Ochroniarz miał wpuszczać wszystkich, którzy stali w kolejce. Gdy zauważył czarnoskórych studentów, powiedział od razu: „Wy nie wejdziecie”. Polak twierdzi, że gdy Afrykanie odeszli, ochroniarz jeszcze rzucił ze śmiechem: „Czarnuchy nie wchodzą”. Właściciel klubu nie wierzy. DoSopotu Club & Lounge w Łodzi wielkie otwarcie odnotowało 7 czerwca. Nowy klub od razu przyciągnął uwagę łodzian. Na podwórku kamienicy przy ul. Piotrkowskiej 84 stanęła konstrukcja przypominająca molo. Jest też sztuczna plaża, leżaki, przyczepa pełniąca funkcję baru. Na ścianach wiszą dekoracje wykonane z żagli, nad głowami bawiących kolorowe światełka.

Melissa pochodzi z Rwandy. Jest studentką Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy. Do Łodzi przyjechała na weekend ze swoją rodaczką, żeby odwiedzić kolegów, którzy tu studiują. Polscy znajomi polecili im DoSopotu. – Zjedliśmy kolację w Manekinie. Nic tego wieczoru nie piliśmy. Byliśmy trzeźwi w każdym tego słowa znaczeniu – opowiada i dodaje, że mogą o tym zaświadczyć pracownicy B&B Hotel, w którym spędziły noc.

Przed północą stanęli w kolejce do wejścia klubu. – Ochroniarz wszystkim bez wyjątku sprawdzał dowody osobiste i wszystkich wpuszczał. Przyszła nasza kolej. Gdy ochroniarz nas zobaczył, powiedział od razu: „No. U can not enter” (Nie, nie wejdziecie).  Potem rzucił coś po polsku, ale nie zrozumieliśmy.

Afrykanie stanęli obok. Ochroniarz dalej wpuszczał Polaków.

– Najpierw pomyśleliśmy, że może wziął nas za nastolatków. Ale on nie chciał nawet oglądać naszego ID. Postaliśmy chwilę, patrząc, jak wszystkich po kolei wpuszcza.

Więcej w łódzkiej Wyborczej