Grzegorz Sroczyński napisał w Gazeta.pl, że nie ma powodu do radości po wyroku Sądu Najwyższego, który oddalając kasację Zbigniewa Ziobry, ostatecznie uznał, że drukarz z Łodzi nie miał prawa odmówić świadczenia usług organizacji LGBT Business Forum.

W ocenie Sroczyńskiego skoro drukarz nie może odmówić wydrukowania banneru, to my – lewica i liberałowie – będziemy zmuszeni obsługiwać zadeklarowanych antysemitów. A nawet – sugeruje to tytuł tekstu „Zły wyrok na drukarza. Czy jesteśmy gotowi drukować antysemickie treści?” – będziemy musieli drukować antysemickie ulotki. W tym oburzającym artykule trudno o choćby jedno zdanie, z którym można by się zgodzić.

Zacznijmy od sprawy zasadniczej: nie jesteśmy i wcale nie musimy być gotowi na drukowanie antysemickich ulotek. Zgodnie z art. 256 kodeksu karnego rozpowszechnianie takich treści stanowi przestępstwo zagrożone karą pozbawienia wolności – a przepis ten został wprowadzony dobre parę lat temu – i z pewnością Sąd Najwyższy nikogo nie przymusi do popełniania przestępstwa.

Podobnie, od dobrych paru lat – dokładnie od 1972 r. – w polskim porządku prawnym funkcjonuje przepis, zgodnie z którym można dostać mandat za nieuzasadnioną odmowę świadczenia usługi.

Cała polemika Beaty Siemieniako w Wyborczej