„Gazeta Wyborcza”, nazywając Piotra Farfała „byłym neonazistą”, nie złamała prawa. Sąd apelacyjny prawomocnie oddalił pozew p.o. prezesa TVP. Sędzia sprawozdawca Jan Szachułowicz zaczął uzasadnienie od zdania, że doszło do naruszenia dóbr osobistych Piotra Farfała, bo „obiektywnie” słowo „neonazista” zniesławia, ale zaraz zaznaczył: – „Gazeta Wyborcza” napisała prawdę.

 

„Gazeta Wyborcza” napisała prawdę – mówił wczoraj sędzia Jan Szachułowicz. Sąd apelacyjny już prawomocnie oddalił pozew Piotra Farfała, p.o. prezesa TVP.

Wyrok zapadł wieczorem, po kilku godzinach procedowania sądu apelacyjnego w Warszawie, gdy 30-letni Piotr Farfał, były skinhead, członek Narodowego Odrodzenia Polski i Młodzieży Wszechpolskiej, wrócił z sądu do pełnienia obowiązków prezesa przy ul. Woronicza.

Wyrok zapadł wieczorem, po kilku godzinach procedowania sądu apelacyjnego w Warszawie, gdy 30-letni Piotr Farfał, były skinhead, członek Narodowego Odrodzenia Polski i Młodzieży Wszechpolskiej, wrócił z sądu do pełnienia obowiązków prezesa przy ul. Woronicza.

Wcześniej próbował przekonać sędziów, że odciął się od swojej przeszłości, że „GW” nie była uprawniona do nazwania go „byłym neonazistą”. A tekst z czerwca 2006 r. „Były neonazista w TVP” opublikowany, gdy Farfał z rekomendacji LPR wszedł do zarządu TVP, naruszał jego dobra osobiste. Szkodził mu (obelgi, anonimy, dwie próby odwołania ze stanowiska).

Reporter „Gazety” Marcin Kowalski ujawnił, że był w połowie lat. 90. wydawcą pisemka „Front”.

Publikowano tam m.in. rysunki „łysego osiłka z mieczem”, który depcze flagi Izraela i UE, skinheada z ręką w geście „Heil Hitler” i teksty Farfała, który pisał np. „nie tolerujemy tchórzów, konfidentów, Żydów”. W stopce był adres Farfała. Następnego dnia wiceprezes TVP przepraszał za „gówniarstwo”, tłumaczył, że „ktoś wykorzystał moje nazwisko”. Na publikację odpowiedział pozwem. Domagał się przeprosin i zadośćuczynienia, ostatnio już tylko przeprosin. W maju 2008 r. przegrał w I instancji. W grudniu awansował na p.o. prezesa.

Wczoraj w apelacji jego pełnomocnik mec. Roberto Privitera domagał się zmiany wyroku lub ponownego procesu. Sędziowie postanowili przesłuchać Piotra Farfała.

– Skrzyknęliśmy się na podwórku, żeby wydawać pismo środowiskowe – tłumaczył pomysł na wydawanie „Frontu”, miał wówczas 16 lat. – Jakie to było środowisko? – Skrajnie prawicowe – odpowiadał. – A pana światopogląd? – Narodowy, odwołujący się do spuścizny endeckiej – mówił Farfał. I kilka razy zapewniał, że w swoich tekstach odcinał się od części publikacji, w końcu zerwał współpracę z „Frontem”. Powtarzał: – Nie podzielam poglądów neonazistowskich, są one obce polskiej racji stanu.

– Artykuły powoda [czyli Farfała] były apoteozą polskiego patriotyzmu – przekonywał z kolei mec. Privitera. – Dziennikarz przypiął mu łatkę, krzywdzącą jak nazwanie kogoś: pedofil, gwałciciel.

Pełnomocnik pozwanego dziennikarza i wydawcy mec. Piotr Rogowski odpowiadał: – My, obywatele płacący abonament, utrzymujący pana Farfała, mamy prawo oceniać: co robił i mówił.

Dwóch dziennikarzy obecnych na sali i adwokaci w napięciu czekali przez dwie godziny na orzeczenie. Ta sprawa swoim znaczeniem wykracza bowiem poza spór Farfała z „Gazetą”, jest istotna dla standardów debaty publicznej, wolności mediów.

Sąd to rozumiał. Sędzia sprawozdawca Jan Szachułowicz zaczął uzasadnienie od zdania, że doszło do naruszenia dóbr osobistych Piotra Farfała, bo „obiektywnie” słowo „neonazista” zniesławia, ale zaraz zaznaczył: – „Gazeta Wyborcza” napisała prawdę.

Podkreślał, że Farfał nie tylko pisał do „Frontu”, on go współtworzył, firmował. – A w konkretnych artykułach, do których autorstwa dziś się przyznał, znajdują się treści neonazistowskie – mówił Szachułowicz. Jego zdaniem „powód i dziś chyba nie do końca odciął się od swych poglądów”. Za przykład dał komentarz z pozwu do zwrotu „nie tolerujemy tchórzów, konfidentów, żydów”: zdaniem Farfała „świadczy tylko o pewnym stopniu nietolerancji”. – Może lepiej byłoby, gdyby powód nie wszczynał tego procesu – ocenił sędzia.

Co najważniejsze podkreślił, że za napisaniem tekstu o przeszłości Farfała przemawiał interes społeczny, bo tekst powstał, gdy został on „wiceprezesem instytucji państwowej, która działa za nasze pieniądze, ma wpływ na ludzką psychikę, kreuje postawy”. Dlatego – zdaniem sądu – nawet gdyby „Gazeta” przesadziła (a nie zrobiła tego, bo tekst zdaniem sądu był rzetelny) – to i tak, „byłaby w prawie”. Bo – „wypełniła swój obowiązek” informowania o działalności i poglądach osób publicznych.

Pełnomocnik Farfała odmówił komentarza.

Źródło: Gazeta Wyborcza, 11.02.2009