Nowa wersja podręcznika „To lubię” od wielu miesięcy nie moze trafic do szkół. Powodem tego jest brak zgody Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Kto nie lubi „To lubię”?
Aleksandra Pezda

Gazeta Wyborcza, 20-02-2008
„To lubię” to seria podręczników do polskiego od IV klasy podstawówki do liceum.

W szkołach jest już od 15 lat, autorzy postanowili więc ją uaktualnić. Posłali do MEN wersję dla V klasy. Od kwietnia 2007 r. czekają na zgodę. Bezskutecznie.

Może książka jest niedobra?

– To najlepszy z podręczników do polskiego – zapewnia prof. Barbara Chrząstowska, redaktor naczelna „Polonistyki”, która sama jest autorką konkurencyjnej książki dla licealistów.

Barbara Maria Płodzień, polonistka z rzeszowskiej podstawówki, pracuje z „To lubię” od 12 lat: – Nie prowadzi nauczyciela po sznurku, nie preparuje czytanek, tylko każe uczniom korzystać z literatury, kształtuje spojrzenie krytyczne, uczy swobody wypowiedzi. A każdy tekst wychodzi od tego, co jest uczniowi bliskie.

Może więc to pech?

Pech nr 1: Teresa Izworska, katechetka i działaczka Stowarzyszenia Rodzin Katolickich z Wrocławia zatrudniona przez Romana Giertycha. To wciąż ona decyduje w MEN o dopuszczaniu podręczników. Wydawcy mówią o niej „cenzor”.

Już raz, w październiku ub.r., pisaliśmy, że nie dopuściła nowego podręcznika do historii, bo jedna z recenzentek – Małgorzata Żaryn (żona szefa pionu edukacji IPN) – nakazała usunąć treści o zajęciu przez Polskę Zaolzia jako „nie do końca pożądane”.

To również Izworska blokowała podręcznik biologii, bo nie chcieli dopisać, że wkładka domaciczna działa wczesnoporonnie, i podręcznik do angielskiego, bo były tam lekcje o Halloween, które „nie przystają do naszej tradycji”.

Pech nr 2: recenzenci. W przypadku „To lubię” Izworska kierowała się recenzją prof. Krystyny Waszak. Językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego uznała bowiem, że „To lubię” jest nie dość patriotyczne i zawiera „propagandowe” treści ekologiczne („Wprowadzanie zamętu za pomocą modnej od pewnego czasu ekologii nie jest wskazane w podręczniku szkolnym”).

Recenzentów było aż 12, bo wydawnictwo odwoływało się od negatywnych opinii. Niektórzy zapominali np., że podręcznik ma dwie części, więc w książce do literatury szukali gramatyki i odwrotnie.

Wreszcie jednak wydawcy „To lubię” pod koniec 2007 r. dostali certyfikat na literacką część podręcznika. Ale na drugą – do nauki o języku – nie. Bo już za czasów minister Katarzyny Hall książka dostała kolejną recenzję – negatywną.

Pech nr 3 nazywa się dr Franciszek Nieckula z Uniwersytetu Wrocławskiego. Dowodzi, że podręcznik jest „najgorszą formą krzewienia obskuranckiego neopoganizmu”. Że „opowiada się o odległych światach”, a „treści rodzime (czyli utwory polskich pisarzy, odwołania do polskiego krajobrazu i tradycji) zajmują raptem 40 stron, podczas gdy treści obce aż 110, i nie można tak „uczyć dzieciaków miłości do kraju”. Na koniec Nieckula wyraża radość, że jest „już starym człowiekiem, bo za nic nie chciałby żyć w społeczeństwie jakichś kosmopolitycznych cyborgów kształconych na podręcznikach w rodzaju » To lubię! «”.

Zgodnie ze standardem MEN każdy podręcznik sprawdza czterech recenzentów z listy, na którą kandydatów typują m.in. uniwersytety. MEN chce mieć wszystkie opinie pozytywne (czasem recenzent stawia warunki, wydawca może z nimi polemizować). Przy jednej opinii negatywnej MEN może powołać arbitra – gdy on zaakceptuje podręcznik, ten idzie do druku. W takiej recenzji musi się znaleźć m.in.: ocena zgodności zpodstawą programową danego przedmiotu i szczegółowa ocena poprawności merytorycznej idydaktycznej. Tego akurat w recenzji autorstwa dr. Nieckuli zabrakło. Było za to wiele poezji (patrz obok).

– Nieszczęście polega na tym, że „To lubię” dostaje za recenzentów ideologów albo ignorantów – mówi współautorka serii Agnieszka Kłakówna.

Żaden podręcznik bez zgody MEN nie może być używany w szkołach. Wydawca „To lubię” zaryzykował i sprzedał nową wersję nauczycielom. „To lubię” dla klas VI czeka na druk, aż z MEN wywietrzeje IV RP.

Nadzieje, że wiatr historii dotrze jednak do ministerstwa, obudziła w „Gazecie” wczoraj rzeczniczka MEN Joanna Dutkiewicz: – Nie przedłużyliśmy pani Izworskiej umowy o pracę. Od marca już nie będzie pracować.

Fragmenty recenzji dr. Franciszka Nieckuli podręcznika „To lubię” dla klasy V

(„Nie ma odzwierciedlenia, choćby fragmentarycznego, składników ojczystej przyrody – wróbli, sikorek, jaskółek, bocianów, jeży, wiewiórek, zajęcy, saren; nie ma polnych kwiatków, roślin, drzew, grzybów, poziomek, jeżyn; nie ma zapachów siana i koniczyny; nie ma krów na pastwiskach, rolników orzących pole i towarzyszących im wron; nie ma zapachu dojrzewających łanów zboża i jesiennych ognisk na kartofliskach (pieczenia ziemniaków). (…) Ale znajdujemy tam opowieści o łapaniu kangurów w Australii, o jakichś edenach w Anglii…”.

• „Najwyższy niepokój budzi jednak we mnie treść bardzo wielu czytanek – te wiedźmy, hobbity, muminki, trolle, czary. Gżdacze, Wielkomiludy, skrzaty, czarownice, potwory, wampiry, smoki (bardzo dużo smoków), a wszystko w scenerii, gdzie » ciemno, mokro i zimno «. Przerażający świat folkloru mrocznej północy. Ile tego śmiecia, tego szlamu można wtłoczyć w główki 10- i 11-letnich dzieci? (…) Przecież to najgorsza forma krzewienia obskuranckiego neopoganizmu! (…) Zostawmy miejsce tylko dla mitów Greków i Rzymian oraz dla rodzimych baśni i podań, jeśli w nich dostrzeżemy jakieś wartości poznawcze i wychowawcze”.

• „Mamy pieśni i hymny patriotyczne, religijne (np. kolędy), parareligijne (np. pastorałki), wojskowe (np. » O mój rozmarynie «), partyzanckie (np. » Dziś do ciebie przyjść nie mogę «), powstańcze (np. » Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój «), harcerskie ( » Płonie ognisko i szumią knieje «), turystyczne (np. » Jak dobrze nam zdobywać góry «), ludowe (np. » Zasiali górale żyto «), biesiadne (np. Mickiewiczowskie » Hej, użyjmy żywota «), poetyckie, a nawet ortograficzne (np. » Żółta żaba żarła żur «) i inne (…). Do każdego podręcznika z » języka polskiego «dla szkoły podstawowej powinna być dołączona płyta CD z piosenkami (…). Na zachętę ofiaruję Autorom myśl Norwida: » z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie, Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic «”.

Źródło: Gazeta Wyborcza