W święto Wojska Polskiego prezydent RP nazwał durniami i zdrajcami Polaków, którzy nieśli pomoc ludziom uwięzionym na granicy z Białorusią. To haniebne słowa.

Rok temu na granicy Polski z Białorusią rozkręcał się kryzys humanitarny. Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka ściągał mieszkańców Bliskiego Wschodu, wabiąc ich możliwością wjazdu do Unii Europejskiej. Przybyszy odstawiano pod polską granicę i kazano im iść na zachód. W ten sposób Białoruś mściła się na UE za sankcje nałożone po zdławieniu przez reżim godnościowej rewolucji z 2020 r. Łukaszenka – pewno za przyzwoleniem Moskwy – chciał zafundować Europie powtórkę z kryzysu migracyjnego.

Jak zareagowała na to Polska? Bezprawnie i brutalnie. Funkcjonariusze straży granicznej, policji i żołnierze wyłapywali cudzoziemców i dokonywali tzw. push backu, czyli siłą odstawiali ich na granicę z Białorusią, lżąc, bijąc, niszcząc ich dobytek. Działacze organizacji pomocowych udokumentowali setki przykładów używania przemocy.

Mimo obowiązków wynikających z ratyfikowanych przez Polskę konwencji służby ignorowały prośby przybyszy o udzielenie azylu. Były przypadki, że do lasu wywożono rodziców z małymi dziećmi. Towarzyszyły temu pogardliwe wypowiedzi przedstawicieli służb i propagandystów PiS.

A w międzyczasie nadeszła zima. Ludzie błąkający się po pograniczu, wielokrotnie wypychani przez polskich funkcjonariuszy na Białoruś i równie brutalnie przeganiani przez białoruski reżim do Polski umierali z powodu wyziębienia i chorób, jak cierpiący na cukrzycę Kurd, któremu zabrano insulinę… Dla polityków PiS kryzys na granicy był „politycznym złotem”. Nasz kraj przez nich okrył się hańbą.

By pozbyć się dziennikarzy i działaczy organizacji pomocowych, by móc bezkarnie łamać prawo, na pograniczu wprowadzono stan wyjątkowy. Ale działacze pracowali dalej, niosąc pomoc błąkającym się po lesie osobom na skraju wytrzymałości. Bezinteresownie, w imię najwyższych humanistycznych ideałów. Tych ludzi machina ministrów Ziobry i Kamińskiego wzięła na celownik. Rozpoczęły się naloty służb, rewizje, zatrzymania, którym towarzyszyło lżenie w rządowych mediach. Przemoc nic nie dała. Tysiące ludzi i tak przedostało się przez Polskę do Niemiec. A płot, który za prawie 2 mld zł rząd wybudował wzdłuż granicy, można bez problemu pokonać…  

Tych bohaterskich ludzi prezydent Andrzej Duda podczas obchodów Święta Wojska Polskiego nazywa durniami i zdrajcami. Wystawia sobie świadectwo.

Cały tekst Bartosza Wielińskiego w Wyborczej