Przed Sądem Rejonowym w Częstochowie rozpoczął się proces 57-letniego Mariana N. z Bytomia. Przed ponad rokiem na jarmarku staroci na Rynku Wieluńskim oferował tabliczki z nazistowskim hasłami. Zapewnia, że nie jest faszystą i chce, by sąd go uniewinnił. Był grudzień 2017 r. Stoiskiem Mariana N. na targu staroci na Rynku Wieluńskim zainteresowali się policjanci. Znaleźli metalowe tabliczki ze znakami i napisami, które – jak uznali – mogły propagować faszyzm. Gdy potem przeszukano mieszkanie handlarza w Bytomiu, ujawniono jeszcze 25 podobnych tabliczek, a do tego siedem zapalniczek i 12 scyzoryków ze swastyką.

Kluczowa dla dochodzenia była opinia biegłej – prof. dr hab. Jadwigi Stawickiej, językoznawcy z Uniwersytetu Śląskiego. Wnikliwie przeanalizowała każdy zarekwirowany przedmiot i znajdujące się na nich napisy, przywołując liczne opinie historyków specjalizujących się w okresie nazizmu. Na tabliczkach, którymi handlował bytomianin, były m.in. faszystowskie pozdrowienia wywieszane na lokalach dostępnych tylko dla członków NSDAP czy pozdrowienie dla Hitlera umieszczane na domach po 1933 r. Były też napisy zachęcające do wstępowania do partii nazistowskiej, godło III Rzeszy oraz emblematy Waffen SS.

N. przekonywał, że w Polsce istnieje ogromny rynek kolekcjonerski na hitlerowskie pamiątki, a on na to zapotrzebowanie tylko odpowiadał. Dowodził, że zarekwirowane przedmioty to nie współczesne wyroby, a rzeczy, które przeleżały w niemieckich magazynach 60-70 lat. Przywiózł je w 2017 r. z Lipska. Wcześniej śledczym nie udało się ustalić, skąd pochodzą zarekwirowane przedmioty ani jak długo bytomianin nimi handlował.

Na koniec rozprawy o Marian N. wniósł o uniewinnienie. Sąd zdecydował, że ze względu na „skomplikowany charakter sprawy” wyrok zostanie ogłoszony 13 lutego.

Więcej w Wyborczej