W dzisiejszej Gazecie Wyborczej Paula Sawicka mówi o tym, dlaczego w samo południe spotykamy się przy pomniku Bohaterów Getta jako uczestnicy i uczestniczki II Niezależnych Obchodów Rocznicy Wybuchu Powstania w Warszawskim Getcie.

Odpowiadając na pytanie, dlaczego ta rocznica dzieli zamiast łączyć, mówi: „Marek Edelman też nie brał udziału w oficjalnych uroczystościach. My, jego przyjaciele, towarzyszyliśmy mu i ten zwyczaj kontynuujemy po jego śmierci. Kiedy w oficjalnych uroczystościach zaczął brać udział prezydent Andrzej Duda, wokół pomnika pojawiły się barierki, bramki i kontrolowanie wchodzących na plac. To było upokarzające. Nie wszyscy chcieli się temu poddać. Wzorem Marka Edelmana czekaliśmy na uboczu. Taka forma protestu.

Mieliśmy poczucie, że w przestrzeni publicznej źle się dzieje. I że jest na to przyzwolenie polityków. Nie reaguje się na antysemityzm, rasizm, homofobię. Nienawistne, dyskryminujące słowa nierzadko wypowiadają sami politycy. Słyszymy, że gest hitlerowskiego przywitania, ulubiony przez polskich narodowców, to rzymskie pozdrowienie, a swastyka to znak szczęśliwości. A czy brak potępienia, a nawet bezkarność za symboliczną egzekucję na europarlamentarzystach, palenie kukły Żyda, żądanie „tylko białej Polski” nie jest do takich czynów zachętą?

Marek Edelman przestrzegał, że to jest zło i trzeba je głośno potępiać. Jako społeczeństwo z wolna się tego uczyliśmy. Dzisiaj nauka poszła w las. Z ust parlamentarzystów rządzącej partii słyszymy zapowiedzi żądania „deportacji dla ateistów, prawosławnych i muzułmanów, którzy nie złożą oświadczenia, że będą respektować wartości uznane w Polsce za ważne” oraz „czyszczenia Polski z ludzi, którzy nie są godni należeć do naszej wspólnoty narodowej”. W tym kontekście urządzanie fety przed pomnikiem Bohaterów Getta w imieniu polskich władz, które na to przyzwalają, jest oburzające i nie do zaakceptowania”.

Cała rozmowa w Gazecie Wyborczej