Profesor Krzysztof Jasiewicz, w swym głośnym wywiadzie dla „Focus. Historia Ekstra”, dał wykład ideologii antysemickiej w klarownej i czystej postaci. Jego fundamentem jest przekonanie, że Żydzi stanowią grupę odrębną od innych grup ludzkich razem wziętych („Jest też problem badaczy żydowskich, którzy ukrywają, że są Żydami, i udają, że są Polakami, Francuzami czy Węgrami”). Grupa ta posiada zbiorowo pewne przymioty („Żydów zaślepia ich nienawiść i chęć odwetu…  W narracji żydowskiej pojawia się mnóstwo hipokryzji… Prawdziwym nieszczęściem są nawiedzeni – a przeważnie tylko tacy są – badacze żydowscy, którzy nie dążą do opisania takiej czy innej rzeczywistości, lecz piszą pod z góry założoną tezę. A mówiąc bez ogródek – zwyczajnie i świadomie rozmijają się z prawdą”) naganne i godne potępienia. Stąd też dialog z nimi jest pozbawiony sensu („W moim najgłębszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo to do niczego nie prowadzi”). Słowem: wszyscy Żydzi są źli i należy od nich trzymać się z daleka. Wobec takiego stosunku do jakiejkolwiek grupy ludzkiej: Żydów, Polaków, księży, członków PAN – jakakolwiek debata jest niemożliwa, i bardzo dobrze rozumiem oburzona bezradność, jakiej dał wyraz na przykład Paweł Smoleński.

Tym bardziej, że profesor Jasiewicz w pełni jest świadomy znaczenia swoich słów. „Ludzi, którzy używają pojęć „antysemita”, „antysemicki” należy traktować – stwierdza –jako ludzi niegodnych debaty”. Tym samym oczywiście zabezpiecza się przed takim – w pełni uzasadnionym –określeniem jego poglądów, ale za cenę zanegowania istnienia samego zjawiska antysemityzmu. To tak, jakby się bronić przed zarzutem bycia łajdakiem, twierdząc że nie ma czegoś takiego, jak łajdactwo. Trudno jednak nie uznać, że profesor Jasiewicz w pełni bierze za swój antysemityzm odpowiedzialność, łącznie z jego ostatecznymi, ludobójczymi konsekwencjami, gdy stwierdza: „Na Holokaust pracowały przez wieki całe pokolenia Żydów, a nie Kościół katolicki. Żydzi z tego, jak się wydaje, nie wyciągnęli wniosków”.

Zdanie to oznacza, że według profesora Jasiewicza niemieckie ludobójstwo Żydów spowodowane było jakimiś trwałymi żydowskimi przymiotami – i nie jest to pogląd pozbawiony sensu. Wielu historyków zwraca na przykład uwagę, że jedną z przyczyn europejskiego antysemityzmu, bez którego Zagłada byłaby dużo trudniejsza, jeśli nie wręcz niemożliwa, wbrew chrześcijańskiej wrogości, było uporczywe trwanie przez Żydów przy ich wierze. Tę interpretację jednak profesor Jasiewicz, swą wzmianką o Kościele, odrzuca. Adolf Hitler z kolei potępiał Żydów między innymi za to, że „zarazili Europę chrześcijaństwem” – ale tego akurat zarzutu profesor Jasiewicz im nie stawia. Niemiecki historyk Goetz Aly mówi z kolei o zawiści wobec żydowskich materialnych i intelektualnych osiągnięć – ale profesor Jasiewicz formułuje oceny wręcz przeciwne. Żydów w jego oczach cechuje nienawiść, chęć odwetu i kłamstwo – i są to jedyne cechy żydowskie, jakie wymienia w wywiadzie. Trudno więc nie uznać, że w nich właśnie upatruje przyczynę Holokaustu.

Tym bardziej, że podobną motywację przypisuje on mordercom z Jedwabnego: „I ci zdesperowani mordercy być może w duchu mówili sobie: robimy rzecz straszną, ale może wnuki nasze będą nam wdzięczne”. I choć zastrzega się, że „zbrodni to nie rozgrzesza”, to przecież nie zaprzecza, że wnuki tak właśnie mogą myśleć w istocie. Zapewne też nie „rozgrzesza” on też Zagłady. On po prostu się jej nie dziwi – strach przed Żydami był bowiem jego zdaniem „uzasadniony”.

Nie zaprzeczają też przywołane przezeń wnuki – przeciwnie. Opinia internetowa na sam wywiad zareagowała zrazu milczeniem, lecz jego potępienie wywołało jednomyślny chór wyrazów solidarności z „prześladowanym za prawdę profesorem”. Rozumieć by to można jako aprobatę dla antysemityzmu Jasiewicza, i akceptację jego ludobójczych konsekwencji. Ale wielu internautów swe poparcie uzasadnia tym, ze profesor Jasiewicz ujawnił jakoby „niewygodne fakty”. Z antysemityzmem profesora Jasiewicza nie ma co polemizować: ma prawo mieć takie poglądy, wolno mu też uważać, powiedzmy, że Polacy to brudni pijani złodzieje, ale nie wolno mu ich głosić. Kodeks karny zabrania. Inaczej rzecz się ma z podawaniem fałszywych informacji historycznych – te jak najbardziej podlegają polemice. I jest ona pilnie potrzebna.

Pisze więc profesor Jasiewicz, że „żydowskie bzdury i dane wzięte z sufitu o Żydach zamordowanych głównie przez polskich chłopów to właśnie projekcja zmierzająca do ukrycia największej żydowskiej tajemnicy. Otóż skala niemieckiej zbrodni była możliwa nie dzięki temu, co działo się „na obrzeżach Zagłady”, lecz tylko dzięki aktywnemu udziałowi Żydów w procesie mordowania własnego narodu”. Chodzi tu o rolę, jaką odegrały policja żydowska i Judenraty – ale rzecz w tym, że nie jest to żadna „tajemnica”. Procesy żydowskich kolaborantów odbywały się przed sądami obywatelskimi w Polsce zaraz po wojnie, i w Izraelu niemal od powstania państwa. O roli Judenratów pisała i Hannah Arendt, i Isaiah Trunk, i liczni późniejsi autorzy; nic tu nie było „ukrywane”. Profesor Jasiewicz nie może o tym nie wiedzieć, podobnie jak nie może nie wiedzieć, że – inaczej niż mordujący Żydów chłopi – ci członkowie Judenratów i policji, którzy istotnie wysługiwali się Niemcom (a zakres postaw był tu bardzo szeroki – od kolaboracji po współpracę z podziemiem) czynili to w warunkach dramatycznego przymusu. To jednak zdaje się nie robić na nim wrażenia, skoro jednym tchem wymienia też członków Sonderkommando w obozach koncentracyjnych: trudno o bardziej nikczemną potwarz. Operując tą samą logiką, trzeba by uznać, że Polacy mordowali się sami (kapo w obozach) i sami sobie narzucili komunizm (rola KBW, MO, LWP, UB).

Równie groteskowe są oskarżenia, że „sami Żydzi, bardzo wpływowi w niektórych państwach, prawie nic dla swoich współbraci nie zrobili, biernie przyglądając się ich zagładzie i zapewne kalkulując, co by na tym można było ugrać”. W żadnym z państw alianckich Żydzi nie byli podczas II wojny światowej na tyle wpływowi, by spowodować zmiany polityczne, trudno też zrozumieć, co by mogli „ugrać” i jak. Profesor Jasiewicz się po prostu tu kompromituje jako historyk. Kompromituje się i ośmiesza zarazem, gdy z przekąsem stwierdza: „nie słyszałem, by za Polakami w sowieckiej strefie okupacyjnej… wstawił się choć jeden rabin”. Wziąwszy pod uwagę wrogość sowieckiego systemu do wszelkiej religii, wstawiennictwo takie za Polakami, byłoby równie skuteczne, co za Żydami.  Wyliczanie pozostałych, podobnych bzdur, zajęłoby zbyt wiele miejsca.

Anonimowy dziennikarz który przeprowadził wywiad zwraca profesorowi Jasiewiczowi uwagę, że jeszcze kilka lat temu krytykował tezę o rzekomej żydowskiej dominacji w komunistycznym aparacie represji, którą obecnie głosi. Historyk odpowiada: „uległem wówczas pewnej modzie…  także zadecydował proces ponownego przyjrzenia się źródłom”, ale nic nie mówi o tym, co takiego nowego w nich zobaczył. Zapewne niewiele, bo jednak „modę” wymienia na miejscu pierwszym. Krytykuje zarazem „grupę badaczy nieżydowskich, która identyfikuje się z etosem żydowskim [czyli, w jego specyficznym języku, reprezentujących takie poglądy, jak on, gdy „uległ modzie” – dw]… z nadzieją, że to pomoże im w karierze” – i stwierdza: „Ja  bym jednak wybrał Polskę”. Ale to, co on nazywa „wybraniem Polski” oznacza – jak wynika z jego słów – aprobatę dla antysemityzmu, którego zresztą jakoby nie ma, i zrozumienie dla ludobójstwa. Trudno byłoby Polskę bardziej zniesławić.