Usłyszałem w sklepie taki dialog dwóch nieco rozpychających się przy kasie klientów: „Dziś nie odpowiem Panu mową nienawiści”. Idiom „mowa nienawiści” trafił pod strzechy, jest na ustach wszystkich. Od gdańskiej tragedii „nienawiść” i „mowa” są według językoznawców tzw. słowami dnia, czyli słowami najczęściej pojawiającymi w sferze publicznej (http://slowadnia.clarin-pl.eu). Miejmy nadzieję, że to uwrażliwienie na agresję werbalną nie zniknie, a hasło „Stop mowie nienawiści” nie stanie się tylko kolejnym zaklęciem pozbawionym realnego znaczenia.

Wulgarne słowo na „k”

Nie możemy wszak tego pojęcia banalizować. Nie każda obelga, nie każdy nawet najbardziej paskudny wulgaryzm są zaraz „mową nienawiści”. Mowa nienawiści może być czasami bardzo elegancka, ba, nawet wyszukana. Jej istotą jest bowiem nie wulgarność, a jawna lub ukryta zachęta do przemocy, agresji. Nazwanie kogoś „idiotą” nie jest mową nienawiści, chyba że dotyczy osoby z dysfunkcjami intelektualnymi. Nawet wulgarne słowo na „k” może być uznane za mowę nienawiści jedynie w określonym kontekście, gdy zostaje użyte z agresywną intencją wobec kobiety, a nie jest jedynie rytualną obelgą w stosunku do „wrogiego” klubu piłkarskiego. Mową nienawiści jest natomiast zarzucanie komuś „narodowej zdrady”, bo w oskarżeniu tym kryje się wezwanie do wymierzenia „zdrajcy” najwyższej kary.

Szczególnym przypadkiem mowy nienawiści jest wyrażona w sposób otwarty („bij”, „zabij”) czy pośredni, zawoalowany („pasożyty”, „zboczeńcy”, „terroryści”) agresja wobec bliźnich, nie ze względu na ich indywidualne cechy, ale ze względu na to, że należą do jakiejś odmiennej niż nasza własna zbiorowości. Tak właśnie „hate speech” definiuje Rada Europy. Są to „wszystkie formy ekspresji, które rozpowszechniają, podżegają, wspierają lub usprawiedliwiają nienawiść rasową, religijną, ksenofobię, antysemityzm lub inne formy nienawiści wynikające z nietolerancji, łącznie z nietolerancją wyrażoną za pomocą agresywnego nacjonalizmu i etnocentryzmu, dyskryminacją i wrogością wobec przedstawicieli mniejszości, imigrantów i osób obcego pochodzenia”.

„Konstytuta-Prostytuta”

Wulgaryzmy, wyzwiska i mowa nienawiści są stare jak świat. Warto jednak te zjawiska rozróżniać. Obraźliwe i wulgarne określenia Józefa Piłsudskiego, jak „Konstytuta-Prostytuta” czy „Wam tylko kury szczać prowadzać, a nie politykę robić” nie są mową nienawiści, w przeciwieństwie do endeckiego „bij Żyda”.

Ks. Hieronim Powodowski, poznański kanonik polemizujący z arianami w XVI w., w dziele „Wędzidło na sprośne błędy a bluźnierstwo nowych Aryanów” nazywał swojego religijnego przeciwnika „grubą, głupią bestyją antychrystowską, świnią dziką, omytą, koczkodanem, mieszańcem Cygańskim, sprośnym heretykiem, który ze smrodliwej paszczęki wypuszcza smrodliwe mgły i gnój”. W tym swoistym arcydziele wyzwisk mową nienawiści jest tylko to, co odnosi się do wyznania, które jest przedmiotem obelgi („heretyk”), a także epitety dotyczące wyglądu („gruba”) i z obraźliwą intencją imputowanej narodowości („mieszaniec Cygański”).

Ale i lubelski arianin Marcin Czechowic nie pozostawał dłużny i tak lżył katolików w „Rozmowach chrystyjańskich”: „ludzie obłudni, krwawi, papany, papieżnicy, Antychrystowi meteolodzy, łapacze”.

Prof. Krzysztof Podemski – członek Zarządu Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, socjolog, pracuje na UAM

Źródło: poznan.wyborcza.pl