Dlaczego w kraju, w którym ojciec pana prezydenta walczył w powstaniu przeciwko nazistom, bardziej przeszkadzają ci, którzy nie zgadzają się na nienawiść, niż ci, którzy rękę podnoszą w geście „Heil Hitler”? – pyta dziennikarz „Gazety Wyborczej” Grzegorz Szymanik.Dlaczego w kraju, w którym ojciec pana prezydenta walczył w powstaniu przeciwko nazistom, bardziej przeszkadzają ci, którzy nie zgadzają się na nienawiść, niż ci, którzy rękę podnoszą w geście „Heil Hitler”? – pisze w „Gazecie Wyborczej” Grzegorz Szymanik.

– Nie bój się, Zuzia, to nie Giertych – Agata Krajewska uspokaja małego kudłatego yorka, który na mój widok zaczął cicho powarkiwać – bo Zuzia bardzo Giertycha nie lubi, wie pan? Jak go widzi w telewizji to zaraz szczeka.

Agata Krajewska to mama 23-letniego Adama, który 31 marca po raz pierwszy stanie przed sądem. To przez ten sąd wkurzyła się ostatnio na państwo polskie.

Adam: – To było tak: w Święto Niepodległości w 2008 roku wybrałem się z kolegą na piwo. Szliśmy właśnie do pubu, kiedy przy Nowym Świecie zauważyliśmy, że coś się dzieje. Jakiś tłum wypełniał całą ulicę.

Trafili na 200 antyfaszystów, którzy zablokowali Nowy Świat przed marszem Obozu Narodowo-Radykalnego. Kiedy ONR dotarł do Nowego Światu doszło do pyskówki. Poleciały kamienie i butelki. Obie strony szybko oddzielił szpaler policji, a ONR, który manifestował legalnie w świetle pochodni poszedł inną trasą.

Adam Krajewski: – Staliśmy i przyglądaliśmy się. Nie podobało mi się, że taka organizacja jak ONR maszeruje sobie przez Warszawę. Wokół nas zaczęła zbierać się policja, szybko zamknęli nas w szczelnym kordonie. Nikt nie mógł wyjść. Tłumaczyliśmy: my tylko przechodzimy, idziemy na piwo. Milczeli. A takich przypadkowych osób jak my było więcej. Jakiś obcokrajowiec się na samolot śpieszył, jego też nie chcieli wypuścić. Staliśmy tak na zimnie ze dwie godziny

Agata Krajewska: – Adaś zjawił się tam przypadkowo. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym zobaczyła, że ONR legalnie maszeruje. Ja, proszę pana, jestem weteranką walk na Starówce w 1981, tak wtedy dostałam pałką zomowską, że aż do dzisiaj czuję. A potem jeszcze mama mnie zbiła smyczą od psa, że poszłam. Wciąż się zdarza w Polsce, że państwo goni gejów, nie wolno im parady zrobić. A hajlować to wolno? Niech sobie takie poglądy głoszą prywatnie, a nie maszerują ulicami, krzycząc antysemickie hasła, bo ten kraj już za dużo przeszedł.

A miało być po wszystkim

Po dwóch godzinach policja wszystkich spisała i wypuściła. Tydzień przed Wigilią wezwano Adama do złożenia wyjaśnień na policji. I miało być już po wszystkim. Jednak niedawno dostał list polecony: wezwanie na rozprawę. Jest oskarżony z artykułu 52 kodeksu wykroczeń, który mówi o przeszkadzaniu w „niezakazanym zgromadzeniu”. Grozi za to grzywna, a w najgorszym wypadku 14 dni aresztu.

– Czterech świadków będzie zeznawać – mówi Agata Krajewska – Rozumiem, że to policjanci tak dobrze zapamiętali mojego Adasia? Napisaliśmy zażalenie – nie pomogło. Wezwanie dostał też jego kolega.

Tak jak większość zatrzymanych w policyjnym kordonie. Sprawy przed sądem w Śródmieściu rozpoczęły się na początku tego roku.

W następnym miesiącu zapadnie też decyzja w innym śledztwie. Rok później – 11 listopada 2009 roku – kilkuset członków Obozu Narodowo-Radykalnego po raz kolejny przemaszerowało ulicami stolicy. „Narodowy socjalizm”, „Precz z żydowską okupacją”, „Wielka Polska katolicka” – krzyczeli.

Pod pomnikiem Romana Dmowskiego kierownik ONR-u Artur Zienkiewicz wzniósł rękę w geście hitlerowskiego pozdrowienia. Odpowiedzieli mu inni narodowcy. Zdarzenie można było oglądać potem m.in. w internetowym portalu YouTube. – To salut rzymski. Nie miał nic wspólnego ze zbrodniczą ideologią nazistowską – tłumaczył Zienkiewicz.

Szef prowadzącej w tej sprawie postępowanie śródmiejskiej prokuratury Robert Myśliński stwierdził ostatnio, że na żadnym z nagrań nie uchwycono osób, które wykonywałyby gest „Heil Hitler”. I tylko dwóch policjantów widziało takie manifesty, ale nie potrafili ich rozpoznać.

Oni nie wiedzą, co krzyczą

– Dlaczego, niech pan powie, w kraju, w którym ojciec pana prezydenta walczył w Powstaniu, bardziej przeszkadzają ci, którzy nie zgadzają się na nienawiść, niż ci, którzy rękę podnoszą w geście „Heil Hitler”? – pyta Agata Krajewska. – Bo hajlowanie się nie nagrało? Ale mojego Adama, który przechodził Nowym Światem to złapali i po sądach ciągają. A on tylko stał i patrzył, bo był oburzony. To obywatelowi stać nie wolno? Wkurzona jestem strasznie na to państwo, któremu moja rodzina oddała tak wiele. Mój dziadek, który pracował na tramwajach, dokąd tylko mógł, to pomagał swoim żydowskim sąsiadom Zimermanom, został pobity za podrzucanie paczek i przenieśli go na lakiernię.

Jego syn Waldek, brat matki Agaty, był z rocznika 1927, ale w papierach wpisał sobie: 1924. Żeby tylko w konspirze być. Przewoził broń.

– Moja mama, która była wtedy dzieckiem – opowiada pani Agata – czasem wspomina jak zza kanapy w domu wyjęła jakiś pistolet i mówiła do Waldka: – Ja nie powiem nic nikomu, ale daj mi na krówki. Do samego powstania go tak maltretowała. Dopiero sobie po latach zdała sprawę, co robiła.

Waldek walczył potem w Powstaniu, trafił do obozu w Sandbostel. Stamtąd uciekł. To była brawurowa, filmowa ucieczka. Pisał potem do swojej siostry, że pomógł mu strażnik niemiecki. Przebył całe Niemcy i trafił na front włoski do 7. pułku ułanów lubelskich.

– Ja wiem: ci z ONR-u uważają się za patriotów. – mówi pani Krajewska – Ale jakich patriotów, skoro nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co krzyczą, z tego, co tu się stało. Bo chyba nie chodzą na te swoje marsze, wiedząc to wszystko? W to nie uwierzę. Powinni pojechać do Oświęcimia, pójść do ŻIH-u, zobaczyć, posłuchać. Ja nie mam żadnych korzeni żydowskich, dziadek był z herbu Leliwa, jego rodzina walczyła w powstaniu styczniowym, ale kocham Żydów, przyznaję się. I żadnych redwatchów się nie boję. Skoczyć mi mogą. Bo moje poglądy nie robią nikomu krzywdy. A poglądy ONR-u i innych tego typu organizacji robią. Wszystkie te obrzydliwe dowcipy typu „co robi Żydówka na piecu”, cała ta ohyda, jest przez nich kultywowana. A potem słyszą to dzieci i powtarzają. Każdy człowiek ma prawo do szacunku i godności, i do tego, żeby żyć u nas. I czarni, zieloni, niebiescy, i różowi. Ale widać, że u nas się uważa, że najmniej głosu mają ci, którzy się nienawiści sprzeciwiają, albo ci, którzy stoją tylko i patrzą.

– Trudno mi komentować sprawę sprzed półtora roku – mówi asp. sztab. Tomasz Oleszczuk, rzecznik śródmiejskiej policji. – Wszystkie materiały zebrane przez policję w związku z tym wydarzeniem zostały przekazane do sądu. I to niezawisły sąd będzie oceniał zasadność naszych działań

Sprawdziliśmy więc w sądzie. Policja skierowała tam w sumie 160 wniosków o ukaranie (zatrzymanych było więcej, ale część z nich nie ukończyła 17 roku życia, więc ich sprawy przekazano do sądu rodzinnego). Chodzi o artykuł 52 kodeksu wykroczeń, czyli zakłócanie legalnej manifestacji.

Do tej pory, jak poinformował „Gazetę” Maciej Gieros z referatu prasowego stołecznego sądu, sąd rozpoznał 108 spraw. 55 będzie musiało zapłacić karę grzywny (chyba, że odwołają się od wyroku). W dziesięciu przypadkach sąd orzekł karę nagany, w kolejnych dziesięciu, choć uznał winę, zdecydował się odstąpić od wymierzenia kary. 13 spraw zostało warunkowo umorzonych.

Z zakończonych do tej pory postępowaniach uniewinniono 20 osób.

Do rozpoznania zostały jeszcze 52 sprawy. Kolejne rozprawy odbędą się w najbliższy wtorek i środę. Sąd prawdopodobnie upora się z rozpoznaniem wszystkich wniosków policji do końca maja.

– Adam ma sprawę 31 marca. Co zamierzają państwo zrobić?

Agata Krajewska: – A co robić? Jak przegra, to weźmie kredyt z banku i grzywnę zapłaci.

Adam: – Wolę areszt. Wezmę urlop w pracy i odsiedzę.

 

Grzegorz Szymanik

 

Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna