Nic nie gwarantuje, że współczesna Polska, w której nagle pojawiliby się Żydzi, nie zaczęłaby niepokojąco przypominać Polski z II połowy lat trzydziestych XX wieku – pisze dr Michał Bilewicz.

Nic nie gwarantuje, że współczesna Polska, w której nagle pojawiliby się Żydzi, nie zaczęłaby niepokojąco przypominać Polski z II połowy lat trzydziestych XX wieku.
Antysemityzm pozostaje dzisiaj na marginesie. Dyskusje o polsko-żydowskiej historii podążają w dobrym kierunku. Polskie miasta i miasteczka odkrywają swoją wielokulturową tożsamość. Dzisiejsze myślenie Kościoła koncentruje się na grzechu zaniechania w czasie Holokaustu. Dzieci polskie i żydowskie wspólnie obchodzą Szabat… Tymi zdaniami na łamach „Tygodnika Powszechnego” (nr 27/2009) opisano przemiany w obecnych stosunkach polsko-żydowskich.

 

Wizerunek polskiego stosunku do Żydów, który wyłonił się z tego numeru – z wywiadu z Jeanem-Yves’em Potelem, z opisu polskich miejscowości upamiętniających Żydów, z recenzji i tekstu wprowadzającego ks. red. Adama Bonieckiego – mógł być dla wielu czytelników zaskoczeniem. To prawda, że w wielu miejscach Polski młodzi ludzie wycinają chwasty z zapomnianych żydowskich cmentarzy, organizacje pozarządowe organizują festiwale, koncerty i dyskusje o tematyce żydowskiej, intelektualiści prowadzą ożywione debaty o przeszłości, a rząd – niezależnie od opcji politycznej – prowadzi politykę zdecydowanie przyjazną Izraelowi i diasporze. Czy jednak nasza satysfakcja z widocznych gołym okiem przemian nie przesłania nam aby tego, co dzieje się poza gronem osób otwartych i tolerancyjnych? Czy mamy prawo mówić o „innej rozmowie”, opierając się wyłącznie na doświadczeniach polskiej inteligencji?

 

Na początku czerwca 2009 r. wspólnie z psychologami i socjologami z Uniwersytetu Warszawskiego i Jagiellońskiego przeprowadziliśmy ogólnopolski sondaż uprzedzeń wobec grup etnicznych zamieszkujących Polskę. Chcieliśmy dowiedzieć się, jaki jest stosunek Polaków do obcych – w tym do Żydów. Potrzeba skonfrontowania obiegowych przekonań na temat polskiego antysemityzmu z rzeczywistością skłoniła nas do zapytania Polaków o ich postawy wobec Żydów, o dawne „legendy o krwi” oraz o sprawy zupełnie współczesne: restytucję mienia, wiarę w spisek żydowski czy mit „przedsiębiorstwa Holokaust”. Wyniki tego sondażu zdają się przeczyć wizerunkowi nakreślonemu na łamach „Tygodnika”.

 

Koniec antyjudaistycznych legend

 

W wywiadzie udzielonym „Tygodnikowi” Jean-Yves Potel trafnie zauważył, że tradycyjne formy antysemityzmu zdają się w Polsce zanikać. Choć z ostatniej książki Joanny Tokarskiej-Bakir, „Legendy o krwi”, wynika, że są w Polsce miejsca, gdzie do dziś przypomina się historię dzieci porywanych przez Żydów „na macę”, to jednak w większości kraju poglądy tego typu odeszły już do lamusa.

 

W ogólnopolskim sondażu uprzedzeń zapytaliśmy Polaków, czy na współczesnych Żydach ciąży odpowiedzialność za zabicie Chrystusa oraz czy porwania chrześcijańskich dzieci, które w historii zarzucano Żydom, rzeczywiście miały miejsce? Badanie wykazało, że antysemityzm tradycyjny w Polsce nie jest rozpowszechniony: większość Polaków nie obarcza Żydów winą za bogobójstwo (61 proc. Polaków zdecydowanie odrzuciło stwierdzenie, że Żydzi ponoszą odpowiedzialność za ukrzyżowanie Chrystusa, a jedynie 4,3 proc. Polaków zdecydowanie się z nim zgodziło), tylko nieliczni Polacy wierzą w mit mordu rytualnego (74 proc. Polaków nie wierzy w porywanie dzieci chrześcijańskich w celach rytualnych, 16 proc. w mniejszym lub większym stopniu wierzy w „legendy o krwi”). Tego typu poglądy pojawiały się niemal wyłącznie wśród mieszkańców wsi oraz wśród osób najstarszych. Tradycyjne formy antysemityzmu były niezwykle rzadkie w miastach (nawet tych mniejszych) oraz wśród osób młodszych. Można się zatem spodziewać, że wkrótce tego typu poglądów nie sposób będzie w Polsce usłyszeć.

 

Wiara w żydowski spisek

 

Schyłek tradycyjnych antysemickich przekonań nie oznacza jednak, że Polacy są dziś całkiem pozbawieni uprzedzeń wobec Żydów. Nasz sondaż dowiódł, że niezwykle często przypisuje się dziś Żydom chęć przejęcia światowych instytucji finansowych oraz dominacji nad światem. Z sądem: „Żydzi dążą do rozszerzenia swojego wpływu na gospodarkę światową” zgodziło się 65 proc. badanych Polaków, a nie zgodziło się 16 proc. Ze stwierdzeniem: „Żydzi dążą do panowania nad światem” zgodziło się 45 proc. badanych. Wielu Polaków przypisuje Żydom skłonność do działań niejawnych i zakulisowych. Ten charakterystyczny rodzaj paranoidalnego myślenia o Żydach psychologowie społeczni Mirosław Kofta i Grzegorz Sędek nazywają „stereotypem spiskowym”, przypisywaniem Żydom zbiorowej intencjonalności skierowanej przeciw Polakom.

 

Nasz sondaż dowiódł, że obraz spiskujących Żydów pojawia się głównie u osób starszych; szczególnie wśród tych, których sytuacja materialna pogorszyła się w ciągu ostatnich lat. Żydzi stają się zatem kozłem ofiarnym obwinianym za niepowodzenia, za kryzys, za wszelkie negatywne konsekwencje transformacji. Jak przekonują amerykańscy psychologowie, tego typu kozły ofiarne są w jakimś sensie funkcjonalne – pozwalają ludziom wyjaśnić skomplikowane procesy gospodarcze w bardzo prosty sposób, a każda ofiara kryzysu potrzebuje przecież wyjaśnienia swojej sytuacji. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy – jak to miało miejsce w republice weimarskiej – ofiary kryzysu zaczynają szukać środków zaradczych. Wtedy bowiem pojawia się chęć unicestwienia spiskującej mniejszości.

 

W dzisiejszej Polsce osoby przypisujące Żydom chęć dominacji nad światem mieszkają zarówno w miastach, jak i na wsi. Są wśród nich zarówno zwolennicy lewicy, centrum, jak i prawicy. Myślenie spiskowe o Żydach zdaje się iść w poprzek wielu polskich podziałów. Z drugiej strony, zdaje się być ono najbardziej niebezpieczną formą antysemityzmu, gdyż na podstawie wiary w spisek żydowski można łatwo przewidzieć, czy dana osoba będzie skłonna dyskryminować Żydów w różnych dziedzinach życia (inne, bardziej tradycyjne formy antysemityzmu, nie prowadzą bezpośrednio do zachowań dyskryminacyjnych).

 

Czy „koniec niewinności”?

 

Jean-Yves Potel stwierdził w wywiadzie, że żydowska pamięć została niedawno przywrócona polskiemu sumieniu i że „obsesja niewinności” przeminęła wraz z odważnymi debatami o Holokauście, które przetoczyły się przez polskie media. Theodor Adorno już w latach sześćdziesiątych zauważył, że Niemcy często postrzegali Żydów jako wykorzystujących niemieckie poczucie winy – z czasem niemieccy badacze nazwali to zjawisko „wtórnym antysemityzmem”, który rodzi się w odpowiedzi na debaty o Holokauście i pojednawcze wypowiedzi intelektualistów czy polityków.

 

Popularność w Polsce takich książek jak „Przedsiębiorstwo Holokaust” Normana Finkelsteina sugerowała, że również w naszym kraju mogą pojawiać się pewne formy „wtórnego antysemityzmu”, które uniemożliwiają pogodzenie się z nową wiedzą na temat historii Holokaustu. Wyniki sondażu zdają się potwierdzać te przypuszczenia: 62 proc. ankietowanych osób denerwuje dzisiejsze przypominanie zbrodni dokonanych w przeszłości przez Polaków na Żydach, natomiast tylko 18 proc. jest w stanie przyjąć ze spokojem wiedzę o tych zbrodniach. Ponad 35 proc. Polaków twierdzi, że Żydzi wykorzystują polskie wyrzuty sumienia.

 

Większość Polaków uważa, że to Żydzi odpowiadają za wizerunek Polaków jako antysemitów. Zdecydowana większość ankietowanych uważa też, że w przeszłości Polacy postępowali bardziej szlachetnie niż inne narody oraz że to Polacy byli częściej krzywdzeni od innych. Choć po debatach o Jedwabnem czy Kielcach wiedza historyczna Polaków jest z pewnością znacznie obszerniejsza aniżeli w poprzednich latach, to „obsesja niewinności” ma się zaskakująco dobrze – zarówno wśród zwolenników lewicy, jak i prawicy.

Kraina dyskryminacji

 

W dzisiejszej Polsce praktycznie nie ma Żydów. Już w latach osiemdziesiątych Aleksander Smolar sugerował, że ówczesny problem polskiego stosunku do Żydów to ścieranie się „antysemityzmu bez Żydów” i „filosemityzmu bez Żydów”. Możemy jednak dokonać pewnego eksperymentu myślowego i wyobrazić sobie powrót Żydów do Polski. Nietrudno sobie przecież wyobrazić krach gospodarczy w Ameryce Łacińskiej, falę zamachów terrorystycznych w Europie Zachodniej czy kolejną, jeszcze bardziej dramatyczną wojnę na Bliskim Wschodzie.

 

Czy dzisiejsi Polacy powitaliby Żydów z otwartymi rękami? Czy Polska byłaby dla nich krajem równych szans, czy też raczej nieprzyjaznym miejscem codziennej dyskryminacji – takim samym jak w latach trzydziestych XX wieku?

 

Nasz sondaż sugerowałby raczej ten drugi scenariusz.

 

Możemy sobie wyobrazić, że powracający do Polski Żydzi chcieliby zakładać tu przedsiębiorstwa, nabywać nieruchomości, w końcu odzyskać utracone mienie, a może i reprezentować Polskę w Parlamencie Europejskim. Nic z tego. Dzisiaj ponad 65 proc. Polaków nie zagłosowałoby w wyborach do PE na kandydata świetnie nadającego się na to stanowisko, o którym wiedzieliby jednak, że jest pochodzenia żydowskiego, ponad 70 proc. nie zgodziłoby się na oddanie żydowskim właścicielom nieruchomości pozostawionych na terenie Polski (choć proporcje są dokładnie odwrotne w przypadku oddania nieruchomości polskim właścicielom), a 69 proc. nie pozwoliłoby Żydom na zakup ziemi w Polsce. Mniej więcej połowa Polaków zabroniłaby Żydom nabywania przedsiębiorstw w Polsce.

 

Choć w porównaniu z badaniami, które Ireneusz Krzemiński prowadził w 2002 r., można odnotować pewną poprawę, to jednak liczby te wydają się nadal przerażające. Dla porównania, w sondażu przeprowadzonym dwa lata temu przez Gallupa w Stanach Zjednoczonych 94 proc. respondentów zadeklarowało, że mogłoby zagłosować na czarnoskórego kandydata na prezydenta, a 92 proc. – na kandydata-Żyda. Czy zatem polskie 70 proc. osób niechętnych do głosowania na kandydata pochodzenia żydowskiego nie wydaje się alarmujące?

 

Oczywiście deklaracje to nie to samo co faktyczne zachowania, choć z drugiej strony wiadomo, że politycy uważnie wsłuchują się w sondaże opinii, a swoje działania, przekazywane treści, a nawet prawodawstwo dostosowują do poglądów potencjalnego elektoratu. Nic nie gwarantuje zatem, że Polska, w której nagle pojawiliby się Żydzi, nie zaczęłaby niepokojąco przypominać Polski z drugiej połowy lat trzydziestych ubiegłego wieku.

Dwie ojczyzny

 

Inteligencja polska od dawna miała skłonność do głębokiego analizowania swoich własnych postaw, poglądów i przekonań na temat Żydów oraz niedostrzegania tego, co dzieje się poza gronem czytelników postępowej prasy. Doskonale opisał to Jan Tomasz Gross na przykładzie powojennych wielkomiejskich inteligentów, którzy nie byli w stanie przyjąć do wiadomości tego wszystkiego, co bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej działo się z Żydami w Kielcach, Rzeszowie czy Włoszczowej. Ireneusz Krzemiński pisał przed siedmioma laty o postępującej polaryzacji polskiego społeczeństwa – o zwiększającej się liczbie antysemitów i „anty-antysemitów”, czyli ludzi chcących aktywnie przeciwstawić się uprzedzeniom.

 

Choć nawet w niewielkich miasteczkach znajdziemy zapaleńców upamiętniających żydowską kulturę, to nie uogólniajmy ich odwagi i zaangażowania na całą populację. W ten sposób banalizujemy ich pracę – która często napotyka wiele przeszkód ze strony władz lokalnych, polityków czy Kościoła. Kościół – wbrew temu, co można by wnioskować z lektury „Tygodnika” – nie ułatwia w Polsce „odnalezienia braterstwa” z Żydami w stopniu takim, jaki wynikałby z nauczania Jana Pawła II i tradycji soborowej. Omawiany tu sondaż wskazuje, że częstość uczestnictwa w praktykach religijnych (mszach, nabożeństwach) jest silnie skorelowana ze wszystkimi formami antysemityzmu – szczególnie z tradycyjnym antysemityzmem (tak przecież odległym od nauczania soborowego) i z wiarą w spisek żydowski. Trudno zatem podzielić entuzjazm Jeana-Yves’a Potela i autorów „Tygodnika”. Choć niektóre przesądy faktycznie zanikają, to Polska pozostaje krajem bardzo spolaryzowanym, jeśli chodzi o stosunek do Żydów.

 

Polska wielkomiejska, wykształcona i zamożniejsza jest dziś szczerze zainteresowana historią i kulturą Żydów, którzy tak licznie zamieszkiwali nasz kraj. Z obrazu tego wykluczeni są jednak wszyscy ci, dla których Żydzi to tylko symbol przegranej transformacji ustrojowej i gospodarczej – a obwiniając Żydów za własne niepowodzenia, wielu Polaków nie chce słyszeć o historycznej odpowiedzialności za antysemityzm, szmalcownictwo czy powojenne zbrodnie. Z drugiej strony, wielkomiejska inteligencja robi naprawdę niewiele, by swoje fascynacje i zainteresowania przekazać nieprzekonanym. Dialog Polaków z Żydami będzie zatem możliwy tylko wtedy, gdy uda się nawiązać dialog o Żydach pomiędzy samymi Polakami.

 

Michał Bilewicz jest psychologiem społecznym, koordynatorem Centrum Badań nad Uprzedzeniami Uniwersytetu Warszawskiego oraz wiceprzewodniczącym Forum Dialogu Między Narodami, gdzie zajmuje się działaniami edukacyjnymi. Kieruje projektem ogólnopolskiego sondażu uprzedzeń Polish Prejudice Survey (badanie zostało zrealizowane na początku czerwca 2009 r. przez CBOS na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej).

 

Źródło: Tygodnik Powszechny