Od roku Tomasza prześladuje sąsiad. Wyzywa go od „pedałów” i każe „wyp… z osiedla”. Tydzień temu pobiegł za nim, złapał w sklepie i uderzył w twarz. Od tamtej pory mężczyzna nie wychodzi z domu sam. Policja wciąż szuka napastnika. – Nie afiszuję się ze swoją orientacją, ale nie ukrywam jej. Znajomi i sąsiedzi wiedzą. Pewnie wiedział też on – mówi 41-letni Tomasz. Mieszka na Gocławiu, pracuje jako tłumacz.

14 marca wieczorem wracał do domu. Po godz. 20 wysiadł z autobusu na pętli Gocław i szedł ul. Jugosłowiańską w stronę bloku, w którym mieszka. Przed sklepem na wysokości ul. Tatarkiewicza stało dwóch mężczyzn, pili piwo. – Kiedy przechodziłem obok, jeden z nich krzyknął w moją stronę: „Ty pedale, ty kurw…!”. – Przyspieszyłem kroku, obejrzałem się za siebie i dostrzegłem, że mnie goni. W międzyczasie wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem pod 112. Powiedziałem, gdzie jestem i co się dzieje. Kilka sekund później wbiegłem do przypadkowego sklepu. Tam napastnik mnie złapał i uderzył z pięści w twarz. Pomogła mi ekspedientka, wpuściła mnie na zaplecze i tam zamknęła – relacjonuje Tomasz.

Policja przyjechała po kilkunastu minutach, ale napastnik uciekł. Poszkodowany dokładnie opisał agresora i poszedł do domu. – Myślałem, że obejdzie się bez pomocy medycznej, ale następnego ranka obudziłem się z potwornym bólem twarzy. Oko było sine i spuchnięte – opowiada.

Więcej w Wyborczej