„Auschwitz nie spadło z nieba” – cytowała byłego więźnia obozu sędzia Magdalena Gabriel, ogłaszając wyrok w sprawie Jacka M. Były ksiądz 20 października został uznany za winnego publicznego nawoływania do nienawiści wobec Żydów. Nazywał ich m.in. „politycznymi prostytutkami”.

Spotkanie autorskie Jacka M. miało się odbyć 2 sierpnia w klubie Pieśniarze. M. miał tam promować swoją książkę „Moja walka o prawdę. Wyznania byłego księdza”, której tytułem niewątpliwie nawiązuje do publikacji „Mein Kampf” Adolfa Hitlera.

Jednak sprzeciw wrocławian – i nie tylko – był tak duży, że klub odwołał spotkanie. – Jak możecie gościć tego człowieka? Wspieracie jego poglądy? – pytała wtedy Olga Szelc z Rady Osiedla Stare Miasto. Czeski piosenkarz Petr Rimsky postanowił odwołać swój koncert w Pieśniarzach. „Na scenie, która popiera faszystów, ja występować nie mogę” – napisał artysta. Gdy spotkanie w klubie odwołano, Jacek M. zdecydował wtedy, że „wieczór autorski” zorganizuje w sobotę 4 sierpnia na pl. Gołębim na wrocławskim Rynku. Podczas niego Jacek M. przypisywał osobom narodowości żydowskiej „aktywności na rzecz zalegalizowania pedofilii”, „aktywność wymierzoną przeciwko obywatelom RP”, negował ustalenia historyczne wskazujące na rozmiar strat i krzywd odniesionych przez osoby narodowości żydowskiej podczas II wojny światowej.

Na „spotkaniu” autorskim na pl. Gołębim z Jackiem M. ramię w ramię stał wtedy Piotr R., wówczas bliski kolega suspendowanego księdza, skazany za spalenie w tym samym miejscu kukły Żyda, za co spędził miesiąc w areszcie domowym, a następnie blisko dwa w więzieniu. To on w magistracie widniał jako organizator tego spotkania i on je rozpoczął. – To nasze zgromadzenie! Polska dla Polaków – mówił. Później pokłócił się z Jackiem M. i wzajemnie wyzywali się przy każdej okazji.

Po nim głos przejął właśnie Jacek M. W czasie swojego pełnego nienawiści przemówienia wychwalającego jego książkę, podkreślał: – To spotkanie prawdziwych Polaków (…). Ta książka to młot na lewactwo, na żydowską nienawiść. Tu obok nas zbierają się ci, którzy nienawidzą wszystkiego, co polskie. To polityczne prostytutki, które przyznają się do swojego żydostwa tylko po to, by ciągnąć pieniądze z Brukseli na swoją działalność (…). My jesteśmy ludźmi, którzy gardzą żydowskimi i sowieckimi mordercami. Którzy sprzeciwiają się przedsiębiorstwu Holocaust, którego produktem jest wersja, jakoby mordu w Jedwabnem na Żydach dokonać mieli Polacy. To żydowskie legendy! Wszystkie dowody wskazują, że tego mordu dokonali Niemcy!

W czwartek, 20 października, sąd we Wrocławiu ogłosił nieprawomocny wyrok w tej sprawie. Uznał Jacka M. za winnego publicznego nawoływania do nienawiści wobec osób narodowości żydowskiej, wobec różnic narodowościowych, poprzez głoszenie treści mających na celu wywołanie wrogości, nienawiści, niechęci i braku akceptacji oraz mających na celu upowszechnienie poglądów zawierających negatywną ocenę wobec osób narodowości żydowskiej, przypisujące tym osobom aktywność na rzecz zalegalizowania pedofilii, negujących ustalenia historyczne wskazujące na rozmiar strat i krzywd odniesionych przez osoby narodowości żydowskiej podczas II wojny światowej.

Sąd skazał byłego księdza na 10 miesięcy prac społecznych. Jacek M. będzie musiał każdego miesiąca pracować społecznie przez 30 godzin.

– Oskarżony, jak wskazuje postępowanie dowodowe i analiza materiałów, niewątpliwie dopuścił się zarzucanych czynów. Analiza treści jego przemówień uwiecznionych na nagraniach wskazuje, iż sposób doboru słów, budowanie retoryki powoduje, że znamiona tych przestępstw zostały wyczerpane – uzasadniała wyrok sędzia Magdalena Gabriel.

Podkreślała, że zawsze w tego typu sprawach pojawiają się głosy o wolności słowa. – Jednak należy pamiętać o tym, że każdej naszej wolności przypisany jest określony obowiązek. Naszej wolności słowa odpowiada obowiązek dbania o szacunek, godność i prawa innych – uzasadniała sędzia. – Należy pamiętać o tym, że zdecydowana reakcja na przestępstwa takie jak w akcie oskarżenia, jest konieczna i uzasadniona. W ten bowiem sposób można dążyć do tego, by Polska była krajem wolnym, demokratycznym i tolerancyjnym, zapewniającym odpowiednie warunki wszystkim swoim mieszkańcom, niezależnie od ich cech osobistych – podkreślała sędzia.

Cytowała też słowa przemówienia Mariana Turskiego, jednego z ocalałych z Auschwitz-Birkenau, który w 2020 r. w czasie obchodów rocznicy wyzwolenia obozu mówił: „Auschwitz nie spadło z nieba (….). Auschwitz tuptał, dreptał małymi kroczkami, aż stało się to, co stało się tutaj”.

– Dlatego w ocenie sądu nikt nie może być obojętny na zbrodnię nienawiści i mowę nienawiści. Nie może być też na nią obojętna nasza ojczyzna (…). Jednocześnie obowiązkiem wymiaru sprawiedliwości i jego organów jest ściganie tego typu przestępstw – dodawała sędzia.

Kara prac społecznych ma dać możliwość wychowania „zarówno oskarżonego, jak i wskazania społeczeństwu, że takie zachowania nie mogą być akceptowane”.

Jacek M. na Twitterze już zapowiedział, że odwoła się od tego wyroku.

Więcej w Wyborczej