Spotkanie ze zwolennikami byłego księdza Jacka Międlara, który słynie z nacjonalistycznych, agresywnych wystąpień, zorganizował jeden z dwóch Klubów Gazety Polskiej w Dąbrowie Górniczej. Początkowo miało się ono odbyć w restauracji Villa Moda, ale gdy wieść się rozeszła, właściciel lokalu zaczął otrzymywać groźby, że ktoś może mu spalić restaurację. Ostatecznie więc spotkanie, które miało status zarejestrowanego zgromadzenia publicznego, odbyło się w niedzielę pod pomnikiem Bohaterów Czerwonych Sztandarów, potocznie zwanym w Dąbrowie Górniczej „Hendriksem”.

Międlar zaczął serdecznie witać się z uczestnikami. – Nasz wielki polski patriota jest teraz obściskiwany przez kobiety, aż mu zazdroszczę. Taki jest jednak przywilej lidera – komentował ten widok Piotr Rybak, wrocławski przedsiębiorca, skazany za spalenie we Wrocławiu kukły Żyda.

– Proszę pana, dlaczego pan nic nie robi? Jest pan tu, aby przestrzegać konstytucji i jej bronić. W wystąpieniach tych ludzi jest tyle mowy nienawiści, że więcej się nie da. To jest moje miasto i nie życzę sobie, aby padały tu takie obelżywości – mówiły do policjantów uczestniczki kontrmanifestacji.

Władze miasta rozwiązały zgromadzenie dopiero po godzinie, gdy podpalono zdjęcia Karola Marksa i Włodzimierza Lenina. Zwolennicy Międlara zaczęli się modlić i śpiewać hymn Polski. Gdy tylko przerwali na chwilę, policjanci otoczyli uczestników nielegalnego już zgromadzenia i zaczęli ich legitymować.

Międlar w ostatniej chwili zdołał jeszcze zaprosić swoich zwolenników do zakupu swojej książki. Sprzedawano ją z żółtego busa. Można było dostać autograf.

Więcej w Wyborczej