Wojsko zbiera wrażliwe informacje na temat polskich obywateli o narodowości innej niż polska. Jak dowiedzieli się dziennikarze śledczy RMF FM Marek Balawajder i Krzysztof Zasada pisma w tej sprawie z Wojewódzkich Sztabów Wojskowych otrzymało już kilkudziesięciu starostów z zachodniej oraz południowo-zachodniej Polski. W ostatnich dniach – samorządowcy w Lubuskiem. Chodzi o dane wysyłane przez wojskowe komendy uzupełnień w imieniu szefów wojewódzkich sztabów. To prośba o informacje na temat sytuacji osób o narodowości innej niż polska. Ich liczebności, poziomu zintegrowania z resztą społeczeństwa, poziomu życia, głównych problemów i konfliktów pojawiających się w miejscu ich zamieszkania. Wojskowi chcą też wskazania formalnych i nieformalnych liderów organizacji skupiających osoby nienależących do innych niż polska grup etnicznych.

Wojskowi zbierają również informacje o lokalnych mediach. To dane z „analizy środowiska informacyjnego w tym lokalnej prasy, radia, telewizji i działających stron internetowych”. Oprócz tego polecenie dotyczy przekazywania informacji o podatności tych mediów na różnego rodzaju wpływy.

Tą sprawą powinien się zająć rzecznik praw obywatelskich, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, a także komisja wspólna rządu i mniejszości narodowych – tak ujawnione przez reporterów śledczych RMF FM informacje komentuje prezes Związku Ukraińców w Polsce. Piotr Tyma zapowiada też interwencje w tej sprawie. Jak twierdzi, taka akcja może zniszczyć wieloletni dorobek niepodległej Polski, jeśli chodzi o akceptowanie mniejszości narodowych. Te działania mogą też prowadzić do napięć w lokalnych społecznościach, a ostatecznie do dyskryminacji – podkreśla. To forma napiętnowania. Wydzielenia z obywateli. Tylko ze względu na to, że np. ktoś jest aktywny w środowisku mniejszości, podważa się jego lojalność wobec państwa polskiego – tłumaczy w rozmowie z RMF FM.

Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma zwraca też uwagę na niebezpieczne skutki takich działań w sytuacji, gdy – jak twierdzi – w Polsce wzrasta nieufność wobec mniejszości.

W przypadku tego typu dokumentów, sygnowanych przez instytucje państwa, pojawia się pytanie, czy to już nie przechodzi na poziom państwowy. Czyli nienawiść sterowana, zarządzana, wzbudzana przez instytucje państwa – mówi.

Jak twierdzi Piotr Tyma przypomina mu to najgorsze praktyki z czasów PRL.

Więcej w rmf24.pl