Polecamy tekst Dawida Warszawskiego, który ukazał się dzisiaj w serwisie wyborcza.pl

Spalenie kopii statutu kaliskiego z 1264 r. na rynku w Kaliszu było głównym elementem antysemickiej demonstracji zorganizowanej tam 11 listopada przez znanego z prorosyjskich sympatii aktora narodowca Wojciecha Olszańskiego. Po fali potępienia, także ze strony episkopatu i rządu, jakie wzbudziła ta demonstracja, niektórzy internauci wyrażali zdziwienie, że zniszczenie kopii średniowiecznego dokumentu budzi aż takie reakcje. Inni zaś twierdzili, że skoro tak się dzieje, to ów statut musi być nadal politycznie znaczący. Dokument sporządzony 757 lat temu znalazł się w centrum współczesnych polskich sporów.

Wyjaśnijmy najpierw, że oburzenie spowodowało nie tyle samo spalenie współczesnego wydania statutu, lecz towarzyszące mu okrzyki tłumu „Śmierć Żydom!”, na które organizatorzy nie reagowali. Wezwanie do mordu jest przestępstwem i oburzające jest, że przedstawiciel urzędu miasta, obecny na zgromadzeniu, wówczas go nie rozwiązał. Miał zresztą i wcześniej powody: gdy ze sceny wzywano, by „wypędzić polskojęzyczną hołotę do Izraela, jak w ’68” (Piotr Rybak), pytano, czy „parchy będą nas nadal pozbawiać życia” (uczestnik wiecu przedstawiony jako „Michał z bydgoskiego”), potępiano „żydowskie niewolnictwo Polaków” (Olszański). Słowa takie, nawołujące do nienawiści wobec grupy etnicznej i znieważające ją, stanowią bowiem przestępstwo.

Całość na stronie wyborcza.pl