Ks. Marcin Węcławski, proboszcz parafii pw. Maryi Królowej na Wildzie, zaskakuje po raz kolejny. Tym razem podarował ukraińskiej rodzinie z Mariupola. swój samochód. – Niech Poznań się o tym dowie – proszą wierni z Wildy. Rok temu ks. Węcławski razem z ówczesnym wikarym, ks. Adamem Pawłowskim i grupą świeckich sprowadzili do Poznania ukraińską rodzinę z Mariupola. Parafianie zaopiekowali się małżeństwem Meli i Maksyma z dwójką dzieci. Przed przyjazdem do Polski mieszkali w Mariupolu nad Morzem Azowskim, w samym sercu walk między Ukrainą a rosyjskimi separatystami. Wierni z Wildy zobowiązali się, że sfinansują im mieszkanie, meble, sprzęt kuchenny i ubrania. 37-letni mężczyzna został zatrudniony w firmie produkującej meble i wraz z żoną i dziećmi uczy się języka polskiego. Co ważne, parafia chce zrobić wszystko, żeby rodzina się usamodzielniła. Kiedy więc stanie już na nogi, ma żyć na własny rachunek.

Ale jak wiadomo, początki zawsze są trudne. Ojciec i mąż do pracy dojeżdża kilkanaście kilometrów i bez własnego środka transportu nie było łatwo. Parafianom, którzy zorganizowali przyjazd ukraińskiej rodzinie, głupio było prosić wiernych o pieniądze na samochód. Co zatem zrobił ksiądz proboszcz? Oddał rodzinie własne auto. Kilkuletnia toyota służy teraz przybyszom z Ukrainy.

– Bo taka była potrzeba – odpowiada ze skromnością tym, co go pytają, dlaczego zdecydował się na taki gest. Nic więcej nie dodaje ani nie tłumaczy.

Więcej w Wyborczej.