Nelson Mandela mówił, że „edukacja jest najpotężniejszą bronią, której możemy użyć aby zmieniać świat”. Warto się zastanowić, przy okazji Międzynarodowego Dnia Praw Człowieka, czy próbujemy ten świat zostawić choć trochę lepszym niż zastaliśmy.

Edukacja antydyskryminacyjna, nastawiona na podnoszenie poziomu wiedzy i umiejętności, mająca wpływać na zmianę postaw, które prowadzą do przemocy motywowanej uprzedzeniami, jest od lat obecna w programach działania organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka. Nie jest jednak obecna w programach nauczania w polskich szkołach.

Prowadząc, w październiku i listopadzie 2014, warsztaty antydyskryminacyjne w dwóch warszawskich liceach oraz jednym gimnazjum zdałem sobie sprawę, że jest to błąd, za który płacą wszyscy. System edukacji w dziedzinie praw człowieka i przeciwdziałaniu dyskryminacji ponosi sromotną klęskę.

Po pierwsze zaobserwować możemy lekkość z jaką uczniowie podchodzą do tematu wszelkich mniejszości. Gimnazjaliści są jeszcze pod dużym wpływem rodziców i starszych, którzy wpajają im pewien pogląd na świat. Zaskakujący był argument jednego z uczniów gimnazjum, kiedy mieli zdecydować czy chcą robić film na temat mniejszości tatarskiej czy żydowskiej. Uzasadniając swój sprzeciw wobec poświęcania czasu na film o mniejszości żydowskiej powiedział, że „to Żydzi właśnie zabili Jezusa”. Było to zdanie wypowiedziane bezrefleksyjnie jednak niepokojące. Powszechne obwinianie Żydów o śmierć Jezusa było obecne do II Soboru Watykańskiego. Jak widać – teoretycznie do tego momentu. Oficjalne zaniechanie „nauczania pogardy” nie dało efektów namacalnych. Ludzie wciąż to powtarzają. Dziadkowie rodzicom, rodzice dzieciom, a dzieci powtarzają w szkole.

Dugi problem stanowi coraz bardziej radykalna politycznie młodzież licealna. Ci młodzi ludzie nie są już pod wpływem rodziców, ale pod wpływem polityków, głoszących skrajnie nacjonalistyczne, antysemickie, ksenfobiczne i homofobiczne hasła. W liceach padały propozycje wydalania cudzoziemców z kraju, nakaz porzucania własnej kultury na rzecz kultury państwa, w którym mieszkają. Bo „przecież to oni się mają do nas dostosować, a nie my ich mamy tolerować”. To bulwersujące stwierdzenie naprawdę zostało wypowiedziane przez licealistę. Nie należy i nie można zabronić młodym ludziom wyrażania poglądów politycznych. Ale należy sprzyjać dochodzeniu przez nich do poglądów własnych, przemyślanych i uwewnętrznionych. Temu służy pokazywanie alternatywy dla łatwych i przyciągających młodzież radykalizmów i nietolerancji. Bezmyślny radykalizm młodzieży świadczy o tym, że rodzice tracą wpływ, a szkoła ponosi klęskę.

W tym kontekście dodatkowym problemem jest wyrażane przez większość społeczeństwa i przenoszone do szkół ogólnikowe przekonanie o świętości prawa do wolności słowa, a konkretnie nieograniczoności tego prawa. To przekonanie, któremu niestety ulegają coraz młodsi, pozwala potem na poczucie bezkarności za internetowe hejty. Przeglądając komentarze na Facebooku widzimy z jaką łatwością przychodzi młodym ludziom obrażanie kogoś, wylewanie złości, wyśmiewanie inności. Bardzo łatwo i chętnie zapomina się, że wolność słowa – jak każde prawo – ma swoje ograniczenia, również prawne. Kluczowe są artykuły 30 i 31 polskiej Konstytucji. Bowiem prawem nadrzędnym jest prawo do godności, podlegające szczególnej ochronie prawnej, to znaczy, że pozostałe prawa mogą zostać ograniczone w celu ochrony praw innych. Zatem, jak głosi Konstytucja RP, wolność słowa może być ograniczona, jeśli narusza godność drugiej osoby.

Aby zmienić polską rzeczywistość tak, żeby ludzie, przede wszystkim młodzi, nie mówili o Żydach, Romach, muzułmanach, homoseksualistach i przedstawicielach wszelkich mniejszości – „oni”, ale próbowali ich zrozumieć, poznać, a co najważniejsze, szanować, potrzebujemy skutecznej edukacji antydyskryminacyjnej. Skutecznej, bo formalnej, wpisanej w program nauczania w polskich szkołach. Wpisanej od szkoły podstawowej po szkołę średnią. Potrzebujemy edukacji antydyskryminacyjnej, która będzie stale obecna, a nie wyłącznie przy okazji prowadzenia projektów przez organizacje pozarządowe. Artykuł 32 Konstytucji mówi o tym, że nikt nie może być dyskryminowany z jakiejkolwiek przyczyny. Wcześniejszy, artykuł 30 o tym, że poszanowanie i ochrona godności człowieka jest obowiązkiem władz publicznych. Niech władze państwa wezmą sobie do serca obowiązek zapisany w ustawie zasadniczej i potraktują go jako drogowskaz. Niech realizują go stale, a nie reagując tylko wtedy, gdy naruszona jest czyjaś godność.

Instytut Badań Edukacyjnych, jednostka podległa administracji rządowej w swoim raporcie podaje, że „system edukacji w Polsce przyczynia się do reprodukowania nierówności. Proces wykluczenia społecznego powoduje nie tylko bieda, czy niski status społeczny rodziców, lecz także negatywne postawy wobec grup czy zbiorowości uważanych za «inne». Obojętność wobec niepełnosprawności czy nieprzychylność wobec grup mniejszościowych można także przypisać niewiedzy, będącej konsekwencją braku należytej edukacji”. Problem dostrzeżono, ale nie uczyniono nic, aby go rozwiązać.

Ktoś zasłyszał w podmiejskim autobusie rozmowę dwóch chłopców, uczniów 1 – 2 klasy szkoły podstawowej. Rozmawiali o swoich koleżankach z klasy. Jeden z nich się żalił, że chociaż już długo dokucza i uprzykrza życie jednej z nich z nadzieją, że ta przeniesie się do innej klasy, ona jest ciągle nieugięta. Ten przykład pokazuje, że skoro niechęcią i wrogością kierują się nawet ośmiolatki, problem kształtuje się od najmłodszych lat. Zatem już wtedy próbujmy się z nim mierzyć.

Zróbmy wszystko, aby edukacja antydyskryminacyjna, edukacja o prawach człowieka na stałe zagościła w polskich szkołach. Niech to będzie życzenie nas wszystkich. Może wyrażone w tym szczególnym dniu się spełni?

Damian Wutke