W czerwcu tego roku sąd w Poznaniu uniewinnił kierowcę homofobicznej furgonetki, który na ulicach miasta głosił, że geje adoptują dzieci tylko w celu ich gwałcenia. Zdaniem sędziego Sławomira Szymańskiego zrównanie z pedofilami nie znieważa osób LGBT i jest dopuszczalne w debacie publicznej.

Sytuacja zmieniła się w ostatni czwartek. Sąd Okręgowy w Poznaniu uchylił wyrok uniewinniający i nakazał powtórzyć proces. Zmiażdżył też uzasadnienie Szymańskiego, a przede wszystkim wyznaczył granice publicznej debaty.

Homofobiczne furgonetki wysłała na ulice polskich miast antyaborcyjna fundacja Pro – Prawo do Życia. Na plandece była przekreślona tęcza, symbol środowisk LGBT, z dopiskiem „Stop pedofilii”. Z głośników odtwarzano nagranie: „Środowiska homoseksualne przygotowują społeczeństwo do akceptacji pedofilii. Ideologia LGBT nie ma żadnych moralnych granic”.

Polskie prawo zabrania znieważania grupy osób ze względu na narodowość, pochodzenie, kolor skóry czy religię. Grozi za to nawet więzienie, ale osoby LGBT są z takiej ochrony wyłączone. Kierowcę homofobicznej furgonetki można jednak ścigać za wykroczenie – zakłócanie spokoju i porządku publicznego bądź wywołanie zgorszenia hałasem lub innym wybrykiem. Nienawistne i kłamliwe hasła płynęły tymczasem z głośników. Policja powołała się na ten paragraf, gdy mieszkańcy Poznania zaczęli donosić na kierowcę furgonetki. Postawiono mu 17 zarzutów.

W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sędzia Sławomir Szymański powołał się jednak na konstytucyjną wolność wyrażenia poglądów. Działalność kierowcy nazwał „swoistym ulicznym happeningiem”. Uznał też, że homofobiczne treści nikogo nie znieważały, a kierowca jedynie „wyrażał stanowisko w sprawach publicznych”.

Nie zgodził się z tym adwokat Marek Siudowski. Zaskarżył wyrok w imieniu mieszkańców, którzy homofobicznymi treściami czuli się pokrzywdzeni. Adwokat podkreślał, że zrównanie z pedofilem znieważa i gorszy.

Sędzia Jarosław Ochocki przyznał rację adwokatowi i uchylił wyrok.

„Wygłaszanie nieprawdziwych i zniesławiających haseł na temat konkretnej grupy osób nie może być uznane za dopuszczalne” – podkreśla w uzasadnieniu.

Sędzia stwierdza, że 44-letni kierowca furgonetki celowo i świadomie zlekceważył obowiązuje normy społeczne. „Nie neguje, że popełnił zarzucany czyn, a wręcz jest z tego dumny” – zauważa Ochocki.

Zdaniem sądu odtwarzanie z głośnika haseł reklamowych czy informacyjnych nie jest wybrykiem, czyli „postępkiem odbiegającym od przyjętych norm zachowania”. „Ale wygłaszanie haseł zniesławiających grupę osób ze względu na ich orientację seksualną już jako wybryk może być postrzegane” – stwierdza Ochocki.

Błędem sądu rejonowego było ocenianie zachowania kierowcy w oderwaniu od treści, które emitował z głośnika.

„W ten sposób sąd rejonowy jedynie zachęca osoby o radykalnych poglądach do ich publicznego wyrażania” – podkreśla Ochocki.

Sędzia dodaje, że nawet jeśli w prawie istnieje jakaś luka, to nie może to usprawiedliwiać kierowcy furgonetki. Dojdzie bowiem do sytuacji, w której każdy będzie mógł głosić „treści najbardziej kontrowersyjne i krzywdzące konkretne osoby”, unikając za to odpowiedzialności.

Więcej w Wyborczej