Liczące niespełna 2,4 tys. mieszkańców Ostritz zapewne nigdy nie było bardziej podzielone niż w miniony weekend. W jednej części miasteczka trwał neonazistowski festiwal „Tarcza i Miecz” (niemieckie „Schild und Schwert”, skrót SS), na który przyjechało 750 prawicowych ekstremistów. Wielu z nich ogolonych na łyso, wytatuowanych i ubranych na czarno. Na drugim końcu trwał kolorowy festiwal pod hasłem „Marsz pokoju”, z koncertami muzyki żydowskiej i występami teatralnymi dla dzieci i dorosłych.

Policja szczelnie oddzielała uczestników obydwu imprez, a także trzeciej z nich – antyfaszystowskiego koncertu „Rechts rockt nicht”. W sobotę, kulminacyjnym dniu festiwalu, w mieście było tysiąc funkcjonariuszy. Kordon niemieckiej policji rozstawiony był tuż za mostkiem na Nysie Łużyckiej, który prowadził z dworca kolejowego po polskiej stronie granicy. Sprawdzana była nie tylko tożsamość uczestników, ale również to, czy nie mają przy sobie alkoholu oraz zakazanych prawem w Niemczech symbolów nazistowskich. Niektórzy z nich markerami musieli zamazywać swastyki lub obwiązywać je taśmą klejącą.

Więcej w Wyborczej