Wrocławskie aktywistki puszczały bańki mydlane podczas promocji książki antysemity Jacka Międlara na wrocławskim rynku. Po niemal roku okazało się, że muszą zapłacić grzywnę za przeszkadzanie w zgromadzeniu, które wg prawa było… rozwiązane. Antysemita i nacjonalista Jacek Międlar 4 sierpnia 2018 r. promował swoją książkę „Moja walka o prawdę. Wyznania byłego księdza”. Pierwotnie miał to robić w klubie Pieśniarze, jednak sprzeciw mieszkańców był tak duży, że właściciel klubu odwołał spotkanie. Międlar przeniósł więc imprezę na Rynek, ale także tam spotkała się z oporem.

Gdy krzyczał o „żydowskich mordercach” i „przedsiębiorstwie Holocaust”, na sąsiednim pl. Solnym – w ramach legalnej kontrmanifestacji – zgromadziło się około 500 osób m.in. z transparentami „Faszyzmowi mówimy nie”. Puszczali bańki mydlane, przemawiali i śpiewali piosenki. Po niedługim czasie demonstrujący antyfaszyści podeszli w miejsce, z którego przemawiał Międlar i jego zwolennicy. Konsekwencje są, ale nie dla Międlara. To kilkoro uczestników kontrmanifestacji zostało przez policję obwinionych z artykułu 52 Kodeksu Wykroczeń. Mówi on, że „kto przeszkadza lub usiłuje przeszkodzić w organizowaniu lub przebiegu niezakazanego zgromadzenia podlega karze grzywny”.

Więcej w Wyborczej