Walka na wulgarne wyzwiska pomiędzy pseudokibicami Widzewa i ŁKS-u trwa w najlepsze. Jednym z miejsc, gdzie można poczytać całe zapisane sprayem dialogi na temat tego, co myślą jedni o drugich, jest rewitalizowana ulica Wschodnia. Rejon uznawany jest za należący do wpływów kiboli ŁKS-u, jednak raz na jakiś czas pojawiają się tam na gościnnych występach kibole konkurencyjnego klubu, którzy na murach zostawiają po sobie niecenzuralne pamiątki. 

Napisane tym samym charakterem pisma hasła: „je.. Żydów” pojawił się w różnych miejscach – głównie w bramach – przy ulicy Wschodniej ok. dwóch miesięcy temu. Jeden z nich rzuca się w oczy najbardziej. Został wymalowany na głównej fasadzie kamienicy mieszczącej się pod numerem 41, zaraz obok wejścia do dużej poradni specjalistycznej.

Dawid Gurfinkiel, łódzki Żyd i prezes stowarzyszenia HaKoach, promującego kulturę żydowską w Łodzi, od lat walczy, by podobne napisy zaczęły być w świadomości społecznej uznawane za antysemityzm. 

– Dziś z jednej strony stawiamy pomniki, budujemy muzea poświęcone zagładzie, mówimy, że „pamiętamy” i że „nigdy więcej”. A z drugiej strony twierdzi się, że te kibicowskie napisy na murach to żaden antysemityzm, tylko kibicostwo – tłumaczy. 

Więcej w Wyborczej