Ta książka jest wartościowa, bo zbiera dwie ważne, choć subiektywne opowieści o tym samym okresie. Ich autorzy, dziś uznani za klasyków gatunku, dają czytelnikowi ogląd warszawskiego getta, każdy ze swojej strony muru – o zebranych w tomie I była dzielnica żydowska w Warszawie… tekstach Marka Edelmana i Władysława Bartoszewskiego pisze Paula Sawicka.

PAULA SAWICKA, Warszawa: „I była dzielnica żydowska w Warszawie… Wybór tekstów”: Władysław Bartoszewski, Marek Edelman. Warszawa, PWN, 2010. W 70. rocznicę utworzenia przez Niemców zamkniętej dzielnicy żydowskiej – warszawskiego getta.

 

To jest książka z gatunku – klasyka. To znaczy, zawiera teksty, które powinny być zawsze obecne wśród czytelników. Zazwyczaj książka po jakimś czasie gdzieś znika. A klasyka powinna być osiągalna – w księgarni, w bibliotece, na półce w domu. Ta książka jest wartościowa, bo zbiera dwie ważne, choć subiektywne opowieści o tym samym okresie. Ich autorzy, Władysław Bartoszewski i Marek Edelman, dziś uznani za klasyków gatunku, dają czytelnikowi ogląd warszawskiego getta, każdy ze swojej strony muru. A wydawca wzbogaca te obrazy dodatkowymi dokumentami, wywiadami, rozmowami i obrazami.

 

Getto walczy, raport Edelmana z walki getta, napisany tuż po wojnie, pozostaje ważnym świadectwem tego, na czym, zdaniem Marka Edelmana, polegał bój o życie warszawskiego getta. Bo to nie tylko chwycenie za broń. Strzelanie było, jego zdaniem, najłatwiejsze. To przede wszystkim to, co działo się w getcie od chwili jego zamknięcia – nielegalna aktywność mieszkańców getta. Wbrew zarządzeniom i zakazom okupanta prowadzono nauczanie, działalność oświatową, kulturalną, niesiono pomoc społeczną. Pozwoliło to uwięzionym w getcie żyć w godności. Nie utracili poczucia człowieczeństwa. To pozostaje najważniejsze w tej książce również w kontekście obrazu przedstawionego przez Władysława Bartoszewskiego w pracy Los Żydów Warszawy.

 

Książka jest też próbą pokazania czytelnikowi czym była zamknięta dzielnica żydowska, czym było getto. Czy to w ogóle możliwe? Czy możemy to sobie wyobrazić? To trudne do wyobrażenia. Ciągle się tego uczę. Urodziłam się, wychowałam, mieszkam w Warszawie, w Śródmieściu; chodzę jego ulicami i zawsze zastanawiam się – to taka reminiscencja spacerów z Markiem Edelmanem  co było w tym miejscu wtedy, jak wyglądało? Teraz niektóre ulice powstają na nowo, bo zostały zniszczone i po wojnie ich nie odtworzono. Przebito nową arterię – dziś Jana Pawła II; właśnie stawia się przy niej kolejne rzędy domów i powstają nowe uliczki. Przez lata powojenne nie było ich – te uliczki dostają nazwy, które nosiły kiedyś. I nagle znów mamy Ciepłą, o której Marek Edelman opowiadał. Ale ciągle ogrom zamkniętej przez Niemców w 1940 roku części miasta pozostaje niewyobrażalny.

 

Dam przykład. Latem do Warszawy przyjechała z Izraela Chawka Raban, dziś osiemdziesięciokilkuletnia łączniczka ŻOB-u z warszawskiego getta. Przywiozła całą niemal rodzinę – dzieci, wnuki. Kilkanaście osób – starsi, młodsi, licealiści byli doskonale przygotowani. Mieli, przez siebie zrobiony „osobisty przewodnik” po różnych miejscach Warszawy. Sięgali do niego nieustanie. W miejscu bunkra na Miłej z „przewodnika” odczytali list napisany tu przez Anielewicza podczas powstania i wysłany do Antka Cukiermana na aryjską stronę. Przy grobie Marka Edelmana sięgnęli po jego esej Zło może urosnąć. Ciągle się dopytywali, gdzie było getto. Oprowadzałam ich po miejscach, które Chawka pamiętała z czasów wojny i sprzed wojny, a które dzisiaj są niemożliwe do rozpoznania i gdziekolwiek się zatrzymaliśmy, pytali: czy tu było getto?

 

Przyjechaliśmy na Dzielną. Usiedliśmy wśród zielonych drzew na zarośniętym trawą, malowniczym pagórku. Chawka opowiadała o domu naprzeciwko, którego już nie ma. Kiedyś tam mieszkała. Zapytałam tych młodych ludzi, czy wiedzą z czego zrobiony jest wzgórek, na którym siedzą. Nie wiedzieli, tak samo jak większość warszawiaków nie zdaje sobie sprawy z tego, że te wszystkie malownicze muranowskie pagórki i skwerki to zburzone kamienice porośnięte trawą i że one wszystkie ciągle kryją w sobie wielkie tajemnice. Nie przestawali pytać, a ja im mówiłam – i tu, i tu, i tu.

 

Mieszkali w luksusowym nowoczesnym hotelu Radisson na rogu Grzybowskiej i Jana Pawła II. Bardzo się zdziwili, kiedy powiedziałam, że tu też było getto.

 

Inna przyjaciółka Marka Edelmana z Żydowskiej Organizacji Bojowej, Halina Bełchatowska-Spiegel, w latach osiemdziesiątych po raz pierwszy po wojnie przyjechała do Warszawy. Zamieszkała przy ulicy Kredytowej i trzeciego dnia po przyjeździe powiedziała do mnie: „Wiesz, bardzo dziwnie się czuję w tej dzisiejszej Warszawie. Nie poznaję mojego miasta. Kiedyś ulica Kredytowa była piękna, elegancka, bogata, jasna i czysta, a teraz wydaje się ciemna, zaniedbana, brudna i smutna. A znów chodzę po Muranowie i się dziwię – w getcie ulice były wąskie, ciemne, zapchane ludźmi, biedne i brudne, a teraz tam są piękne wysadzane drzewami aleje, zielone i zalane słońcem. Ale kiedy po nich chodzę szerokimi wygodnymi trotuarami, nie przestaję myśleć, że chodzę po grobach”.

 

Halina Bełchatowska czuła to, bo żywa była w niej pamięć miasta, które opuściła. Natomiast my, chodząc tymi ulicami, rzadko jesteśmy świadomi zmiany, brakuje nam wyobraźni, a przecież w ten sposób zaciera się niepowtarzalna historia miasta, które stało się cmentarzem dwóch powstań. Także dlatego ta książka jest ważna i potrzebna. Nie pozwala zapomnieć.

 

Książka zawiera również: wybór dokumentów; kalendarium dotyczące powstawania dzielnicy żydowskiej w Warszawie i wydarzeń z okresu powstania i po nim; słowniczek nazw; poszerzony indeks nazwisk; bogaty materiał ilustracyjny; mapy getta z czasu wojny i terenu dzisiejszej Warszawy.

 

Biblioteki warszawskich liceów otrzymują od Wydawnictwa PWN po egzemplarzu książki z autografem Władysława Bartoszewskiego.

 

Paula Sawicka