– Marzy mi się taka sytuacja, żeby dziewczyna mogła bez obaw powiedzieć rodzicom nie jestem waszą córką tylko synem – na zakończenie II Szczecińskiego Marszu Równości powiedziała Monika Pacyfka Tichy, główna organizatorka sobotniego poparcia dla środowisk LGBT. II Szczeciński Marsz Równości przeszedł ulicami Szczecina w sobotę. Organizatorzy liczbę uczestników, którzy demonstrowali tolerancję i akceptację dla środowiska LGBT, szacowali na kilka kilka tysięcy (6-8 tysięcy). Według policji w kulminacyjnym momencie było około 4 tysięcy osób. Bezpieczeństwa pilnowało około 900 policjantów, czyli jeden policjant przypadał na 4-5 osób.

Nie doszło tym razem do żadnych niebezpiecznych sytuacji (jak w czasie pierwszego marszu). Policja była doskonale przygotowana, wszelkie próby zakłócenia manifestacji pacyfikowała w zarodku, oddzielając i kontrolując drobne grupki przeciwników marszu od tłumu. Szpalery policji rozstawiane na całej długości wydarzenia pilnowały bezpieczeństwa uczestników. Byli też funkcjonariusze z psami, policja konna. Na przedzie i z tyłu barwnego korowodu jechały radiowozy.

Marsz wyruszył o godzinie 14-tej z placu Żołnierza pod hasłem „Jestem kim jestem, kocham tak samo”. Rozpoczął się puszczonym z głośników fragmentem przemówienia Pawła Adamowicza, który na kilka miesięcy przed śmiercią otwierał w Gdańsku marsz równości. Powiedział wtedy: „Ten jest zboczony, ten jest zepsuty, kto sieje nienawiść. My jesteśmy najnormalniejsi na świecie.”

Więcej w Wyborczej