Młody mężczyzna pluje na kobietę z flagą LGBT. Jego ojciec, policjant po służbie, zsiada z roweru i popycha, znaną z antyrządowych protestów Babcię Kasię. Zaskakujący finał homofobicznego ataku na Krakowskim Przedmieściu.

Po krótkim zgromadzeniu przed kościołem św. Krzyża kilka osób z tęczowymi flagami wracało Krakowskim Przedmieściem w stronę placu Zamkowego. Był wtorek, 18 maja. Towarzyszyła im m.in. Katarzyna Augustynek, znana na ulicznych demonstracjach jako Babcia Kasia. W pewnym momencie do jednej z kobiet trzymającej tęczową flagę podjechał od tyłu młody mężczyzna na rowerze i splunął w jej stronę. Gdy zaatakowani zareagowały na atak, drugi zsiadł z roweru i przewrócił na chodnik Babcię Kasię. – Co? Masz problem? Spier…! – słychać na nagraniu z incydentu, który można obejrzeć w Telewizji Obywatelskiej.

Po ataku w obronie kobiet stanął mężczyzna w czarnej kurtce, który szybkim krokiem podszedł do napastników. Przy nim natychmiast stanęło trzech funkcjonariuszy. Doszło do krótkiej szarpaniny. Ale policjanci wylegitymowali jedynie mężczyznę, który bronił kobiet. Dwaj pozostali, od których zaczęła się przepychanka, spokojnie oddalili się z miejsca zdarzenia, choć na nagraniu słychać, jak kobiety mówią do funkcjonariuszy, że zostały zaatakowane przez mężczyznę z czerwonej bluzie.

Prokuratura przeprowadziła postępowanie przygotowawcze. Stwierdziła, że nie ma powodów, by ścigać mężczyzn z urzędu, a poszkodowane kobiety mogą wnieść sprawę do sądu w trybie prywatnoskargowym. „Pokrzywdzone są osobami pełnoletnimi, posiadającymi doświadczenie życiowe i świadomość prawną na poziomie umożliwiającym samodzielne dochodzenie swoich praw w drodze prywatnego aktu oskarżenia” – w piśmie przesłanym do Joanny Miśkiewicz, jednej z poszkodowanych, argumentuje prokurator Marek Kozicki z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ.

Więcej w Wyborczej