„Od dawna obserwuję to, co się dzieje w kraju z pompowaniem narracji historycznej. To się nie zaczęło w 2015 r., to też nie zaczęło się za rządów PO i PSL, to było zawsze, to tkwi w kulturze. Teraz co najwyżej można mówić o zmianie ilościowej. Wcześniej nie było tych milionów wydawanych na instytucje wspierające polską narrację historyczną w kontekście Zagłady. Nie było Reduty Dobrego Imienia, Instytutu Pileckiego, nie było innych instytucji, ale za to była akcja IPN, której celem było znalezienie jak największej liczby Sprawiedliwych. To, o czym mówię, nie jest żadnym odkryciem, sporo badaczy z różnych dyscyplin naukowych ma co do tego jasność” – mówi w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej dr Helena Datner – historyczka, socjolożka, działaczka społeczności żydowskiej, członkini Rady Programowej Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita.

I dalej: „W dziedzinie badań nad historią Żydów, a w szczególności w badaniach Zagłady, państwo polskie od zawsze jest zainteresowane jedną sprawą: Sprawiedliwymi. To wyraźnie widać już od 1946 r., a od Marca’68 szczególnie. Od tego czasu narracja o Sprawiedliwych jako podstawowym, najważniejszym, de facto jedynym dyskursem polskim o zagładzie Żydów, została doskonale rozwinięta, obudowana sankcjami, wpuszczona w przestrzeń społeczną jako ta jedyna dopuszczalna. To, co w tej chwili widzimy, jest szczególnie przerażające, bo za państwowe pieniądze historia jest zwyczajnie fałszowana. Jest to narracja, z której wynika, że Polacy – wszyscy Polacy – pomagali. Tak, kultura polska produkuje i wyrzuca takie zbawcze dla narodu polskiego narracje”.

Cały wywiad w Gazecie Prawnej