Do sądu wpłynęły trzy akty oskarżenia dla Jacka M. Śledczy uznali, że wzywał do nienawiści, negował prawdę o Holocauście oraz znieważył Mazowieckiego. Zarzuty dotyczą przemówienia wygłoszonego przez Jacka M. podczas marszu narodowców 11 listopada 2017 r. Jak oszacowała prokuratura, słuchało go około 3 tys. osób biorących udział w zgromadzeniu, a także przypadkowi przechodnie. Jacek M. mówił do nich: „Drodzy państwo, to, że synagogi mogą tutaj stać, na naszej polskiej ziemi we Wrocławiu, to, że Dutkiewicz i Żydzi mogą się w nich upajać talmudyczną nienawiścią, to jest tylko wynik naszej tolerancji”. Podczas przemówienia wezwał też do „delegalizacji Fundacji Batorego, Fundacji Otwarty Dialog oraz stowarzyszenia przeciwko antysemityzmowi i ksenofobii Otwarta Rzeczpospolita, a także >>Gazety Wyborczej<< i TVN-u”.

Podczas spotkania w sierpniu 2018 r. – zorganizowanego na wrocławskim rynku pod hasłem „Szerzenie wartości patriotycznych” – zdaniem prokuratury znów publicznie nawoływał do nienawiści wobec osób narodowości żydowskiej i głosił wypowiedzi, które mogły upowszechnić ich „negatywną ocenę”. Przypisywał im „aktywności na rzecz zalegalizowania pedofilii”, „aktywność wymierzoną przeciwko obywatelom RP”, negował „ustalenia historyczne wskazujące na rozmiar strat i krzywd odniesionych przez osoby narodowości żydowskiej podczas II wojny światowej”. Ten sam akt oskarżenia obejmuje także jego wystąpienie 11 listopada 2018 r., podczas którego „publicznie znieważał osoby narodowości żydowskiej”. Jacek M. mówił: „Naszą kochaną ojczyznę próbują zapchać międzynarodowymi Żydami, zdrajcami”. „Powiedziałem o (…) kretynach i Żydach w jarmułkach, którzy próbują nam dyktować warunki i mówią, że to nie Polska tylko Polin” – głosił i wzywał zgromadzonych „na świętą wojnę ze złem, z wrogami ojczyzny”. „My nie układamy się z komunistami, syjonistami, banksterami, zdrajcami, ze zwykłymi wrogami” – perorował.

13 grudnia 2018 r. podczas manifestacji z okazji rocznicy stanu wojennego pod pomnikiem Ofiar Stalinizmu we Wrocławiu Jacek M. pokazał zgromadzonym zdjęcie Tadeusza Mazowieckiego i oznajmił: „Nigdy nie krył się ze swoimi żydokomunistycznymi, bolszewickimi inklinacjami. Trzymam portret zdrajcy”. Następnie fotografię premiera Mazowieckiego podpalił, krzycząc, że to „komunistyczny parch”. Wrocławska prokuratura wszczęła postępowanie, ale doniesienie złożył też Wojciech Mazowiecki, syn premiera, który poczuł się urażony skierowanym w stosunku do jego zmarłego ojca określeniem „zdrajca” i „komunistyczny parch”.

W akcie oskarżenia prokurator Justyna Trzcińska podkreśla, że zgodnie z art. 216 Kodeksu karnego znieważona może być osoba żyjąca, ale obelgi, których treść ma obrazić pamięć o sobie zmarłej, mogą dotknąć także rodzinę zmarłego. W tym przypadku znieważony poczuł się syn premiera.

„Użyte przez Jacka M. określenie >>komunistyczny parch<< jest nacechowane negatywnie i ma na celu zarówno deprecjonowanie w opinii publicznej T. Mazowieckiego, jak i pośrednio choćby w zamiarze ewentualnym jego syna Wojciecha” – czytamy w akcie oskarżenia.

Więcej w Wyborczej