Przedsoborowe pojmowanie katolicyzmu paraliżuje jego obrońców w obliczu najmniejszej nawet krytyki. Ten paraliż każe im wręcz zamykać oczy na fakty. Widać to w obecnej nagonce polityków i rządowych mediów na polskich badaczy Holokaustu – pisze historyk i teolog Stanisław Obirek.

Uprzedzając możliwe zarzuty pod adresem poniższych uwag i mając na uwadze apologetów chrześcijaństwa, a zwłaszcza katolicyzmu polskiego, chcę od razu zaznaczyć, że nie będę się zajmował bohaterstwem Polaków ratujących Żydów w czasie Holokaustu, liczbą drzewek poświęconych polskim Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata w Jad Waszem czy dialogiem chrześcijańsko-żydowskim. Na pewno nie będzie mnie też zajmował wkład w ten dialog Jana Pawła II i jego szczególne osiągnięcia na tym polu, a zwłaszcza jego epokowa wizyta w rzymskiej Synagodze 13 kwietnia 1986 roku, kiedy to nazwał Żydów „naszymi starszymi braćmi w wierze”. To wszystko szczegółowo opisał Zbigniew Nosowski na łamach „Więzi” i nie zamierzam tego ani negować, ani się z tym spierać.

Przedmiotem moich rozważań będzie natomiast antysemityzm jako jeden, być może najważniejszy, z wymiarów chrześcijaństwa, który przeżywa obecnie swoją kolejną odsłonę. Temat ten nie tylko obrósł ogromną literaturą przedmiotu, ale jest dzisiaj jednym z najżywiej dyskutowanych zagadnień. Nie przestaje budzić żywych emocji, szczególnie w kontekście Holokaustu i roli, jaką odegrała w nim chrześcijańska Europa.

Sam wielokrotnie zmagałem się z tym problemem i mimo że zajmuję się nim przynajmniej od 40 lat, mam poczucie, że daleki jestem od jego zrozumienia. Wybiorę dzisiaj te jego aspekty, które w moim przekonaniu pozwalają lepiej rozumieć długie trwanie antysemityzmu chrześcijańskiego (choć oczywiście nie do końca go wyjaśniają). Główną uwagę poświęcę katolicyzmowi polskiemu, choć mam świadomość, że jest on częścią globalnego chrześcijaństwa. Jednak w Polsce z wielu względów antysemityzm ma szczególny charakter, o czym pisało wielu badaczy.

Na pewno polski antysemityzm nie miał charakteru zbrodniczego, jak to było w przypadku antysemityzmu hitlerowskiego.

Jego cechą wyróżniającą było lekceważenie, ośmieszanie i pogarda wobec Żydów. Traktowanie ich jak obcych, innych, a w najlepszym wypadku jako gości, którzy powinni respektować reguły gospodarza.

Pisała o tym Bożena Keff w znakomitej książce „Strażnicy fatum”, pokazując, jak bardzo do Zagłady Żydów na terenie Polski przyczynili się nie tylko hitlerowcy, ale i polscy pomocnicy.

Będę do niektórych z tych głosów nawiązywał, jednak bez ambicji sporządzenia ich kompletnej listy. Mówiąc krótko, jest to kolejny krok w debacie, a nie jej zamknięcie.

Zacznijmy jednak od faktów, czyli od tego, co wiemy na pewno na temat stosunków polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej, a zwłaszcza na temat przejmującego poczucia osamotnienia, jakiego doświadczyli mieszkańcy gett. Bo to o tym przecież mówiła przede wszystkim Barbara Engelking w rozmowie, która wywołała tak wiele głosów sprzeciwu. Literatura na ten temat jest bezkresna, ograniczam się więc do dwóch przykładów. Jeden z czasu wojny, drugi z najnowszej literatury przedmiotu.

Cały tekst w oko.press