Gdy po atakach na społeczność LGBT twórcy międzynarodowego festiwalu muzyki elektronicznej oświadczyli, że „każdy kij ma dwa końce”, to tak wielu artystów zrezygnowało z udziału, że kilkudniową imprezę trzeba było odwołać. Po ataku na Marsz Równości w Białymstoku oraz dołączeniu do wydania „Gazety Polskiej” naklejki „Strefa wolna od LGBT” wielu przedstawicieli muzyki elektronicznej wyraziło poparcie dla społeczności LGBT. „Kultura klubowa ma swoje korzenie w imprezach, które były schronieniem od szykan i przestrzenią swobodnej ekspresji, głównie dla społeczności LGBTQ+ i mniejszości rasowych” – komentował wrocławski publicysta muzyczny i DJ Paweł Klimczak na stronie Soundrive.pl. I dodawał: „Tak, bawmy się, kochajmy się i tańczmy, ale kiedy dzieją się obrzydliwości, kiedy ludzie padają ofiarą przemocy – często sankcjonowanej słownie przez podmioty państwowe – to zabawa przestaje być niewinna. I jeśli jakieś środowisko muzyczne ma obowiązek się temu przeciwstawić, to właśnie środowisko klubowe”.

Tymczasem kolektyw Revive, organizatorzy trzydniowego festiwalu muzyki elektronicznej Interior, który miał się zacząć 23 sierpnia w byłym klasztorze w Lubiążu, zaznaczyli w oświadczeniu zatytułowanym „Revive wolne od polityki”, że „obiektywna ocena często zależna jest od perspektywy”, a „każdy kij ma dwa końce”. Momentalnie zareagowało na ten wpis wielu z ponad 40 czołowych polskich i zagranicznych artystów i odwołało przyjazd. W tym mieszkająca w Berlinie DJ-ka Avalon Emerson (grała m.in. na festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach) czy pochodzący z Włoch muzyk Marco Shuttle. Z kolei grający w klubach na całym świecie Duńczyk Martin Schacke, napisał, że organizatorzy swoim oświadczeniem pokazują, iż „nie są gotowi na silną postawę względem homofobicznej przemocy”.

Więcej w Wyborczej