się od tego, że marszałek Hołownia odmroził zamrażarkę i wszystkie projekty obywatelskie. W tym jeden z projektów złożony w 2021 roku, który polegał na zakazaniu organizowania zgromadzeń środowiskom LGBT. W trakcie uzasadnienia jeden z projektodawców łączył środowisko LGBT z brutalnymi aktami pedofilii. Na co zareagował marszałek Hołownia – relacjonuje świadek piątkowych wydarzeń, poseł Marcin Józefaciuk.

Wystąpienie przerwano, Kasprzaka wezwano do tzw. ciemnego saloniku i upomniano. Posłowi dano jednak jeszcze raz szansę na wypowiedzenie się, zastrzegając jednak, by mówić na temat. Zaczęło się jednak na nowo:

– Szukacie pedofilii wszędzie tam, gdzie jej nie ma albo jest jej mało. Najbardziej lubujecie się w Kościele katolickim. Faktycznie tam zdarza się pedofilia. Tam, gdzie w Kościele jest „mafia LGBT-owska” […] Nie będziemy prowadzić dialogu ze środowiskiem, z którego wywodzi się tylu gwałcicieli i oprawców dzieci – mówił Kasprzak.

W tym momencie marszałek Hołownia odebrał głos posłowi, podkreślając, że dalsza rozmowa nie ma sensu, skoro sam wnioskodawca stwierdził, że „nie chce prowadzić dialogu”.

Po przerwie obrady zostały wznowione. – Jako Koalicja Obywatelska zrezygnowaliśmy z dyskusji nad tym punktem, ponieważ uzasadnienie nie miało się w żaden sposób do treści projektu. Posłowie PiS i Konfederacji bardzo bronili tego projektu, chcieli dalszego procedowania. Wtedy wystąpiła pani Kaja Godek, szczując na środowisko LGBT – opowiada Józefaciuk.

Wypowiedzi Godek i Kasprzaka niemal natychmiast spotkały się z krytyką niemal ze wszystkich środowisk. W Łodzi przeciwko mowie nienawiści zaprotestowali między innymi Marcin Józefaciuk czy senator Artur Dunin.

Głos zabrał także ks. Arkadiusz Lechowski: – W tym momencie mamy do czynienia z mową nienawiści wobec osób ze środowiska LGBT. Ale pamiętajmy, że za chwilę taka forma nienawiści może spaść na inne środowiska. A jako terapeuta wiem, że słowa potrafią nie tylko leczyć, ale również zabijać – zaznacza ksiądz.

I dodaje: – Jako osoba duchowna nie opowiadam się za żadną opcją polityczną. Zawsze jednak opowiadam się za drugim człowiekiem. Gdzie dzieje się krzywda, tam należy powiedzieć stop. Natomiast słowa, które padły z mównicy, są niedopuszczalne i są olbrzymią manipulacją.

Więcej w Wyborczej

Antysemickie plakaty w Szwajcarii. Narty nie dla Żydów

2024/02/14

Szwajcarska policja wszczęła śledztwo w sprawie plakatów, jakie pojawiły się w jednej z wypożyczalni nart i sanek w Davos. Właściciele biznesu informowali na nich, że nie będą wypożyczać sprzętu Żydom – podaje BBC.

Na plakacie właściciele napisali, że ze względu na m.in. kradzieże firma „nie będzie już wypożyczać sprzętu naszym żydowskim braciom”. Informację przetłumaczono też na język hebrajski. Wypożyczalnia wycofała się już z zakazu, ale to nie kończy sprawy.

Szwajcarska Federacja Społeczności Żydowskich zapowiedziała, że skieruje sprawę do sądu ze względu na jawną dyskryminację konkretnej grupy osób. Wielu komentatorów uważa, że firma, wywieszając plakaty, złamała szwajcarskie przepisy antydyskryminacyjne i antyrasistowskie. Gdy sprawa stała się głośna, wypożyczalnia wydała oświadczenie, w którym tłumaczyła, że zdecydowała się na zakaz, bo często wypożyczony sprzęt nie zostaje zwrócony, a pracownicy mają dość przemierzania gór w poszukiwaniu porzuconych sanek.

Po 24 godzinach plakaty trzeba było zdjąć ze względu na protesty lokalnej społeczności. W Davos nie ma miejsca na takie rzeczy. Każda forma antysemityzmu, rasizmu czy dyskryminacji musi zostać potępiona – stwierdził burmistrz miasta, Philipp Wilhelm.

Więcej w Radiu RMF FM