Na początku tygodnia do Fundacji „Klamra” wpłynął list jaki do Żydowskiego Muzeum Galicja w Krakowie wysłał mieszkaniec tego miasta. Opisuje on los muralu Ireny Sendlerowej i Marka Edelmana, znajdującego się na ścianie Muzeum. Podczas realizacji zadania domowego z synem okazało się, że zobaczenie muralu graniczy z cudem. Aby to uczynić należy przekroczyć bramę, która jest zamknięta.  Podczas drugiej próby mieszkańcom miasta udało się zobaczyć mural, jednak nie w całości. Autor listu opisuje, że Irena Sendler jest widoczna natomiast Marek Edelman „tonie w śmieciach”. Jest to wynik działalności pobliskich pubów, które właśnie pod muralem składują śmieci. Cała sytuacja jest niezwykle zdumiewająca i smutna. Ze względu na prace, która została włożona w stworzenie murali i ze względu na postaci, które przedstawia. Smutne jest również to, że Żydowskie Muzeum Galicja, które wyraziło zgodę na umieszczenie muralu teraz umywa ręce od sprawy twierdząc, że ściana nie należy do nich, a pracownicy Muzeum „nic nie wiedzą o jakimś muralu”. Nawet jeśli rzeczywiści ściana nie należy do Muzeum to od instytucji powołanych do ochrony dziedzictwa żydowskiego w Polsce można by oczekiwać większej wrażliwości w sytuacji, kiedy w ich sąsiedztwie ktoś zasłania mural przedstawiający niewątpliwie ważne osobistości związane z życiem żydowskim w naszym kraju.

W sprawę zaangażowało się nasze Stowarzyszenie, Fundacja Klamra oraz wolontariusze z inicjatywy „Zmaluj to. Kraków przeciwko antysemityzmowi”, którzy na miejscu próbują ustalić po czyjej stronie spoczywa odpowiedzialność za los muralu.