„Fala uciekających przed wojną Ukraińców napełniła rodzime antypolskie środowiska nadzieją na wyrugowanie choć trochę polskości. Postulują zaprzestanie uczenia polskiej historii i literatury, pod pretekstem dbałości o odczucia Ukraińców. Nie ma zgody na rezygnację z polskości!” – napisała na Twitterze małopolska kurator oświaty, Barbara Nowak.

O co jej chodzi? Można tylko zgadywać. Po wybuchu wojny w Ukrainie w polskich szkołach pojawiło się ponad 160 tys. ukraińskich uczniów. Ci, którzy trafili do ósmych klas, w maju będą musieli napisać egzamin ósmoklasisty. Po polsku i z polskich lektur. Jeśli go nie napiszą, będą musieli powtarzać klasę. Jeśli napiszą słabo (co jest wielce prawdopodobne), zamiast do dobrych liceów trafią do zawodówek. Nawet ci najzdolniejsi.

Organizacje pozarządowe, nauczyciele i wykładowcy podpisali się pod listem do premiera, w którym zwracają uwagę, że pomysł jej fatalny. Mateusz Morawiecki został poproszony w nim o udzielenie – po chińsku – odpowiedzi na pytanie „jak długo trwa kadencja Sejmu?”. Przykład miał pokazać, jak absurdalne jest wymaganie, by ukraiński uczeń po dwóch miesiącach nauki w polskiej szkole napisał po polsku egzamin, do którego jego polscy koledzy przygotowywali się latami. Sygnatariusze listu zaapelowali o zwolnienie uczniów z Ukrainy z tego egzaminu i wymyślenie innych zasad, na podstawie których mogliby oni otrzymać świadectwo ukończenia szkoły podstawowej i brać udział w rekrutacji do szkół średnich. Minister edukacji Przemysław Czarnek nazwał apel „antypolskim stanowiskiem”.

Cały tekst Olgi Szpunar w Gazecie Wyborczej