W piątek odbyły się dwie pokojowe manifestacje – jedną był marsz „Wolności nie spalicie”, drugą akcja „Całujmy się pod tęczą”.
Uczestnicy marszu pod hasłem „Wolności nie spalicie! Dość terroru marszu niepodległości – o ulice wolne i bezpieczne” zwołali się na facebooku. Początkowo mieli zgromadzić się pod bramą Uniwersytetu, ale w starej bibliotece zgłoszono – fałszywy, jak się potem okazało – alarm bombowy i demonstranci musieli przenieść się pod pomnik Kopernika. Marsz przeszedł Traktem Królewskim i ul. Mokotowską do pl. Zbawiciela, a potem pod squat Przychodnia na ul. Skorupki. Ludzie nieśli biało-czerwone i tęczowe flagi, widać było transparenty: „Młodzież olewa Ruch Narodowy”, „Faszyzm jest smutny”, „Razem przeciw nacjonalistom”, „Prawdziwy chrześcijanin kocha każdego człowieka, każdej rasy i narodowości – bądźmy niepodlegli od wrogości”. Pochodowi towarzyszyła też grupka kolorowych klaunów z zasłoniętymi twarzami i barwnymi piłkami na nosach, którzy okładali rózgami chodniki i znaki drogowe z okrzykami: „A masz, ty lewaku!”. Demonstracja odbyła się w pokojowej atmosferze, nie było żadnych incydentów ani zniszczeń. Wbrew temu, co pisali potem narodowcy i skrajnie prawicowi publicyści, przyszło na nią kilka tysięcy osób – można to zobaczyć na zdjęciach. Udział wzięli w niej także przedstawiciele OPZZ.

Tego samego dnia o godz. 16.00 kilkusetosobowa grupa przyszła ściskać się i całować pod pozostałością po tęczy na pl. Zbawiciela. Organizatorki zapraszały na to wydarzenie słowami: „Paląc tęczę, wandale zniszczyli jedynie fizyczny obiekt! Pokażmy im czego zniszczyć nie mogą! Pokażmy, że miłość i wolność są w nas żywe, że nie wzruszą ich żadne agresywne gesty. (…) Wiek, rasa, orientacja, wyznanie nie mają znaczenia. Znaczenie ma to, że nie zgadzasz się na agresję i wandalizm, na nienawiść i tępą siłę, usprawiedliwiane politycznymi >>wartościami<<.”
Relacja z marszu także w artykule Wojciecha Karpieszuka.