Bodnar przedstawiał na komisji doroczne sprawozdanie ze swojej działalności w 2018 roku. W sesji pytań pojawiły się jednak również zagadnienia bieżące: o zakup systemu Pegasus, śmierć boksera Dawida Kosteckiego czy zabezpieczenie Marszu Równości w Białymstoku. Po niespełna godzinie posiedzenia – mimo protestów posłów opozycji – Stanisław Piotrowicz zdecydował się na zamknięcie posiedzenia. Mianował posła Dawida Milewskiego sprawozdawcą i nie pozwolił Bodnarowi na odpowiedzi.

– Chcę podkreślić, że na posiedzeniu komisji nie przemawiam w swoim imieniu, ale imieniu obywateli i ich praw. Moim zadaniem jest poinformowanie Sejmu, a wcześniej komisji o tym, jakie widzę problemy. Jeśli mi się to uniemożliwia, to oznacza, że lekceważy się obywateli – powiedział „Wyborczej” Bodnar.

– Podczas mojej kadencji nigdy mi się nie zdarzyło, żebym nie mógł odpowiedzieć na pytania posłów. W ubiegłym roku było już tak, że przewodniczący przerwał posiedzenie w trakcie moich odpowiedzi. Ale z czymś takim miałem do czynienia pierwszy raz – stwierdził Rzecznik Praw Obywatelskich. – Ja tam nie jestem dla siebie, nie chodzi o moje samopoczucie. Chodzi o respektowanie organu konstytucyjnego, który w imieniu obywateli upomina się o ich prawa – dodał.

Więcej w Wyborczej