Tłum, głównie kibole zielonogórskiego Falubazu, wrzeszczał 'Je…ć Allaha i Kozoje… cy. Islamiści to pedały”. Race i petardy poleciały w stronę bawiących się na placu dzieci. Senator Robert Dowhan odcina się od grup pseudokibiców, ale klubowych zakazów nie wystawi. Twierdzi, że nie może
W marszu w centrum Zielnej Góry wzięło udział blisko pół tysiąca osób – narodowcy, wszechpolacy, działacze partii KORWiN i pseudokibice żużlowego Falubazu. Marsz zorganizowali ludzie Korwin-Mikkego, który maszerował w pierwszym szeregu. Marsz przerodził się niestety w wulgarny spektakl nienawiści do uchodźców z Bliskiego Wschodu. Prym w rzucaniu ksenofobicznych i rasistowskich haseł wiedli kibole Falubazu. To oni nadali marszowi ton mowy nienawiści.

Rzecznik prasowy i dyrektor ds. marketingu w Falubazie wyjaśnia, że nie ma możliwości ukarania zakazem ludzi, którzy pod szyldem klubu łamali prawo na deptaku. Bo nie byli na stadionie. Choć zdjęcia kiboli Falubazu obiegły w sobotę wszystkie media i nadszarpnęły markę drużyny. – Jako klub nie mamy zamiaru nakładać zakazów za zachowanie poza stadionem. W innym wypadku bylibyśmy zmuszeni przeglądać kartoteki wszystkich kibiców kupujących bilety. Dostałem wczoraj sygnały o wydarzeniach na deptaku. Rzucanie petard na plac zabaw jest żenujące. Klub jednak nie może brać odpowiedzialności za wszystkich podających się za kibiców Falubazu – tłumaczy Grygier.

Więcej w zielonogórskiej Gazecie Wyborczej.